To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Całe życie próbowałam wymyślić racjonalny powód zwyczaju obrzezywania kobiet. Być może, gdybym znalazła taki powód, pogodziłabym się z tym, co mi zrobiono. Ale nic takiego nie da się wymyślić. Im dłużej szukałam powodu, tym bardziej naras- tała we mnie złość. Musiałam z kimś porozmawiać o swojej tajemnicy, bo dusiłam ją w sobie przez całe życie. Nie miałam z kim podzielić swego gniewu, bo nie było przy mnie nikogo, kto by to zrozumiał - ani matki, ani sióstr. Nie znoszę słowa ,,ofiara", bo kojarzy się z nim bezradność i beznadzieja. Jednak właśnie ofiarą byłam, gdy szlachtowała mnie stara znachorka. Teraz, jako dojrzała kobieta, już ofiarą nie byłam i mogłam coś z tym zrobić. Zamieszczając artykuł w ,,Marie Claire" chciałam, żeby ludzie popierający tę torturę dowiedzieli się przynajmniej, co się wtedy czuje, chociaż od jednej z kobiet, które to dotknęło - bo reszta, żyjąca w moim kraju, nie ma prawa głosu. A teraz drugi powód. Wydawało mi się, że kiedy ludzie do- wiedzą się o moim sekrecie, będą patrzeć na mnie z obrzydze- niem. Powiedziałam sobie, że nie dbam o to, bo chcę uświadomić ludziom, że obrzezywanie stosuje się powszechnie po dziś dzień i że trzeba pomóc tym wszystkim dziewczynkom, których to jeszcze nie spotkało. A są ich nie setki, nie tysiące, lecz miliony. Dla mnie już za późno, ale może przynajmniej części z nich uda się pomóc. Wywiad ukazał się pod tytułem „Tragedia obrzezywania ko- biet". Był to wielki akt odwagi ze strony „Marie Claire", a Laura wykonała świetną pracę. Reakcja była dramatyczna: zarówno sam magazyn, jak i organizacja walki o prawa kobiet, Equality Nów, zostały zasypane listami pełnymi wyrazów poparcia. Czy- telnicy byli równie przerażeni jak Laura, gdy przeprowadzała wywiad. — 240 — W marcowym wydaniu „Marie Claire" przeczytałam potworną historię o obrzezywaniu kobiet. Wprost nie mieści mi się to w głowie. Trudno mi uwierzyć, że ktokolwiek, kobieta czy mężczyzna, może przejść obojętnie obok czegoś tak okrutnego i nieludzkiego - i że wymyślił to gatunek stworzony na podobieństwo Boże. Biblia mówi, że „mężo- wie mają miłować żony swoje". Nawet żyjąc w kulturze bez Boga, trzeba wiedzieć, że ból, okaleczenie i śmierć związane z tym obyczajem to samo zło. Jak można pozwolić na zrobienie czegoś podobnego swoim córkom i siostrom? Przecież dla każdego jest oczywiste, że się je w ten sposób niszczy! Boże, dopomóż nam, żebyśmy coś z tym zrobili. Budzę się myśląc o tym, kładę się myśląc o tym, a przez cały dzień z tego powodu płaczę! Z pewnością Worid Vision lub jakaś inna organizacja mogłyby tym ludziom powiedzieć, że części ciała, z którymi kobiety przychodzą na świat, są równie potrzebne jak części ciała mężczyzn i bardzo by zyskało życie intymne i małżeńskie zarówno mężczyzn, jak i kobiet, gdyby je pozostawiono w spokoju. I inny list: Skończyłam właśnie czytać wasz artykuł o Waris Dirie i cierpię na duszy, że takim torturom, okaleczeniom pod- daje się małe dziewczynki. Trudno mi uwierzyć, że w dzi- siejszych czasach praktykuje się coś tak pełnego sadyzmu. Problemy, jakie to stwarza, są wręcz niewyobrażalne. Tra- dycja to czy nie, to wszechobecne pastwienie się nad ko- bietami musi się skończyć. Gdyby tak pocięto genitalia jakiegoś mężczyzny i niezdarnie go pozszywano, to