To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Ju¿ raz przedtem zaatakowa³a j¹ fizycznie. Bóg mi œwiadkiem, atakowa³a j¹ psychicznie dziesi¹tki razy. Od dawna chcia³a usun¹æ Angelê z drogi. I uda³o jej siê. To chyba doœæ jasne. Co pan ma z tym zamiar zrobiæ? - Badamy sprawê - powiedzia³ Jenner ³agodnie. - Panie Gardner, 0 której wróci³ pan do hotelu wczoraj wieczorem? - Wpó³ do pierwszej, pierwsza. - Czy spotka³ pan kogoœ, rozmawia³ z kimœ, kto to mo¿e potwierdziæ? - Odrzucam pañsk¹ insynuacjê, poruczniku. Moja ¿ona nie ¿yje. -Zgasi³ papierosa, ³ami¹c go. A z tego, co mi wiadomo, by³a z ni¹ tylko jedna osoba. - Patrzy³ prosto na Finna, pewny, ¿e mo¿e bezpiecznie powiedzieæ wszystko, na co bêdzie mia³ ochotê. - Osoba, która mia³a wszelkie powody, ¿eby j¹ skrzywdziæ. Pytanie mnie o alibi uwa¿am za afront. - Ale masz je? - odparowa³ Finn pytaniem. - Posuwasz siê za daleko, Riley. - Zgrzytn¹³ zêbami. - Naprawdê uwa¿asz, ¿e uda ci siê zdj¹æ podejrzenia z Deanny i skierowaæ je na mnie? - Wydaj e mi siê, ¿e nie odpowiedzia³eœ na pytanie. - Finn uniós³ brwi. - Mo¿liwe, ¿e nocny portier mnie widzia³, jak wraca³em. Mo¿liwe tak¿e, ¿e kelnerka w klubie bêdzie pamiêtaæ, ¿e mnie obs³ugiwa³a 1 o której wyszed³em. A jakie alibi ma Deanna Reynolds? Czy to wœciek³oœæ?, zastanawia³ siê Jenner. Czy to strach przebija z g³osu Gardnera? - Obawiam siê - rzek³ - ¿e nie mogê teraz z panem o tym dyskutowaæ. Czy domyœla siê pan, w jaki sposób pañska ma³¿onka mog³a dostaæ siê do gmachu CBC i do studia B? - Pracowa³a tam jakiœ czas - powiedzia³ Dan oschle. - Pewnie po prostu wesz³a. Zna³a drogê. - Zamontowano tam automatyczny system zabezpieczenia budynku, który nie pozwala na wejœcie osobom nie posiadaj¹cym przepustki. - To znaczy, ¿e Deanna j¹ wprowadzi³a. A potem zabi³a. - Pochyli³ siê do przodu, opieraj¹c rêkê na kolanie okrytym czarnym jedwabiem. -Niech pan sobie wyobrazi, jak to wp³ynie na wskaŸniki ogl¹dalnoœci, poruczniku Jenner. On wie. - Dan wskaza³ palcem Finna. - Ile rodzin objêtych sonda¿em Nielsena w³¹czy telewizory, ¿eby zobaczyæ tê, która zamordowa³a z zimn¹ krwi¹, Riley? Rozwali ca³¹ konkurencjê. - Rozeœmia³ siê, przecieraj¹c twarz rêk¹. - Tak jak rozwali³a Angelê. 307 - Ktokolwiek zabi³ pañsk¹ ¿onê, nie odniesie z tego korzyœci. - Jen-ner rzuci³ okiem na Finna i z zadowoleniem stwierdzi³, ¿e jest spokojny, a przynajmniej na takiego wygl¹da. Uzna³, ¿e podoba mu siê ten uk³ad z Finnem. Nie jest to coœ tak oklepanego jak dobry policjant - z³y policjant. Nie, po prostu praca zespo³owa. - Czy pani Perkins mia³a kalendarz, terminarz spotkañ? - Jej terminarzem zajmowa³a siê sekretarka, ale Angela zawsze mia³a przy sobie w torebce ma³y kalendarzyk. - Czy ma pan coœ przeciwko temu, ¿ebyœmy zajrzeli do jej pokoju? - Pieprzê, róbcie co chcecie. - Dan przycisn¹³ d³onie do oczu. - Powinien pan sobie zamówiæ œniadanie, panie Gardner - powiedzia³ Jenner, wstaj¹c. - Taa. Powinienem. Jenner wyci¹gn¹³ wizytówkê i po³o¿y³ na ³awie obok popielniczki pe³nej tl¹cych siê niedopa³ków. - Bêdê zobowi¹zany, jeœli skontaktuje siê pan ze mn¹, gdyby przysz³o coœ panu do g³owy. Wychodzimy za parê minut. Pierwsz¹ rzecz¹, jak¹ zrobi³ Finn w sypialni by³o ods³oniêcie stor. Œwiat³o wdar³o siê bezlitoœnie do pokoju. Ich oczom ukaza³a siê toaletka zastawiona buteleczkami i s³oiczkami, drogimi zabawkami pró¿nej kobiety, któr¹ staæ na najlepsze rzeczy. Poœrodku sta³a smuk³a szampan-ka ze œladami jasnoró¿owej szminki. Jedwabny szlafrok w kwiaty sp³ywa³ z gracj¹ z oparcia fotela, jego r¹bek dotyka³ domowych pantofelków z tej samej tkaniny. Jedynie wisz¹cy na manekinie garnitur wskazywa³, ¿e w tym pokoju mieszka³ te¿ mê¿czyzna. - Jest kalendarzyk, poruczniku? - Nie ma. - Jenner rozejrza³ siê po pokoju jak wêsz¹cy wy¿e³. -Kosmetyki, klucz hotelowy, papierosy, zapalniczka, jedwabna chusteczka od nosa, fiolka tabletek..., portfelik ze skóry wêgorza z dowodem to¿samoœci, kartami kredytowymi i ponad trzystu dolarami w gotówce. Ale ¿adnego kalendarzyka. - Ciekawe. - Finn wskaza³ ruchem g³owy szampankê. - To chyba jej, prawda? Stoi tu wœród perfum i kremów. - Najprawdopodobniej. - Jest druga w salonie, na bufecie. Te¿ ze szmink¹. Ciemn¹, czerwon¹ szmink¹. - Ma pan oko, panie Riley. Zobaczmy, co powie s³u¿ba ojej kom-pance do kieliszka. 308 Carla Mendez nie mia³a w ¿yciu wiele rozrywek. By³a najstarsza z piêciorga dzieci sprzedawcy butów i kelnerki, i prowadzi³a zwyk³e, nieciekawe ¿ycie. W wieku trzydziestu trzech lat mia³a troje dzieci i mê¿a, który by³ wierny jak pies i zwykle bez pracy. Carla nie mia³a nic przeciwko pracy pokojówki hotelowej, robotê wykonywa³a dobrze, choæ bez zaanga¿owania, wynosi³a ma³e pojem-niczki firmowe szamponu i kremu równie skrupulatnie, jak napiwki. By³a nisk¹, zaciêt¹ kobiet¹ o krêpej budowie cia³a, z mocn¹ trwa³¹ na czarnych w³osach i ciemnymi oczkami, które prawie ginê³y w sieci kurzych ³apek. Ale teraz jej oczy iskrzy³y siê, przeskakuj¹c od policjanta do reportera. Nie lubi³a glin. Gdyby Jenner zwróci³ siê do niej sam, wskóra³by niewiele. Dla zasady zamknê³aby siê w sobie jak ostryga. Ale Finnowi Rileyowi oprzeæ siê nie mog³a. Jak te do³eczki w policzkach mu siê pog³êbiaj¹, kiedy siê do niej uœmiecha, z jak¹ galanteri¹ wzi¹³ j¹ za rêkê. I chce z ni¹ robiæ wywiad. Dla Carli to najwspanialszy moment w ¿yciu. Jenner to wyczu³ i wycofa³ siê. Pozwoli³ Finnowi zagraæ pierwsze skrzypce. - O której przysz³a pani do pokoju pani Perkins, ¿eby poœcieliæ ³ó¿ko, pani Mendez? - O dziesi¹tej. Zwykle œcieli³am wczeœniej, ale powiedzia³a mi, ¿ebym nie przychodzi³a i nie przeszkadza³a przed dziesi¹t¹. Mia³a wizyty. - Skromnie skuba³a r¹bek s³u¿bowego fartuszka. - Nie lubiê pracowaæ do póŸna, ale ona by³a taka mi³a. - Jeszcze milszy by³ dwudziestodola-rowy napiwek