To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- Gotów do działań, sir. - Sługa ,,Zero Jeden”, jesteśmy gotowi na twoją transmisję. - Zrozumiałem, Dix. Włączę nadajnik, kiedy doliczę do zera. Dziesięć… dziewięć… osiem… - Systemy Aegis, zdjąć pozycję helikoptera. - Tak jest, sir. Mamy pozycję i ustaliliśmy punkt wyjściowy. - Dobra. Przerwać namiar i wyłączyć system. - Beltrain wszedł z powrotem na kanał radiowy. - ,,Zero Jeden”, mamy namiar. Rzucaj flarę i zabieraj się stamtąd. - Zrozumiałem, flara zrzucona, a my uciekamy. Beltrain przeszedł na drugą stronę BCI i stanął za operatorem stacji SLAM. - System włączony, sir - zameldowała artylerzystka, trzymając rękę na joysticku. - Pocisk załadowany. Celowanie pasywne sprzężone z kontrolą Aegis, naprowadzanie aktywne gotowe do przyjęcia celu. Komora wytrzutni otwarta i potwierdzona wzrokowo. Ostatnie fazowe zabezpieczenia wyłączone, a testy wstępne wypadły pozytywnie. - Strzelajcie. Kiedy pocisk przekroczył szczyt swojego łuku, włączyła się termograficzna kamera telewizyjna, przeszukując morze i wychwytując krę niemal od razu. Na ekranie celowniczym w BCI widniała jako ciemny, nieregularny lształt na tle jeszcze ciemniejszego oceanu. Jasna gwiazda, energia termiczna promieniująca z flary, płonęła niemal na środku kry. Operator systemu ustawił przecięcie nici celowniczych na flarze i wcisnął spust aktywatora, naprowadzając pocisk na cel. SLAM pomknął w dół, a dymiąca gwiazda w środku krzyża celowniczego urosła, wypełniając cały ekran. Nagle obraz telewizyjny załamał się i zgasł, nadajnik przestał istnieć. - No, chyba poszło całkiem nieźle - powiedział Beltrain, a w jego głosie zabrzmiała nuta satysfakcji. Arkady i Gus nie mogli zobaczyć, jak masa pokruszonego lodu wylatuje w powietrze, dostrzegli jedynie błysk błękitnego światła we mgle. - Kopuła w dół, Gus. Głębokość sto metrów. Sonar uderzył o fale, a Grestowicz obserwował wskaźnik zanurzania w miarę, jak rozwijała się lina. Zatrzymał bęben i zaczął uważnie nasłuchiwać. Środowisko akustyczne w dalszym ciągu wibrowało od eksplozji i Gus dopiero po kilku minutach zdołał coś wyłowić wśród nakładających się na siebie ech. Trzask i zgrzyt metalu, bulgot ulatniającego się powietrza i szu-szu-szu szybko obracającej się śruby, wszystko nagle zagłuszone przez natarczywy, pulsujący warkot. - Mam go. Śruby, namiar rzeczywisty trzy pięć zero, oddalają się. Dużo krótkich metalicznych dźwięków. Właśnie włączył pompę zęzową. Trafiliśmy go, poruczniku! Uszkodziliśmy go i ucieka! - Tak jest! - wrzasnął Arkady. - Punkt dla załogi na statku. Dobra robota! - Wcisnął klawisz na brzegu zbiorczej konsolety celowniczej. - ,,Szara Dama”, ,,Szara Dama”. Tu ,,Sługa Zero Jeden”. Atak się powiódł. Potwierdzamy, że Argentyńczyk został uszkodzony i usiłuje się wycofać w kierunku północno-zachodnim. Czy mamy go dalej ścigać? Odpowiedź Amandy Garrett nadeszła niemal w tej samej chwili. - Nie, ,,Zero Jeden”! Powtarzam, nie! Powrócić na statek! Natychmiast! W POBLIŻU ANTARKTYCZNEGO POLA LODOWEGO OSIEMDZIESIĄT SIEDEM KILOMETRÓW NA PÓŁNOCNY ZACHÓD OD CAPE LLOYD 26 marca 2006 roku, godz. 17.20. ,,Cunningham” podążał w kierunku zewnętrznej krawędzi chłodnego frontu, a na szybie okna mostkowego osiadał ładny, sypki śnieg, topniejąc i mieszając się z kropelkami piany pryskającej z wierzchołków fal. - Ken, obejmij dowodzenie! - zawołała Amanda, wyciągając z szafki swoją parkę. - Idę na rufę nadzorować przyjęcie helikoptera. Jeśli zajdzie potrzeba, przekażę ci polecenia dotyczące sterowania. Na razie wejdź na kurs trzy zero zero i steruj baksztagiem na otwarte morze. To położy wiatr w poprzek lądowiska i jednocześnie da nam trochę przestrzeni z daleka od pola lodowego. - Tak jest- odpowiedział pierwszy oficer, zajmując miejsce na fotelu kapitańskim. - I zgaś system Czarna Dziura. Arkady będzie mógł trafić do domu po termicznym widmie okrętu. - Wszystko wykonam. Niech pani tam na siebie uważa, kapitanie. Robi się paskudnie. - Zajmij się statkiem, Ken. Nic mi nie będzie. Główny korytarz wiodący na poziom otwartego pokładu nadbudowy roił się od ludzi z sekcji lotniczej