To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Była to krótkofalówka Claude'a. Graham nie uszedł nawet trzech metrów, kiedy z cienia rzucanego przez otwarte drzwi pokoju sąsiadującego z salonem doleciał go szept C.W.: - Co dalej? Mike okręcił się na pięcie. Zobaczył, że Smith i Leah pochłonięci są oględzinami krótkofalówki, jak gdyby mogła przemówić i wyjawić im tajemnicę śmierci Francuza. - Chodźcie - powiedział cicho. - Byle szybko. C. W. i Adela Wheeler poszli za nim, skutecznie ukryci za jego plecami przed wzrokiem grupki przy balustradzie. Wrócili do salonu. C. W. zgasił światło, Mike zaś zamknął za nimi drzwi na klucz. Pożałował tego natychmiast - drzwi powinny być zamknięte od wewnątrz, a C. W. powinien mieć klucz przy sobie. Wrócił pod salon, lecz Smith odszedł nagle od balustrady i stanął obok niego. - Zamknąłeś? - zapytał Mike'a. Graham skinął głową. - To dobrze - stwierdził Smith, wyciągając klucz z zamka i chowając go do kieszeni. - Wiemy z całą pewnością, że pani Wheeler tam nie ma. Ale poza tym pokojem będziemy przeszukiwać każdy centymetr kwadratowy wieży, dopóki jej nie znajdziemy, choćbyście musieli wyrywać nity gołymi rękami. Mike ze ściśniętym gardłem zerknął szybko na drzwi salonu. - Na co czekasz? - warknął Smith. - Do roboty! Graham odwrócił się i zdesperowany wrócił do restauracji. Niewiele mógł zdziałać; pozostawała mu tylko nadzieja, że później wydostanie jakoś klucz z rąk Smitha. Tymczasem jednak C.W. i Adela Wheeler byli w pułapce. Matka prezydenta i czarny agent UNACO przykucnęli za kanapą, która niedawno była obiektem ataku Smitha, kryjąc się przed wzrokiem ludzi, zerkających w przelocie przez szklane drzwi. - Ma pan jakiś pomysł, panie Whitlock? - zapytała łagodnie pani Wheeler. - Mam - odrzekł C.W. - Dopóki nikt nas nie niepokoi, skontaktuję się z moim szefem. Sklecił osłonę, zakrywając żarówkę z trzech stron i włączył kontakt. Z żarówki sączył się jedynie cienki promyk światła... za to skierowany w stronę okna. C.W. wiedział, że Philpott czeka na taki znak. Sonia Kolchinsky leżała na brzuchu na dachu furgonetki. Oparła ciężar ciała na łokciach, szukając wygodniejszej pozycji, i uniosła lornetkę do oczu. Nagle krzyknęła. - Co jest? - odkrzyknął Philpott z samochodu. - Na wieży miga jakieś światło - odparła. - To chyba wiadomość... tak jest, to C.W. Philpott i Poupon wyskoczyli z samochodu i spojrzeli na nią z niepokojem. - Co nadaje? - zapytał Philpott. - Chwileczkę, właśnie powtarza - odrzekła Sonia. - Mamy... nowego... sprzymierzeńca... Graya? Nie... Grahama... To Mike Graham! - krzyknęła z ożywieniem. - A jednak jest po naszej stronie. Philpott wydał głębokie westchnienie ulgi. - Czyli że Sabrina jest cała i zdrowa. - Uśmiechnął się szeroko do Poupona. - Mamy tam niezły zespół. Możemy jeszcze wygrać, Poupon, stary byku. Jeszcze możemy wygrać. - To nie koniec - przerwała mu Sonia. - Spróbujemy... wydostać... panią... Wheeler - przetłumaczyła powoli. - Czy... możecie... zorganizować... zaraz... dywersję... znak zapytania. Proponuję... wypłacić... pierwszą... część... okupu. Możliwe... znak zapytania. Philpott gorączkowo odwrócił się do komisarza. - Czy to możliwe? Musi być możliwe! Kto wie, czy to nie jedyna szansa uratowania pani Wheeler. A jeżeli ktokolwiek może ją wydostać z tej cholernej wieży, to właśnie C.W. Załatw to, Poupon. Odmowy nie bierz nawet pod uwagę. Komisarz sięgnął po telefon. - Nic się nie martw, przyjacielu - zapewnił Philpotta. - Oni tańczą tak, jak Poupon im zagra. Halo, halo! Sala konferencyjna? Dajcie mi ministra finansów. Macie na to dziesięć sekund. Smith krążył po restauracji, w jednej dłoni ściskając krótkofalówkę, a w drugiej szpicrutę, którą ktoś zabrał z zamku. Zdawało się, że wymachiwanie nią przynosi mu ulgę. Od czasu do czasu uderzał silnie w blat lub w oparcie krzesła. Graham tkwił przy telefonie, odbierając sprawozdania, a Sabrina i Leah Fischer obsługiwały krótkofalówki, zapisując coś pośpiesznie w notesach. - Jest jakiś ślad? - zapytał Smith zrzędliwie. Mike zaprzeczył ruchem głowy. Leah oderwała palec od przycisku krótkofalówki i zareagowała tak samo jak Graham. - Jak to się stało, że C.W. prześliznął się przez naszą kontrolę? - zastanawiał się Smith gorączkowo. - To złodziej, złodziej o międzynarodowej reputacji... przestępca doskonały. Dla kogo on może pracować? Kto mógłby mu zapłacić więcej niż ja? Chyba że... - Chyba że co? - spytała Leah. - Chyba że to nie C.W. Whitlock, a jakiś inny czarny. - Nie - zaprzeczyła Leah zdecydowanie. - Odciski pal ców, głos, zdjęcia... sprawdziliśmy wszystko. Nie wiem, dlaczego on robi to, co robi, ale to Whitlock. Daję głowę. Smith uśmiechnął się złowieszczo. - Kto wie, Leah, może będziesz musiała dać za to głowę. Whitlock poszedł na takie ryzyko, kiedy Graham rzucił mu wyzwanie z tą płytką ochronną. Czy dla ciebie także mamy wymyślić jakiś test, moja droga? Dziewczyna poczuła, że krew odpływa jej z twarzy. To ona, a nie Smith, zatwierdziła kandydatury pięciu głównych członków ekipy. Komputer nie miał wątpliwości, że są tymi, za których się podają. Tyle tylko, że komputer nie mógł czytać w ich myślach. A jeżeli niektórzy z nich - czy wszyscy - są agentami jakiegoś wywiadu, a nie tylko przestępcami? Była to przerażająca perspektywa i Leah szybko odrzuciła tę myśl. - Wie pan, że zawsze może pan na mnie polegać - szepnęła ochrypłym głosem. - Przecież nigdy pana nie zawiodłam, prawda? Smith potrząsnął głową. - Prawda, ale tym, którzy mi służą, wolno popełnić tylko jeden błąd - powiedział. - A ty może go właśnie popełniłaś. Okaże się... to się jeszcze okaże. Zszedł z podium na podłogę i obojętnie zaczął krążyć między Leah i Sabriną, Sabriną i Grahamem, Grahamem i Leah... W końcu zatrzymał się przed Sabriną. - Zdaje się, Sabrina, że byłaś - jak by to powiedzieć - w przyjacielskich stosunkach z C.W.? Może trochę za bardzo "przyjacielskich", nie sądzisz, moja droga? - Dotknął jej twarzy końcem szpicruty, głaszcząc ją rzemienną pętlą po policzku, ustach, drugim policzku i przesuwając rączkę bata po jej nosie, do podbródka. Było to denerwujące przeżycie