To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

MiaBa lat okoBo czterdziestu, lecz wrodzona sBabo[ kompleksji uczyniBa j przedwcze[nie przywidB. Zbyt wiele królewsko-ksi|cych dynastii wycisnBo pitno na twarzy i ciele tej niskiej jasnowBosej kobiety o |óBtej cerze i wyBupiastych oczach, której dziwaczne rysy przywodziBy chwilami na my[l nieledwie oblicze chimery. {aden z pochlebnych portretów monarchini nie oddawaB, rzecz jasna, tych defektów. Ha, byBo si czemu dziwi, bowiem [wita miBo[ciwej pani sprawiaBa równie| niezwykBe wra|enie. TworzyBo j kilka hiszpaDskich dam dworu, surowych i ciemno ubranych, trójka ulubionych karBów  dwóch ni|szych ode mnie m|czyzn o du|ych gBowach i krzepkiej budowie ciaBa oraz filigranowa kobietka, której zgrabna figurka dziwnie kontrastowaBa z pomarszczon twarz  wreszcie dobre póB tuzina pBaskopyskich kudBatych piesków, ogromnej zreszt brzydoty.  Co dnia prosz Boga o drugiego syna  uzupeBniBa sw wypowiedz jej wysoko[. Nie widziaBam u niej oznak brzemienno[ci, mój osd mógB by jednak mylny  brakowaBo mi w tych sprawach do[wiadczenia. Trzeba bdzie zaufa naczyniu. ZaczBam szuka wzrokiem odpowiedniego stoBu. Olbrzymi salon biB w oczy przepychem, bogactwem zBoceD, boazeriami z rzadkich gatunków drewna zdobnymi w kunsztowne intarsje, piknymi ksztaBtami mebli wykonanych ze szlachetnych metali, a jednak... mimo owych wspaniaBo[ci wydawaB si zimny i osobliwie jako[ pozbawiony duszy. Dlaczego? Po chwili to zrozumiaBam. Apartamenty królowej byBy takie jak ona sama. Nigdy nie przemknBo przez nie bodaj tchnienie rozumu czy wiedzy. Tej hiszpaDskiej ksi|niczce sBusznie nale|aBby si tytuB jednej z najgBupszych kobiet Francji, tak pBaskie i bez polotu byBy jej sBowa i my[li. Snujc te rozwa|ania, nie przestawaBam rozglda si za stolikiem i wreszcie go wypatrzyBam. ByB to sprzcik z litego srebra, tym lepiej wpadajcy w oko, |e wisiaB nad nim ciemny gobelin niewtpliwie hiszpaDskiej proweniencji. Kiedy wskazaBam go rk, sBu|ba natychmiast przyniosBa mi srebrny zydel piknie inkrustowany zBotem, z wygodnym, mikko wy[cieBanym siedzeniem. PrzywiozBam z sob jedno ze swych najBadniejszych naczyD, które kazaBam napeBni wod, sama za[ rozpostarBam kawaBek czerwonego pBótna z tajemnymi znakami KabaBy i z ogromnym namaszczeniem przystpiBam do 144 wyboru mieszadeBek. Podczas inkantacji i mieszania wody kilkakrotnie zauwa|yBam, |e jej królewska wysoko[ spoglda na mnie z aprobat i nagle domy[liBam si powodu owej Baskawo[ci. Wszystkie stBoczone koBo stoBu damy nosiBy staro[wieckie krynoliny nie bardziej hiszpaDskie od mojej. Co wicej, poBowa obecnych byBa ode mnie tylko nieco wy|sza, t drug ja troch przewy|szaBam wzrostem