To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Spojrzałam i zbaraniałam. Okno wyglądało jak pomalowane na biało. _ Co to...? - To ta wstrętna mgła z Glasgow. U nich była wczoraj - słyszałam przez radio. A dziś przyszła do nas. Trafiło nas. Nigdzie dziś się nie da wyjść. -Mgła... - Przychodzi z regularnością zegarka. Dzień wcześniej jest w Glasgow, potem u nas. Zaparzę ci mocnej herbaty, na pewno dobrze ci zrobi. I solidny posiłek. Nie przywykłaś do takiej wilgoci. W dodatku od północy idzie burza. Dlatego powietrze jest takie ciężkie. Połknęłam trzy tabletki, po czym wzięłam swoje rzeczy i spiesznie ruszyłam do łazienki. Mimo panującego tam przeraźliwego zimna wzięłam gorącą kąpiel, dodając do niej babcinych olejków. Zabrałam też ze sobą rzeczy do prania. Musiałam je wyprać ręcznie, bo babcia nie miała pralki, a mnie się już kończyła czysta bielizna. Cisnęłam ubranie, zanurzyłam się w parującej wodzie i dalej rozmyślałam o wydarzeniach dzisiejszej nocy. Tym razem przyszedł mi do głowy nowy pomysł, nad którym sporo się zastanawiałam. Mając jakieś mgliste przeczucie, że dom nie chce mnie z siebie wypuścić, jednocześnie ciekawa byłam, co się stanie, jeśli mimo to spróbuję uciec. Oczywiście, dom pozwalał mi jeździć do dziadka, gdyż - jak się domyślałam - pasowało to w jakiś sposób do ogólnego celu. Pałętałam jednak podświadomy niepokój, jaki odczuwałam w mieszkaniu wuja Williama, i nie odstępujące mnie pragnienie powro-u ^° babci. A potem, jak dom mnie zatrzymywał, gdy wychodzi- 111 łam na wrzosowisko. Najwyraźniej usiłował on zaszczepić w mojej świadomości niechęć do wychodzenia na zewnątrz. Teraz, relaksując się w luksusowej kąpieli, próbowałam odgadnąć, co by było, gdybym zebrała się w sobie i spróbowała się stąd wyrwać. Czy dom by mnie puścił? Dobre sobie, a cóż on może zrobić, żeby mnie powstrzymać?! Przecież to nonsens - myślałam, wycierając się energicznie w rześkim powietrzu łazienki. Co za śmieszna bzdura - uważać, że się jest więzionym przez dom! Naturalnie, że mogę wyjechać, kiedy tylko zechcę. Tylko że to nie byłoby ładnie wobec babci. Nie mogę też wrócić do Los Angeles zaledwie po czterech dniach. Powinnam zostać jeszcze trochę, dotrzymać babci towarzystwa, odwiedzać dziadka i odnowić rodzinne więzi za oceanem. A więc wyjadę, gdy uznam za stosowne. Jedzenie było doskonałe, ale mnie zupełnie nie smakowało. Mimo to wmusiłam w siebie trochę. Pod troskliwym nadzorem babci wkładałam widelcem do ust kawałki panierowanej ryby i chrupiące frytki. - Wyschły ci już włosy, kochanie? Włożyłam palec pod ręcznik, którym miałam okręconą głowę, i sprawdziłam. - Chyba tak. - Dlaczego nie usiądziesz przy piecyku i nie wysuszysz ich porządnie? Wolałabym, żebyś się nie przeziębiła. Elsie i Ed dziś z pewnością nie przyjadą, nigdy nie wychodzą z domu w czasie silnej mgły. Jeszcze raz spojrzałam w okno, nie wierząc własnym oczom. Powinno tam być podwórko, ceglany mur, zielona furtka i kikuty róż, ale nie było widać absolutnie nic. Nigdy jeszcze nie widziałam tak gęstej i tak białej jak mleko mgły. - Kiedy ona się podniesie? - Myślę, że do wieczora. Ale przysuń się do ognia! Leniwie rozczesywałam włosy w cieple płynącym od piecyka 112 e chciałam już przysuwać się bliżej, bo pokój i tak był zbyt rżany. Ale babcia tak bardzo się przejęła moim zdrowiem, ł szcza że przed chwilą wyszłam z wanny. Musiałam więc nić Czesząc się, kontemplowałam płomienie gazu i snułam arzenia o czwórce spotkanych w nocy ludzi. Słysząc, że babcia zmywa w kuchni naczynia (zabroniła mi wchodzić), podniosłam album Townsendów i otworzyłam na tamtej stronie. Ogarnęło mnie to samo uczucie co w nocy - dziwne wrażenie na widok efektu pracy pana Camerona, którą oglądałam przecież na własne oczy. Niesamowite było patrzeć na to zdjęcie, pożółkłe i kruche, przez tyle dziesięcioleci, dzień po dniu od roku 1890, tkwiące w tym albumie, podczas gdy ja kilka godzin temu byłam naocznym świadkiem jego narodzin. Czas wyprawiał z nami swoje cuda i sztuczki. Prądy i zawirowania potężnej rzeki Czasu były dla mnie zagadką. Przypomniał mi się jakiś cytat: „Mówisz, że Czas płynie? Ach, nie! Niestety, Czas pozostaje, to my płyniemy?" Czy takie jest wyjaśnienie? Że to nie czas ucieka, tylko my przemijamy, on bowiem stoi w miejscu? A jeśli ktoś znalazłby sposób, żeby się zatrzymać, mógłby również spojrzeć w tył... - Gdzie to znalazłaś? Żachnęłam się. -Co? Babcia zmęczona opadła na fotel, do końca podpierając się laską. Czy ona też w tej chwili istnieje w jakimś innym wymiarze jako młoda kobieta? Czy cofać się w czasie można tylko po to, by zobaczyć ludzi nieżyjących? Czy można zobaczyć siebie samego z dalekiej przeszłości? - Znalazłam to w salonie