To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Domyśla się pan, panie Zbyniu, że to wszystko działo się zanim poznałem prawdziwą Molly 1 prawdziwego Bluma. 76 CHOMIKI Teraz, kiedy mam już sześćdziesiąt lat i kiedy na wiele rzeczy jest już za późno. Jest za późno rzeczywiście. Gdybym w szkole na lekcjach fizyki, zamiast gapić się na Bigajównę i zastanawiać się, czy jej piersi rosną równomiernie, albo czy Stryszowska nosi już stanik, albo czy lekcja WF-u znowu będzie wspólnie z dziewczynami, kiedy to można popatrzeć sobie na ich nogi, śledził to, co robi i pokazuje rudy nauczyciel, byłoby inaczej. Przekroczyłbym próg niepojętych dla mnie tajemnic fizycznego świata o wiele istotniej. Wstąpiłbym na Wydział Fizyki jakiegoś Uniwersytetu i posiadł wiedzę, której tak mi brakuje. Dowiedziałbym się, jak jest zbudowana materia, z jakich składa się cząstek i czy nie da się tych cząstek tak poukładać, tak do siebie zbliżyć, żeby zajmowały, powiedzmy, milion razy mniej miejsca. Wtedy tak skoncentrowana materia niczym czarna dziura, o której się czyta w gazetach, stanowiłaby nieograniczone źródła energii. Oczywiście tak trzeba te drobinki ze sobą poskładać, tak kondensować, żeby wysiłek w to włożony nie był większy od zysku. Trzeba to robić spokojnie i rozważnie. Przecież małą, ręczną pompką można tak napompować piłkę, że pęknie z wielkim hukiem. A oddział wojska, który by bezwładnie wchodził na most, jednym tupnięciem na komendę mógłby go zwalić. A energia jest potrzebna już nie mówię, że mnie, ale w ogóle. Choćby do lotów. To, że perpetuum mobile jest niemożliwe, słyszałem. Ale wiele rzeczy, które wydawały się niemożliwe, okazało się z czasem możliwe, a wiem to z historii i innych nauk humanistycznych, w których to dziedzinach jestem po prostu lepszy. Zresztą upewnił mniej w tym pewien taksówkarz, twierdząc że perpetum mobile to pestka, a problem w tym, jak je mądrze i z pożytkiem zastosować. Otóż to. Dziedziny mają swój wspólny mianownik, a jest nim zdrowy rozsądek. W pewnym instytucie naukowym zastanawiano się, czemu laboratoryjne chomiki przestały się rozmnażać. Czy brak im takiego a takiego hormonu, czy geny im się pomieszały itp. A dozorca, który sprzątał pomieszczenie z chomikami, oświecił nagle uczonych: 77 - Podłogę w klatkach mają tak śliską, że samczyk nie może wskoczyć na samiczkę i tyle. Sześćdziesiąt lat to nie za późno, żeby zostać dozorcą w Instytucie Fizyki. Wszystko to powiedziałem najpierw mojej żonie przy śniadaniu, co przyjęła dość obojętnie, a potem panu Zbyniowi, który powiedział, że teraz dość trudno dostać tak interesującą pracę. 78 NIESTOSOWNY POMYSŁ - Przepraszam, ale nie dosłyszałem, co pan zrobił. Pan Zbynio patrzył na mnie z najwyższą uwagą. - Dokonałem transseksualizacji wiersza Iłłakowiczówny - powtórzyłem. Nie wiem, czy tak wolno, ale zrobiłem to bez złych intencji i wyłącznie z czystej ciekawości. - A co to znaczy transseksualizacja - spytał pan Zbynio - i dlaczego coś takiego zrobił pan Iłłakowiczównie? Odpowiedziałem, że to chyba nic strasznego, bo ja tylko zmieniłem płeć rzeczownikom i odpowiednio innym składnikom mowy, a Iłłakowiczówna wpadła mi w ręce przypadkowo, a ściśle jej „Słowik litewski". Był zresztą wśród książek, które pan mi łaskawie podarował. - I co z tego wyszło? - przerwał mi pan Zbynio. - A widzi pan, ciekawe, co? - Tak się spodziewałem. Wyjąłem kartkę i podałem panu Zbyniowi, wziął ją ode mnie, włożył okulary i zaczął czytać. Czytał głośno tak, że i ja mogłem, jeszcze raz, śledzić dziwaczność, jakiej się dopuściłem. Groba w Dubinkach Jezioro pluska i pluska, a na mogilkach pustek, kalin dookoła krzyży jagody dojrzałe zniża. „Zniżałeś je wiele raz stojąc tu przy mnie na stróżu, patrzyłeś w wód jak w lustrę za każdym rybakiem co plusł, za każdą nową miesiąca coraz bardziej się rumieniący. A pod chwiejbem twoich koral moja się procha rozsypywała dalej, 79 i owa robaka, co serc mi przeżarta, dziś -jakja - rozsypan leży ... ... I już więcej spróchniałe nie tną gady suknia mojego pośmiertnego ... Całym lotny i całym już chybki, z lekką piaską łączony szybko. A w mym trumnie, co się kruszy i łamie, sama zostanie w końcy tylko kamień. Ani robaka jej stoczyć nie mogła, ani ziąb jej zimem nie przemogła. Głazę tą miałem za żyd u szyju, i pozostała, gdy mnie martym myli, i pozostała i na sercu ciążyła, gady, trumn i prochę moją zwyciężyła. Wyrosła wielka i grobę moją rozkruszy, gdy mną wiatra będzie miotała i prószyła po sosenkach i grykach i żytach, po bezdrożach i drogach bitych