To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Agryppa uważnie wysłuchał skarg i biadań – a potem publicznie skarcił ich w ostrych słowach za nielojalność wobec prokuratora. Uczynił to nie tyle ze względu na obecność trybuna, ile po to, by odwieść swych rodaków od myśli o walce zbrojnej. Członkowie delegacji, ludzie bardzo zamożni i miłujący pokój, zrozumieli w lot życzliwą intencję królewskiej nagany. Inaczej było z ludem Jerozolimy. Witając monarchę i oficera rzymskiego, tłum wyszedł aż sześćdziesiąt stadiów przed mury miasta. Żony wymordowanych w ostatnich zajściach biegły przodem, przeraźliwie jęcząc i zawodząc, cały zaś lud wielkim głosem błagał o pomoc. Zewsząd rozbrzmiewały krzyki i lamenty, wszyscy usiłowali wyrazić ogrom swych cierpień wrzaskiem i bezładną, urywaną opowieścią. Kiedy zaś wjechano w mury miasta, najpierw pokazano gościom wymarłą dzielnicę i domy do cna obrabowane. Później uproszono trybuna, aby zwiedził całe miasto – i to w towarzystwie tylko jednego sługi! – aż po sadzawkę Syloam u południowych krańców Jerozolimy. Chciano w ten sposób udowodnić, że mieszkańcy zachowują całkowitą lojalność wobec wszystkich Rzymian, nienawidzą zaś tylko i jedynie Florusa. Odbywając tę przechadzkę po ulicach, oficer oczywiście stwierdził, że wszędzie panuje przykładny spokój i porządek. Potem odbyło się zebranie ludu na pierwszym, zewnętrznym dziedzińcu świątyni, a więc na tym, który rozciągał się pomiędzy portykiem Salomona a królewskim. Neapolitanus wychwalał dotychczasową wierność obywateli jerozolimskich wobec Imperium i wzywał ich do przestrzegania ładu; aby zjednać sobie słuchaczy, ostentacyjnie oddał pokłon Przybytkowi. Następnie wyruszył w drogę powrotną do Syrii, do legata Cestiusza. Natomiast Agryppa i Berenika uznali za stosowne pozostać w mieście, by czuwać nad dalszym biegiem spraw. Najistotniejsze było obecnie pytanie, kto rozpoczął walki. Jeśli, jak to utrzymywał Florus, zaczepnie wystąpili Żydzi, mogła ich spotkać bardzo surowa kara z rozkazu cesarza. Dlatego też podniosły się w Jerozolimie głosy, że należy natychmiast wyprawić posłów do Nerona, którzy by przedstawili przebieg zajść z żydowskiego punktu widzenia i w ten sposób uprzedzili lub odparli meldunki prokuratora. Agryppa znalazł się w sytuacji kłopotliwej. Pójść za żądaniami mieszkańców i zwrócić się wprost do cesarza? To z góry oznaczało zajęcie wrogiego stanowiska wobec Florusa, a więc narażenie się na nieprzejednaną nienawiść i jego 53 samego, i jego żony Kleopatry; wprawdzie jej przyjaciółka, cesarzowa Poppea Sabina, już nie żyła, z pewnością jednak pozostało wiele dawnych znajomości i kontaktów. A więc przeciwstawić się żądaniom ludu? To groziło podsyceniem burzliwych nastrojów i mogło doprowadzić do nowych rozruchów; Żarliwi, choć ostatnio przycichli, nie zamierzali się wycofać i nie rezygnowali ze swych haseł. Król postanowił próbować perswazji. Zwołał wiec na placu przylegającym do pałacu Hasmonejczyków, w którym zamieszkiwał wraz z siostrą. W zgromadzeniu mogli brać udział tylko mężczyźni. Wyjątek uczyniono dla jednej kobiety, dla Bereniki. Wprawdzie i jej nie wypadało stanąć w dole obok brata, znalazła wszakże sposób, by obserwować przebieg wydarzenia. Wyszła na płaski dach pałacu: stamtąd słyszała każde słowo króla. 54 AGRYPPA O POTĘDZE IMPERIUM Mówca stwierdził przede wszystkim, że tylko część ludu pragnie wojny. Bo i któż do niej dąży? Niedoświadczona, zapalna młodzież. Dalej ci, którzy – jakże nierozumnie – wierzą, że wywalczą krajowi niepodległość. Nie brak wreszcie zbrodniczych chciwców, zamierzających w czasie zawieruchy wzbogacić się kosztem słabych i niezaradnych. Dla usprawiedliwienia zbrojnego powstania stronnictwo wojenne wysuwa dwa hasła. Pierwszym z nich jest pomsta za krzywdy doznane z winy prokuratorów. Owszem, te się zdarzają. Należy wszakże znosić je z pokorą, pamiętając, że nie wszyscy Rzymianie są okrutnikami. W każdym zaś razie nie jest nim cesarz, który przecież nie może dokładnie wiedzieć o tym, co się tu dzieje. A podniesienie broni przeciw prokuratorowi to wypowiedzenie wojny nie tylko jemu samemu, lecz całemu Imperium. Hasłem drugim jest odzyskanie całkowitej niezależności. Jakże spóźnione dążenie! Można było bronić niepodległości przed stu dwudziestu laty, gdy rzymski wódz Pompejusz po raz pierwszy stanął w Judei. Jednakże ówcześni władcy i mieszkańcy tej krainy nie zdołali przeciwstawić się jego armii, stosunkowo niewielkiej. Zresztą nie tylko Judea musiała przyjąć rzymskie jarzmo. Taki sam los spotkał państwa sławne niegdyś i możne: Ateny, Spartę, Macedonię. Potężne Imperium poddało sobie ogromną rzeszę różnych narodów. Czyż więc Żydzi uważają się za bogatszych od Gallów, za dzielniejszych od Germanów, za liczniejszych od wszystkich ludów świata razem wziętych? A jakże nikłymi siłami trzymają Rzymianie w ryzach poddane sobie krainy! W Grecji w ogóle nie ma wojsk; jej namiestnik dysponuje tylko kilku woźnymi. Tak samo w Macedonii. Podobnie w zachodnich połaciach Azji Mniejszej, choć samych miast liczy się tam do pięciuset. Pokoju krain wokół Morza Czarnego strzeże trzy tysiące żołnierzy i czterdzieści okrętów. W Tracji, rozległej i górzystej, rzymski garnizon liczy zaledwie dwa tysiące zbrojnych