To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Gdy kBadB j delikatnie na Bó|ku i poczuB przez batyst koszuli jej ciaBo, zakrciBo mu si w gBowie. Nagle zapragnB |ony tak bardzo, |e byB bliski utraty [wiadomo[ci. Nie panujc nad sob, usiadB obok, wycignB niepewnie rk i dotknB gstych rudych wBosów, mikkich jak jedwab. ChciaB je poczu na swoim policzku. Kate nawet nie drgnBa. WidziaB zarys jej piersi, poruszajcych si szybko pod wpBywem niespokojnego oddechu, a przez to jeszcze bardziej kuszcych. St. Clair nie my[laB, po prostu dziaBaB. Mo|e to tylko dziewicza nie[miaBo[ kazaBa Kate czeka, a| m| przejmie inicjatyw? PoBo|yB dBoD na piersiach |ony i zaczB je pie[ci. Katharine bByskawicznie odsunBa si od niego, wydajc peBen przera|enia okrzyk. OdskoczyBa i patrzyBa na Juliena, wycigajc rk w ge[cie obrony przed m|czyzn, jakby przed szatanem. Julien zamarB w bezruchu. GBboko odetchnB i z wysiBkiem cofnB dBoD. 192 - PragnBem ci zbyt mocno i zbyt dBugo. Przepraszam, |e ci przestraszyBem. Idz teraz spa. Rano wszystko bdzie wygldaBo inaczej. ZmusiB si, |eby wsta. Odruchowo przykryB |on koBdr. Nie wiedziaB, jak j uspokoi. My[l! teraz tylko o tym, |eby zerwa z niej t przeklt nocn koszul, pie[ci jej piersi dBoDmi i ustami, czu j, czu j caB, te dBugie, biaBe nogi rozchylone w miBosnym oczekiwaniu... - Spij teraz. Zobaczymy si rano. Julien chciaB, by jego gBos brzmiaB spokojnie, ale sam sByszaB, |e przepeBnia go po|danie. WstaB i wolno poszedB do swojego pokoju, sam nie wierzc w to, |e wBa[nie opu[ciB swoj oblubienic. W noc po[lubn nie posiadB Kate, nie uczyniB jej swoj |on. Kate odwa|yBa si poruszy dBugo po tym, jak Julien zamknB za sob drzwi. PodcignBa kolana pod brod, tak mocno jak tylko potrafiBa i zakopaBa si pod koBdr, szukajc ciepBa. DotknBa piersi, piersi, których on dotykaB. Po raz pierwszy w |yciu zdaBa sobie spraw z wBasnej kobieco[ci, mikko[ci swego ciaBa, swojej odmienno[ci, tego, czym byBa dla niego, dla m|czyzny. Wci| czuBa palce Juliena w swoich wBosach. OgarnBo j przera|enie i zaczBa pBaka