To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

W ogóle nie przejmował się paradoksami, które ujawniła publiczna debata. Szydził z ostrożności Trockiego. Nie zwracał szczególnej uwagi na obawy i praktyczne sugestie Stalina. Twierdził, że Rosja Sowiecka będzie mówić o pokoju jedynie z „polskimi robotnikami i chłopami”16. Rozwścieczył go Radek, który ośmielił się wyrazić opinię, że polscy robotnicy i chłopi nie powitają Armii Czerwonej z otwartymi ramionami. Zwrócił się więc do innego Polaka, Unszlichta, który powiedział mu to, co chciał usłyszeć17. Dopóki przebieg wojny polskiej był pomyślny, Lenin pozwalał jej się toczyć. W istocie rzeczy był coraz bardziej pewny swego. Sukcesy Budionnego w Galicji i ogromna koncentracja sił na Białorusi wydawały się uzasadniać jego optymizm. Kiedy w połowie lipca sytuacja dyplomatyczna wymagała formalnej decyzji, Lenin się nie wahał. Chciał, by Armia Czerwona wkroczyła jak najszybciej do centralnej Polski. 17 lipca bez większych trudności nakłonił Politbiuro do podjęcia tej kluczowej decyzji - wbrew opinii Trockiego (przedstawionej jako stanowisko Najwyższego Dowództwa), aby zatrzymać ofensywę i poczekać na dalszy rozwój wydarzeń. Przeciągnął na swoją stronę pięciu pozostałych członków Biura. W tym czasie Tuchaczewski przebył już ponad połowę drogi ku Wiśle. W czerwcu 1920 roku Front Zachodni został uformowany, więc w lipcu, po niemal czterech miesiąch przygotowań, Armia Czerwona rozpoczęła wreszcie atak na Polskę. Po raz pierwszy w swoich dziejach państwo sowieckie spróbowało zgromadzić znaczną część wszystkich swoich sił na jednym froncie, aby przeprowadzić kampanię przeciw obcemu państwu. Zachęceni przykładem Brusiłowa Sowieci postanowili powołać do wojska wszystkich dawnych carskich oficerów i podoficerów. Nad zaciągiem sprawowała pieczę komisja kierowana przez Glezarowa. Do 15 sierpnia powołano w sumie 314 180 ludzi18, dzięki czemu znacznie podniosła się liczba wyszkolonych i wyspecjalizowanych żołnierzy. Warto zauważyć, że wszyscy dowódcy w armii Tuchaczewskiego - Kork, Łazariewicz, Sołłogub i Siergiejew - to dawni carscy pułkownicy. Tych, których nie można było powołać, zachęcano do zgłaszania się na ochotnika: Potrzebujemy ochotników! Was, młodych przedstawicieli proletariatu! Was, sumiennych chłopów! I was, wszystkich szlachetnych członków inteligencji! Was, oficerów rosyjskich, którzy zrozumieliście, że Armia Czerwona broni Wolności i Niepodległości narodu rosyjskiego. Front Zachodni wzywa was wszystkich TROCKI19. Jednym z tych, którzy odpowiedzieli na wezwanie, był Włodzimierz Majakowski. To trudne dziecko ruchu rewolucyjnego (którego poemat epicki 150 000 000 - wyrażający ówczesne odczucia autora - miał zostać potępiony przez Lenina jako przykład „komunizmu chuligańskiego”20) porzuciło na pewien czas poezję i przyłączyło się do wysiłku wojennego. Majakowski został zatrudniony w Sowieckiej Agencji Prasowej ROSTA, gdzie wykorzystywał swoje talenty do projektowania plakatów propagandowych. 19 maja wygłosił dla swoich kolegów wykład na temat jedności sztuki i poezji w propagandzie21. Do pracy na rzecz wojny włączono znaczną część cywilów. W dwudziestu czterech guberniach zachodniej Rosji ogłoszono stan wyjątkowy. Produkcja sprzętu wojskowego i transport militarny miały absolutny priorytet. Członkowie partii bolszewickiej zostali zmobilizowani en masse. W sierpniu w szeregach znalazło się sześćdziesiąt pięć procent składu osobowego partii, czyli 280 tysięcy komunistów22. Powracali nawet dezerterzy. Dzięki gwarancjom nietykalności milion z około dwóch i pół miliona żołnierzy, którzy zimą porzucili szeregi Armii Czerwonej, teraz znalazło drogę powrotną23. Liczebność Armii Czerwonej zdecydowanie wzrosła. 