To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Przystosowanie kazało przymykać oczy i milczeć w obliczu otaczających przeklamań. Ci, którzy w 1945 r. krzyczeli głośno, w przekonaniu, że nie wolno milczeć, "gdy wszystko, co się na naszej ziemi dzieje, jest stałym, systematycznym deptaniem praw człowieka, jego godności i wolności, gdy wszystko, co się u nas dzieje, jest fałszowaniem całej treści naszego życia zbiorowego", jak owi autorzy ulotki podpisanej przez Ligę Obrony Praw Człowieka i Obywatela, płacili za to życiem lub rujnującym fizycznie i psychicznie więzieniem. Bądź milkli i albo usuwali się z życia publicznego, albo wchodzili na drogę kompromisów. Za każdy z tych wyborów płaciło się wysoką cenę - płaciły ją pojedyncze osoby, płaciło społeczeństwo. O tym wszystkim należy pamiętać. Nie tylko i nie przede wszystkim dlatego, że grozi nam kreowanie nowych mitów, zakłamywanie odkłamywanej historii: Pamięć przebytego doświadczenia jest nieodzowna do zrozumienia istoty i mocy sit, które sprawiały, że społeczeństwo jako całość przez kilkadziesiąt lat żyło z okaleczałą świadomością swej martyrologii i swojej walki, okrojoną do cząstki dopuszczonej przez panującą władzę. I jednocześnie konieczne jest do rozumienia istoty, mocy, żywotności sif wymuszających stałe poszerzanie owej cząstki, przywracanie z każdym kolejnym kryzysem władzy coraz większych obszarów historii pokrywanych uprzednio milczeniem lub zabudowanych przekłamaniami. ** Godzinami spacerując po terenie optinskiej pustelni, na którym przed laty mieścił się obóz - najpierw dla internowanych oficerów polskich, potem dla jeńców ńńskich, wreszcie dla radzieckich obywateli - a który został świeżo oddany Cerkwi prawosławnej, myślałam oczywiście, podobnie jak inni uczestnicy naszej podróży, o ojcu. O tym jak tu żył, co czuł. O jego ostatnich slowach, wypowiedzianych do matki, kiedy żegnat się z nami we wrześniu po zatrzymaniu go wraz z grupą oficerów i osób cywilnych przez władze radzieckie w Hołobach pad Kowłem, słowach świadczących, ie już wtedy nie miał złudzeń i przewidywał, co go czeka. Pamięć, myśl, uczucia cofały się do ciężkiej zimy 1939/40, do wiosny 1940 r., kiedy zaczęły odchodzić z Kozielska transporty, kończące się w ogromnej większości na miejscu kaźni. PatrzyGŚmy na te same, co oni, drzewa, na ten sam rozległy widok z klasztornego wzgórza, obejmujący zakole płynącej w pobliżu rzeki, chodziliśmy po pokojach zrujnowanych i właśnie od budowywanych pomieszczeń, zajmowanych niegdyś przez polskich interttowanych. Niektórzy z nas zabierali ze sobą kawałki muru, kamyki, korę odtupywaną z drzew... Odbywając tę drogę w przeszłość, moją własną, a zarazem ogólnonarodową, miałam przez cały ten czas uczucie dziejącego się cudu. Cudem zdawała się nasza w tym miejscu obecność, cudem dokonujące się na naszych oczach odradzanie wiary i religii w kraju, w którym przez dziesięciolecia uczyniono wszystko, aby je zniszczyć. Odbudowana już osiemnastowieczna cerkiew, świecąca bielą ścian i złoceniami, krzątający się robotnicy i mnisi, dźwięk dzwonów i śpiewy cerkiewne - to wszystko nieodparcie nasuwało refleksję o niezniszczalności kultury, tradycji, religii - szerzej zaś: o człowieczej potrzebie wartości transcendentnych, piękna, dobra. Wzruszający był moment, gdy podszedł do nas człowiek w średnim wieku (stałam z p. Jolantą Klimowicz), spytał, skąd jesteśmy, a dowiedziawszy się, że z Polski, poprosił o znaczek "Solidarności", uścisnąt, życzył powodzenia. A kiedy odeszłyśmy, dogonił nas i wręczył p. Klimowicz medalik z Matką Boską. Wzruszająca także była kilkunastoletnia dziewczynka, spotkana nad rzeką, która pokazując stojące w pobliiu namioty powiedziała: to jest obóz prawosławnej młodzieży. Okazało się, że gromada dziewcząt i chłopców z Moskwy spędza tu część lata, pracując przy odbudowie monastyru. I wtedy przypomniała mi się piosenka o walce odrasta- jącej.zielonej trawy w miażdżącym 1ą betonem, śpiewana przez Pete Seegera. Oto jej słowa w wolnym tłumaczeniu: Wylewają na nią beton Próbując ją powstrzymać,. Boże błogosław prawdę Która walczy o drogę do słońca! Wylewają beton na nią warstwami Uważając, że osiągnęli swój cel Ona drąży poprzez ziemię Sięga powietrza I po chwili rozpościera się wszędzie Boże błogosław trawę!3 Skrót artykułu w: "Tygodnik Solidarność", nr 129(56), 6 X 1989, nr 20(57), 13 X 1989 PRZYPISY ~ A. Wat, Na haku i pod kluczem. Eseje, Londyn 1985, s. 16. 2 W.A. Harriman, E. Abel, Special Envoy to Churchill and Stalin 1941-1946. New York 1975, s. 302. 3 p. Seeger, Little Boxes. 170 ~ 171 Społeczeństwo i historia po 1945 r. Punktem wyjścia rozwaiań na temat: społeczeństwo a historia musi być zdanie sobie sprawy z kondycji, w jakiej polskie społeczeństwo znajdowało się od czasu oswobodzenia spod okupacji niemieckiej, jak trudna była sytuacja Polski, Polaków, w końcowej fazie wojny i na progu pokoju. Od lipca 1944 r