To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Reflektory wyławiały z mroku jedynie kilka metrów przestrzeni przed autem, można się było jednak domyślać, że teren opada tu coraz większą stromizną, być może kończy się nawet pionowym urwiskiem, tak samo, jak na obrzeżu polany. - Nie damy rady! - zawołał Levine. - Jest zbyt stromo! - Musimy! - Nie wygłupiaj się! - pisnął biolog. - Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Straciliśmy dzieciaka. Przykro mi z tego powodu, ale nic już nie poradzimy. Thorne zerknął na niego. - Jemu nawet do głowy nie przyszło, że można zostawić ciebie na łasce losu. A ty tak łatwo się poddajesz? Zakręcił energicznie kierownicą i skierował jeepa w dół zbocza. Samochód pochylił się mocno i zaczął coraz szybciej staczać się ze skarpy. - Stój! - wrzasnął Levine. - Zabijesz nas obu! - Trzymaj się! Podskakując na nierównościach pędzili w mroczną dżunglę. SZÓSTA KONFIGURACJA W rejonach o zbliżonym charakterze jednocześnie załamuje się porządek Zaczynają maleć szansę przetrwania pojedynczych elementów i odizolowanych grup. IAN MALCOLM POGOŃ Motocykl pędził przez trawiastą równinę. Kelly jedną ręką obejmowała Sarę, a w drugiej ściskała karabin, który wydawał jej się bardzo ciężki, bolały ją już mięśnie. Na wszystkich nierównościach podskakiwała na siodełku, a pęd powietrza zsuwał jej włosy na twarz. - Trzymaj się mocno! - krzyknęła Harding. Księżyc ponownie wyjrzał zza chmur, wysoka trawa srebrzyła się w jego blasku. Raptor gnał susami jakieś czterdzieści metrów przed motocyklem, co rusz promień reflektora wyławiał go z ciemności. Dzielący ich dystans systematycznie malał. Kelly nie zauważyła żadnych innych zwierząt na równinie, tylko w oddali przesuwało się z wolna stado apatozaurów. Kiedy jeszcze bardziej się zbliżyły do dinozaura, ten zaczął biec, balansując wyprężonym ogonem; tylko od czasu do czasu nad trawą pojawiała się jego głowa. Sara skierowała motocykl na prawo od zwierzęcia i po chwili zrównały się z uciekającym raptorem. Wreszcie odchyliwszy głowę do tyłu zawołała prosto do ucha dziewczyny: - Przygotuj się! - Co mam robić? Kelly spojrzała na kołyszący się rytmicznie ogon drapieżnika. Harding jeszcze trochę przyspieszyła i motocykl znalazł się na wysokości torsu raptora. - W szyję! - krzyknęła. - Strzelaj w szyję! - Gdzie? - W szyję! A zresztą, wszystko jedno! Kelly z wysiłkiem uniosła karabin. - Teraz? - Nie! Zaczekaj! - krzyknęła Sara, gdyż dinozaur na widok motocykla odskoczył w bok i pognał szybciej. Kelly po omacku usiłowała odbezpieczyć broń. Ciężka kolba obijała jej ramię, cały świat podskakiwał przed oczyma. Wymacała w końcu bezpiecznik i pchnęła go do przodu. Uniosła drugą rękę, lecz szybko z powrotem objęła Sarę w pasie. Powinna oburącz przytrzymać karabin, a w tym celu musiała puścić Harding, co oznaczało... 301 - Teraz! - zawołała Sara. - Ale nie mogę... - Już! Strzelaj! Harding koncentrowała się na prowadzeniu pojazdu równolegle do umykającego drapieżnika. W tej chwili dzieliło ich zaledwie dwa metry przestrzeni. Kelly czuła wyraźnie fetor bijący od raptora, który w tej samej chwili obrócił łeb i syknął odstraszająco. W pośpiechu nacisnęła spust. Karabin szarpnął jej się w rękach i dziewczyna pospiesznie objęła Sarę. Drapieżnik gnał dalej. - Co się stało? - Chybiłaś! Kelly z niesmakiem pokręciła głową. - Nie przejmuj się! Następnym razem pójdzie ci lepiej! Podjadę trochę bliżej! Ponownie skierowała motocykl śladem zwierzęcia i zrównała się z nim. Ale tym razem raptor nie czekał bezczynnie: kiedy tylko dostrzegł pojazd, wykręcił szyję i natarł tępo zakończonym pyskiem na ludzi. Sara błyskawicznie szarpnęła kierownicą i odjechała w bok. - Sprytny łobuz, prawda?! - zawołała. - Woli nie ryzykować! Przez chwilę drapieżnik biegł za nimi, nagle skręcił ostro i pognał w głąb kotliny. - Kieruje się w stronę rzeki! - krzyknęła Kelly. Harding przyspieszyła, motocykl skoczył do przodu. - Jak tam jest głęboko?! - Nie wiem! - odkrzyknęła dziewczyna. Próbowała sobie przypomnieć dokładnie, jak stado raptorów pokonywało rzekę. Uzmysłowiła sobie, że po wejściu do wody zwierzęta zaczynały płynąć. A to oznaczało... - Więcej niż metr?! - zawołała Sara. - Tak! - To kiepsko! Raptor biegł dziesięć metrów przed nimi. Zmieniła się otaczająca ich roślinność, w gęściejszej trawie o grubszych źdźbłach siedziały chmary cykad, które powitały intruzów głośnym, chrapliwym graniem. Teren stał się bardziej nierówny, motocykl podskakiwał wysoko, rzucało nimi na boki. - Nie widzę gruntu! - zawołała Sara. - Trzymaj się mocno! Skręciła w lewo, prosto na uciekającego raptora. Nieuchronnie zbliżali się do rzeki, zwierzę coraz częściej ginęło w wysokiej trawie