1 sierpnia przekroczyła pułap pięciu milionów. Słusznie mówiono w tym przypadku o „gębach” (jedoki), ponieważ żołnierze zjedli jedną czwartą zasobów pszenicy na rok 1920 i było ich znacznie więcej niż karabinów. Tylko jeden na dziewięciu może być uznany za „żołnierza walczącego” (bojec). Mimo to w ciągu 1920 roku na front polski wysłano niemal 800 tysięcy ludzi, przy czym 402 tysiące skierowano na Front Zachodni, a 355 tysięcy uzupełniło armie Frontu Południowo-Zachodmego w Galicji. Nie da się sporządzić ogólnego bilansu sił. Wydaje się, że Sowieci dysponowali na zachodzie 790 tysiącami ludzi. Tuchaczewski miał tak wielu żołnierzy, że nie wiedział, co z nimi robić - dokładne wyliczenia nie mają więc większego sensu. Sam Tuchaczewski twierdził, że ma 160 tysięcy ludzi gotowych do walki, podczas gdy Piłsudski szacował liczebność przeciwnika na 200-220 tysięcy. Kakurin podaje następujące dane: 90 509 „bagnetów” i 6292 „szable” po stronie sowieckiej oraz 86 000 „bagnetów” i 7500 „szabel” po stronie polskiej, z czego na linii znajdowało się faktycznie 37 00024. W każdym razie na obszarze przyfrontowym Sowieci mieli wyraźną przewagę, wynoszącą zapewne 50 tysięcy ludzi. Ich siły na Froncie Zachodnim były podzielone na pięć armii. 4 armia Sfergiejewa nad Dźwinąz czterema dywizjami piechoty i dwiema kawalerii; 15 armia Korka w Połocku z pięcioma dywizjami piechoty, nowa 3 armia Łazariewicza w Leplu z czterema dywizjami piechoty i brygadą kawalerii; 16 armia Sołłoguba nad Berezyną z pięcioma dywizjami piechoty oraz Grupa Mozyrska Chwiesina na południowym skrzydle z dwiema połączonymi dywizjami. Naprzeciw nich stały trzy armie polskie: 1 armia gen. Zygadłowicza, 4 armia gen. Szeptyckiego (jednocześnie dowódcy Frontu) w Borysowie oraz Grupa Poleska gen. Sikorskiego nad Prypecią. Problemem Tuchaczewskiego nie była liczebność, lecz organizacja wojska. Musiał sprawić, by transport i zaopatrzenie wzniosły się na poziom zdecydowanie przekraczający standardy wojny domowej. Sama 4 armia zgromadziła około 7400 podwód; 16 armia zarekwirowała ich 16 000. Przygotowano kuchnie polowe i zapasy żywności. Zreperowa-no tory kolejowe i całkowicie odbudowano strategiczne mosty, np. most na Dźwinie w Połocku. Wzmocniono artylerię. Na front sprowadzono 595 dział, osiągając w ten sposób trzykrotną przewagę. Niezbędne były również potężne i zwinne siły uderzeniowe. W tym celu utworzono 3 korpus kawalerii - „Kawkor” - pod dowództwem Gaja Dmitrijewicza Gaja. Tuchaczewski dobrze znał Gaja. Tak jak on, Gaj był młody, przystojny i pewny siebie. Przyszedł na świat w 1887 roku w Tebrizie w Persji jako Gajk Bżyszkjan, najstarszy syn ormiańskiego socjalisty-emigranta; nazwisko zmienił podczas służby w armii carskiej. Przez kilka lat mieszkał w Tyflisie, gdzie jako nastoletni dziennikarz posługiwał się swoim pierwszym, rewolucyjnym pseudonimem „Bandor” (robotnik) i gdzie zasłużył sobie na pięcioletni wyrok więzienia. W 1914 roku, jako 21 -letni młodzieniec, został powołany do wojska. Dowodził batalionem na froncie tureckim i został dwukrotnie odznaczony za odwagę: Krzyżem św. Jerzego (IV klasy) i Orderem św. Anny (IV klasy)