To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

— Daniela! To niemożliwe! Nie mylisz się? — Zaraz sama zobaczysz. Chodź, pójdźmy do twojego pokoju. Taml nikt nam nie przeszkodzi. | 114 Kiedy weszły do pokoju Kate, Daniela zamknęła drzwi na klucz. Potem drżącymi rękami wydobyła relikwiarzyk z etui. Wskazała rysę na górnym brzegu złotej oprawy. — Patrz, to zarysowanie było tutaj już wtedy, kiedy pani Lentikow po raz pierwszy pokazała mi skrzyneczkę. — Ale przecież powiedziałaś mi, że relikwiarzyk był oprawą dla portretu zmarłego syna pani Lentikow... a tutaj jest obraz świętego. Daniela nerwowo kiwnęła głową. — Tak, tak, oczywiście, zaraz zobaczysz portret jej syna. Popatrz tutaj: pod tym rubinem ukryta jest sprężyna. Kto nie zna mechanizmu, nie może otworzyć relikwiarzyka. — A więc to jest relikwiarzyk? — Tak, a markiz o tym nie wiedział, chociaż ma to być rodzinna pa- miątka. A więc patrz: trzeba wcisnąć środkowy rubin głęboko w ornament. To mówiąc, Daniela nacisnęła kamień, wizerunek świętego obrócił się wokół własnej osi i ukazał się portret hrabiego Dymitra Smoleńskiego. Dziewczęta wydały okrzyk zdumienia, Kate dlatego, że ujrzała minia- turę, zaś Daniela dlatego, że nagle coś ją uderzyło w tym portrecie. W nie- pomiernym zdumieniu wpatrywała się w podobiznę młodego rosyjskiego oficera. Nagle zbladła jak płótno. — Mój Boże... — wyszeptała drżącymi wargami — mój Boże!... To dziwne... — Co takiego, Danielo? — Przypatrz się dobrze! Przez cały czas łamałam sobie głowę nad tym, kogo przypomina mi Stefan Kolniko. Teraz wiem: mężczyznę z tego portretu! Kate pochyliła się nad miniaturą. — Rzeczywiście. Masz rację. Ten tutaj mógłby być młodszym bratem pana Stefana. Daniela westchnęła. — Stefan się zdziwi, kiedy pokażę mu ten portret... Tak, ale teraz sama widzisz, że ten markiz jest co najmniej oszustem. Z całą pewnością nie jest to rodzinna pamiątka rodu Salvonich. Młody oficer na portrecie ma na sobie rosyjski mundur, a relikwiarzyk nie został wykonany przed kilku stuleciami we Włoszech, tylko przez rosyjskiego złotnika, w roku 1910 czy 1912, 115 i według projektu małżonka pani Lentikow. Jeśli powiązać to z tym, czego dowiedział się na temat markiza mój brat, musisz przyznać, że postać tego człowieka wydaje się co najmniej podejrzana. Kate nerwowo wciągnęła powietrze. — Ale co my z tym zrobimy? Daniela zastanowiła się przez chwilę. Potem powiedziała pośpiesznie: — Tu trzeba działać szybko. Obawiam się, że markiz ma wobec twego ojca złe zamiary. Niewykluczone, że już wyłudził od niego jakieś pieniądze. Zdaje się, że w portfelu markiza, kiedy go przedtem na chwilę otworzył, zauważyłam czek, wyglądający dokładnie tak, jak czeki wystawiane przez twego ojca! Kate przesunęła ręką po czole. — Masz rację. Musimy coś zrobić. Ale co? Czy mam opowiedzieć o wszystkim ojcu? Daniela energicznie potrząsnęła głową. — Nie, nie! Zaczekajmy z tym, dopóki nie porozmawiam z bratem i Stefanem. Twój ojciec mógłby wszystko popsuć. Brat i pan Kolniko doradzą mi, co robić. Ale muszę koniecznie z nimi porozmawiać. Jeszcze dzisiaj. Zrób coś, Kate, żebym mogła wyjść. I musisz mi dać relikwiarzyk. Kate, bardzo podekscytowana, kiwnęła