To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Pocztkowo Caleb nie odró|niB dzwiku spadajcych kropli i uderzeD fali o kadBub brygu od cichego odgBosu zanurzanych w wodzie wioseB. OdgBos ten dochodziB z kilku miejsc. PrzesunB karabin, aby skierowa luf na najbli|szy cel, wystrzeliB i krzyknB: - Wszyscy na pokBad! Obracajc si zobaczyB, |e Kruk wstaje ze swojej kryjówki. Dzikie okrzyki zaczBy dobiega zza burty, towarzyszyB im gBo[ny tupot nóg zaBogi. Caleb biegB do drugiego karabinu zamocowanego na relingu. W poBowie drogi zauwa|yB, |e Kruk trzyma jego pistolet w wyprostowanych rkach, celujc w niego. ZBapaB bosak i uderzyB wycignite rce; w tym samym momencie nastpiB wystrzaB. Kula przeszBa mu koBo ucha. Caleb rzuciB si na kobiet i wydarB jej pistolet z rk. Gdzie[ z lewej burty rozlegB si wystrzaB z dziaBa, a zaraz potem plusk przewróconego czóBna. Krak krzyknBa co[ w swoim ojczystym jzyku. Caleb zBapaB j i trzymaB ramieniem za szyj, aby uniemo|liwi dalsze ostrze|enia. Wtedy wpiBa paznokcie w jego goB rk, szarpic si jak |bik. Wkrótce wszystko ucichBo, sBycha byBo tylko spadajce krople i chlupot 256 Janet Dailey wody. Kruk przestaBa stawia opór, ale jej ciaBo byBo spr|one, gotowe podj walk, gdyby daB jej szans. Zbli|yB si Hicks, ostro|nie zerkajc na kBbic si mgB. - Co pan my[li, kapitanie? - Oni nie bd ponownie próbowa, przynajmniej nie od razu - wyraziB swoje przypuszczenia Caleb. - Niech zaBoga na wszelki wypadek zostanie na swoich stanowiskach i... - spojrzaB na swojego czarnowBosego wiznia - przy[lij kogo[ do mojej kabiny z BaDcuchami i kajdanami. - Aye, sir. Zdejmujc rk z gardBa Kruka Caleb zBapaB j za nadgarstek i wykrciB rami wysoko do tyBu, a potem zaprowadziB do kabiny. WepchnB dziewczyn do [rodka i zamknB drzwi. UderzyBa o stóB. Jak osaczone zwierz szybko si obróciBa ku wrogowi, przyciskajc si plecami do stoBu. PatrzyBa na niego z nienawi[ci bByszczc w czarnych oczach. Caleb podniósB pistolet, który mu ukradBa, i skierowaB go luf do góry. - My[l, |e byBaby[ zadowolona, gdyby udaBo si rozwali mi tym gBow, prawda? - WBo|yB broD z powrotem do puzdra. W uBamku sekundy rzuciBa si na niego