To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Skanery, lasery, kieszonkowe komputery i inne nowe technologie opanowują apteki, domy towarowe, sklepy dyskontowe, księgarnie, sklepy ze sprzętem elektrycznym, z artykułami stalowymi, odzieżowe, specjalistyczne i wszelkiego rodzaju butiki. Na tych rynkach producenci stanęli także twarzą w twarz z bystrzejszym, bardziej pewnym siebie, niemal aroganckim przeciwnikiem. „Jeśli na swych produktach nie masz kodu paskowego, nie siedź i nie czekaj, ponieważ nie wystawimy zamówienia" — stanowczo zapowiada tablica wywieszona w dziale zakupów firmy Toys-R-Us, posiadającej 313 wielkich sklepów z zabawkami. Wraz ze zmianami władzy żądania detalistów stają się coraz bardziej natarczywe. Wal-Mart, czwarta pod względem wielkości sieć supermarketów w USA, pomija 100 tysięcy dystrybutorów niezależnych producentów, porozumiewając się bezpośrednio ze swymi dostawcami. Firma domaga się, by przedsiębiorstwa typu Gillette zmieniały sposoby dostaw. Niegdyś bardziej wyrozumiały, Wal-Mart żąda dziś, aby wszystkie jego zamówienia były realizowane ze stuprocentową dokładnością — pod względem liczby, rozmiaru i wyboru modelów produktów. Dostawy mają być wykonywane według harmonogramu Wal-Marni, a nie zgodnie z grafikiem dostawcy. Niewypełnienie zamówienia lub dostawa w ostatniej chwili może spowodować konieczność poniesienia do- 145 datkowych opłat przez dostawcę tytułem kary umownej lub „kosztów manipulacyjnych". W ten sposób producentów przyciska się do muru: albo zwiększą swe zapasy, albo zainstalują nowe, bardziej zaawansowane technologie do racjonalizacji masowej produkcji, wykonując raczej krótsze niż dłuższe serie produktów i tym szybciej obracając gotówką. Obie opcje są kosztowne. Jednocześnie detaliści wprowadzają bardziej rygorystyczne standardy kontroli — biorąc pod uwagę nawet jakość druku na opakowaniu. Sprawa z pozoru trywialna jest tu sprawą kluczową, ponieważ wiele informacji, od których w dużym stopniu zależy dziś władza detalisty, zawiera się w kodzie paskowym, a nędzna jakość wydruku oznacza, że skanery mogą nie odczytać kodu z należytą dokładnością. Niektórzy handlowcy grożą obciążeniem dostawcy odpowiedzialnością za niemożność prawidłowego odczytania kodu przez skanery kasowe. Milionom klientów zdarza się oczekiwać w kolejkach do kas i patrzeć, jak kasjerka po wielekroć przesuwa produkt nad czytnikiem skanera, zanim ten prawidłowo odczyta elektroniczną wiadomość. Jakże często kasjerka musi ręcznie wprowadzać cenę lub kod produktu do kasy. W rezultacie niektórzy właściciele sklepów grożą dziś: „Jeśli mój skaner nie może odczytać twojego kodu, to masz problem. Nie mogę kazać kasjerce po kilka razy próbować odczytać kod, a klientowi — czekać w kolejce. Jeśli skaner nie czyta kodu, wrzucimy towar do siatki klienta i nie będziemy za niego pobierać opłaty. Rozdamy cały zapas waszych produktów i wstrzymamy wszelkie płatności dla was!". Nikt nigdy w taki sposób nie przemawiał do wielkich przedsiębiorstw, ale nikt wówczas nie był w posiadaniu informacji, którą dziś mają detaliści. Informacje te są tak istotne, że niektórzy producenci płacą za nie detalistom — albo bezpośrednio, albo w zamian za usługi, lub też poprzez firmy pośredniczące, które kupują dane od detalistów i sprzedają je producentom. PODWÓJNA ZAPŁATA Rywalizacja przy kasie oznacza także istotne konsekwencje dla klienta — oraz dla całej gospodarki. Pośród innych spraw powinna ona dopomóc nam w przemyśleniu naszych anachronicznych założeń co do odpowiednich ról producentów i konsumentów. Na przykład w świecie, w którym pieniądz jest „zinfor-matyzowany", informacja zaś „zmonetaryzowana", konsument płaci za każdy zakup podwójnie: najpierw pieniędzmi, a potem — zapewniając informację posiadającą wartość pieniężną. Klient zazwyczaj oddaje tę informację za darmo