głową. — Tak, tak będzie najlepiej. Powiem matce, że dałam ci wolne, żebyś mogła pójść do brata. I zapytam ojca, czy potrzebuje samochodu. Jeśli nie, będziesz mogła go wziąć. — To by było doskonale, mogłabym szybko zajechać. Nie masz pojęcia, jaka jestem zdenerwowana. Czy to nie cudowne zrządzenie losu, że markiz pojawił się właśnie w tym samym domu, co ja, i że przyniósł tu relikwiarzyk? — Tak, to jest jak cud. I teraz już rozumiem, dlaczego markiz tak bar- dzo nalegał na to, żeby nie pokazywać obrazu nikomu obcemu. Pewnie ma swoje powody, aby go ukrywać. Gdyby nie chciał zaimponować mojemu ojcu rzekomym rodzinnym klejnotem, pewnie by go tutaj nie przyniósł. Ale teraz pośpiesz się, Danielo. Ja idę do ojca. I od razu weź skrzyneczkę. Daniela pobiegła do swojego pokoju, a Kate poszła do ojca. — Czy potrzebujesz jeszcze dzisiaj wieczorem samochodu, ojcze? -— zapytała, obejmując go za szyję. Dyrektor Herder spojrzał na nią czule i z dumą. 116 — Nie, Kate, a dlaczego? — Panna Daniela chce odwiedzić brata, a ja nie chciałabym, żeby tak późno jechała sama. Mogłaby pojechać samochodem, skoro ty go nie potrzebujesz. — Oczywiście. Szofer pewnie zaraz wróci. — Dziękuję ci, ojcze. XV Stefan i Busso przyszli z pracy do domu. Christina podawała właśnie kolację. Żartując i przekomarzając się z Christina, zabrali się do jedzenia, a ona została chwilę, by zobaczyć, jak im smakuje. Kiedy po kolacji Christina sprzątała ze stołu, na dole rozległ się dźwięk dzwonka. » Stefan zerwał się od stołu. — To Daniela! — wykrzyknął. — Chyba nie przyszłaby tak późno. — A jednak, to na pewno ona. Zdaje mi się, że słyszałem samochód. Stefan pobiegł do drzwi, które w tej chwili otworzyły się i weszła Danie- la z Christina. Daniela przywitała się z panami, a Christina poszła do siebie. Stefan pomógł Danieli zdjąć płaszcz i wziął od niej kapelusz. Busso pytająco spoglądał na siostrę. — Co się stało, Danielo? Przychodzisz tak późno. I wyglądasz na zdenerwowaną. Masz takie kolory i oczy ci pałają. Coś złego? Daniela opadła na fotel, przycisnąła do piersi pakunek, w którym było etui z relikwiarzykiem. — Tak, braciszku. Coś niezwykłego. Ach, zupełnie nie mogę się uspokoić. I Daniela krótko opowiedziała o wszystkim. Odetchnąwszy nieco, uśmiechnęła się do Stefana i, ujmując jego rękę, powiedziała: — Wiesz, Stefanie, nareszcie wiem, kogo mi tak bardzo przypominasz — syna pani Lentikow. Zaraz zobaczysz, był tak podobny do ciebie, że mógłby być twoim młodszym bratem. 117 Wyciągając relikwiarzyk, Daniela opowiadała spiesznie, co się jeszcze wydarzyło. — A oto corpus delicti. Musicie mi pomóc, poradzić, w jaki sposób wydostać go z rąk markiza. Bo na pewno go nie oddam, musze go zwrócić pani Lentikow. Wypakowawszy etui, otworzyła je i wyjęła skrzyneczkę. Kiedy posta- wiła ją przed sobą na stole, Stefan, który z największym napięciem przysłu- chiwał się jej opowiadaniu, wydał z siebie głośny okrzyk. Wpatrywał się w relikwiarzyk z takim wyrazem twarzy, jakby nagle postradał zmysły. Brat i siostra patrzyli na niego z przestrachem. Twarz Stefana była śmiertelnie blada, jej rysy wykrzywił dziwny grymas. — Stefanie, co ci jest? — zapytała Daniela z przestrachem