To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Hana roześmiała się głośno. Tak bardzo się ucieszyła, że nareszcie skończyła się ta służba i że już wróci do matki z pełną skrzynią bogatych szat i złotych pieniędzy. — Wróć do matki. Czeka cię tam praca. 180 — Ani palcem nie ruszę! Jeszcze czego! Pracować? Chichichiiii! Co by robiła Hanka? Hana szybko pozbierała swe rzeczy i zawinęła je w duże prześcieradło. — Teraz jeszcze zamieć kuchnię od drzwi do stołu — odezwał się starzy czek do Hany — a to śmiecie weźmiesz sobie jako zapłatę za swą całoroczną służbę. Na podwórzu stoi wózek, a na nim znajduje się malowana skrzynia. Do niej wrzuć to śmiecie i wracaj szczęśliwie do matki. — Co? Co ty wygadujesz! Śmiecie mi dajesz za cały rok harowania? Żeby cię pokręciło, żebyś nogi połamał, ty, ty!... — Jakiej więc żądasz zapłaty? — Pełną skrzynię bogatych szat i kupkę złotych pieniędzy, rozumiesz! Inaczej stąd nie odejdę, ty, ty!... — Co chcesz, dostaniesz! Chodź! I starzyczek zaprowadził Hanę do izby. W malowanej skrzyni były poukładane piękne i bogate szaty. — Bierz, ile chcesz! — uśmiechnął się starzyczek. Hana straciła głowę. Rzuciła się do skrzyni, wydobyła z niej pełne naręcza szat i zanosiła do wózka na podwórzu. — Tyle szumności! Chichichichiii! Złote pieniądze zabrała co do jednego. Pojechała bez pożegnania. Jeszcze za pieskiem i kotkiem rzucała kamieniami, bo kawał drogi biegły za nią, podskakiwały i śpiewały: Hau, miau, miaulisko, jedzie brzydkie Hanułisko, przed nią trzask, za nią wrzask, same śmiecie wiezie! Ale Hana nie rozumiała tego śpiewu. Jechała i jechała. Wózek stawał się coraz lżejszy. Kiedy zdrożona stanęła przed drzewionką niedaleko ogromnego lasu, uradowana matka wybiegła przywitać córkę i zobaczyć przywiezione przez nią bogactwo. 181 Hana otwarła skrzynię i oniemiała z przerażenia. Pełno tam było rozbitych garnków, które stłukła na służbie, pełno kamieni, którymi ciskała za pieskiem i kotkiem, pełno słomy z niesprzątanego podwórka, chwastów i zielska z nieplewionego ogrodu i śmiecia z nie zamiatanej kuchni. Sprawiedliwą zapłatę otrzymała zła Hana za rok lenistwa i nieposłuszeństwa u starzyczka. JAK GÓRAL CHODZIŁ DO PIEKŁA Z JELITAMI W małej dziedzińce pod górami żyli biedni ludzie z pięciorgiem dzieci. Całym ich bogactwem była rozsypująca się lepianka oraz czarny prosiaczek, którego sobie wysłużyli pilną pracą przy żniwach u bogatego sąsiada. Zbierali więc owemu prosiaczkowi po miedzach najlepsze przysmaki, żeby tylko rósł szybko i zdrowo. Cieszyli się, że kiedy będzie duży, wówczas urządzą świniobicie, mięso sprzedadzą, a za uzyskane pieniądze kupią przyodziewek dla swoich dzieci. Kiedy nadeszło świniobicie, mięso dali do rosołu, krew rozmieszali z ugotowaną poganką i narobili jelit. Na drugi dzień mówi góral do żony: — Zapakuj mi parę jelit do węzełka, a zaniosę je diabłom do piekła, żeby mi dali za nie trochę pieniędzy na przyodziewek dla dzieci. I poszedł. Pod lasem ujrzał pochylonego starzyczka, siedzącego przed chałupką na ławce. — Wiem, dokąd śpieszysz! — rzekł starzyczek. — Nie bierz ty jednak od diabłów za jelita pieniędzy, bo diabelskie dukaty nie przyniosą ci szczęścia. Chciej od nich tylko serwetkę z trzeciego stołu. A jeśli będą się z tobą kłócili, to im pogroź tym oto kijem — i starzyczek podał góralowi sękatą laskę. 182 Przed bramą piekielną rzuciły się diabły na węzełek chłopa i w mig jelita pożarły. — Oto masz za nie garść dukatów — rzekł do chłopa Belzebub. — Daj się wypchać swoimi dukatami! — odparł góral. — Za zjedzone jelita chcę serwetkę z trzeciego stołu, a już! Zaszwargotał coś niezrozumiale Belzebub i rozkrzyczały się diabły piekielnym wrzaskiem, ale chłop zamachnął się na nie sękatym kijem, że zaraz był spokój i sam Belzebub skoczył do piekła po serwetkę. Pod lasem spytał starzyczek chłopa: — A wiesz ty, co to za serwetka? — Powiedzcie mi, bo nie wiem. — Pokaż ją! Starzyczek położył serwetkę na ławce i rzekł: — Serwetko, rozwiń się! I chłop aż ręce złożył z wielkiego podziwu, bo na serwetce było pełno najsmakowitszego jadła. Pojedli więc obaj do syta, a potem starzyczek znów rzekł: — Serwetko, zawiń się! I złożoną serwetkę podał chłopu