zarę- czam, że skończyłoby się na jednym razie. Jak można chcieć obcować fizycznie z kobietą, której ból nigdy się nie kończy? Ta historia doprowadziła mnie do łez i napisałam — 241 — do Equality Nów z prośbą o informację, jak mogłabym pomóc. A teraz list adresowany do mnie: Wiele opowiedziano już tragicznych historii i zapewne jeszcze wiele będzie opowiedzianych, ale w całych dziejach kultury nie znajdzie się, Waris, czegoś bardziej potwornego niż to, co ci ludzie robią swoim dzieciom. Płaczę i głęboko im współczuję, kiedy o tym czytam. Chcę zrobić coś, żeby im pomóc, ałe nie wiem, co mogłaby zrobić pojedyncza osoba. Ogrom wyrazów wsparcia natchnął mnie otuchą. Dostałam tylko dwa listy krytykujące mnie. Nie zdziwiłam się, że zostały wysłane z Somalii. Udzielałam kolejnych wywiadów, przemawiałam w szkołach i organizacjach międzynarodowych - wszędzie, gdzie tylko mog- łam nagłośnić ten problem. Nastąpiło kolejne zrządzenie losu. Pewna wizażystka prze- czytała w samolocie mój wywiad z „Marie Claire" i pokazała go swojej szefowej Barbarze Walters*. Barbara powiedziała mi później, że tak nią to wstrząsnęło, iż nie była w stanie dokończyć swojego artykułu. Uznała, że należy zająć się tym problemem, i postanowiła włączyć moją historię do swojego programu „20/20". Producentem została Ethel Bass Weintraub. Wywiad pod tytułem „Uzdrawiająca podróż" zdobył nagrodę. Podczas wywiadu z Barbarą zachciało mi się płakać, bo po- czułam się, jakbym była naga. Wywiad prasowy daje poczucie dystansu; kiedy rozmawiałam z Laurą, byłyśmy po prostu dwie- ma kobietami siedzącymi w restauracji. Podczas kręcenia * Czołowa amerykańska dziennikarka telewizyjna, prowadząca talk-shows o niebywałej oglądalności (przyp. tłum.). — 242 — „20/20" tymczasem miałam opowiadać najgłębsze tajemnice mojego życia, stojąc oko w oko z kamerą, i to w zbliżeniach - zupełnie jakby mnie ktoś rozpruł i ujawnił moją duszę. „Uzdrawiająca podróż" poszła w eter w lecie 1997 roku. Wkrótce potem zadzwonili z mojej nowojorskiej agencji, że szukają mnie ludzie z Organizacji Narodów Zjednoczonych. Obejrzeli „20/20" i koniecznie chcą ze mną rozmawiać. Fundacja Ludnościowa ONZ zaprosiła mnie do udziału w walce przeciwko obrzezywaniu kobiet. We współpracy ze Światową Organizacją Zdrowia opracowała dane statystycz- ne przedstawiające faktyczny rozmiar problemu. Kiedy przyj- rzałam się tym liczbom, stało się dla mnie jasne, że to rzeczy- wiście nie tylko mój problem. Obrzezywanie kobiet albo, bar- dziej uczenie, okaleczanie żeńskich organów płciowych* prak- tykowane jest w dwudziestu ośmiu krajach Afryki. Według szacunków ONZ, na świecie żyje 130 milionów obrzezanych kobiet, a 2 miliony rocznie, czyli 6 tysięcy dziennie pada ofia- rą tej praktyki. Zabieg w większości wypadków wykonywany jest w prymitywnych warunkach przez akuszerki i inne wiej- skie kobiety. Nie są stosowane żadne środki znieczulające. Dziewczynki są cięte tym, co jest pod ręką: żyletkami, nożami, kawałkami szkła, ostrymi kamieniami, a w niektórych rejo- nach - zębami. Zasięg zabiegu jest różny w zależności od rejonu i miejscowych zwyczajów. Usuwana jest przynajm- niej żołądź łechtaczki, co ma pozbawić kobietę przyjemności z seksu do końca życia. Czym innym jest infibulacja, wykony- wana u 80 procent kobiet somalijskich - to właśnie spotkało mnie