To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Nie ma się czego bać. Tym razem nie uciekała wzrokiem. Po chwilowym szoku stwierdziła, że jest piękny i bardzo męski. On też na nią patrzył, chcąc pogodzić słodki wizerunek jej ciała sprzed pięciu lat z tym, co widział dzisiaj. - Rozkwitłaś - powiedział po dłuższej chwili, a w jego głosie nie było ironii ani męskiej kpiny. Mówił tonem głębokim i miękkim, oglądając jej nabrzmiałe piersi, płaski brzuch, okrągłe biodra i długą, elegancką linię nóg. - W moich oczach jesteś piękniejsza niż Wenus - powiedział. - Twój widok, Meredith, zapiera mi oddech. - Mówisz to tak naturalnie - powiedziała z lekkim zdziwieniem. - Tak, bowiem kochałem się z tobą i znam twoje ciało jak swoje własne. Dotykaliśmy siebie w bardzo intymny sposób. Stanowisz teraz część mnie samego. To przecież naturalne, że chcę widzieć to piękne ciało, które tak blisko poznałem. 114 OJCIEC MIMO WOLI - No tak - uśmiechnęła się pomimo rumieńców. - A odpowiadając na twoje poprzednie pytanie - nie, Meredith, nie uważam cię za łatwą. Oboje wiedzieliśmy, że to nie będzie przypadkowe spotkanie. Wiedziałem, że jesteś dziewicą - mówiąc to głaskał jej ciemne włosy, a wzrokiem przebiegał po twarzy. Podniósł jej rękę ku wargom i z tkliwością całował dłoń. - Pobierzemy się i przeżyjemy wspólnie resztę życia. Dlatego jestem teraz przy tobie. Gdyby zależało mi tylko na seksie, mogłem to już dawno osiągnąć. - Nie żenisz się ze mną tylko ze względu na Sarę, prawda? Ani dlatego, że mnie pożądasz... - Za dużo mówisz i za bardzo się wszystkim martwisz. Chcę się z tobą ożenić. A ty - czy mnie poślubisz? - Tak - jej oczy zapłonęły. - Przestań więc się zadręczać. Wstał i przeciągnął się leniwie, a ona patrzyła nań z niemym podziwem. Otworzył komodę i wyciągnął granatową, jedwabną piżamę . Naciągnął spodnie na umięśnione nogi, a z górą od piżamy w ręku podszedł do łóżka, podniósł Meredith tak, by usiadła i nasunął rękawy na jej ramiona. - Będzie ekonomiczniej, jeśli się tym podzielimy - mruknął z udawaną powagą. - Zawsze spałem nago, ale od kiedy Sara jest tutaj muszę mieć coś na sobie. Ale nigdy nie nakładam góry od piżamy. Spojrzał na miękką wyniosłość jej piersi, na ciemne czubki nabrzmiałe w następstwie chwil namiętności. Nachylił się i przeciągnął po nich ustami, reagując z napięciem, gdy stwardniały mimo woli Meredith. - Nigdy nie czułem się bardziej mężczyzną niż teraz, kiedy cię dotykam - powiedział szorstko. Przytrzymała jego głowę przy swojej, sycąc się dotykiem ciepłych ust. OJCIEC MIMO W O L I U 5 - Czy będziemy spać razem? - spytała. - Musimy - mruknął, muskając wargami jej piersi. - Nie pozwolę ci odejść. Kiedy podniósł głowę powiodła rękę po jego szyi. - Ale Sara... - Sara będzie pierwszą, która się dowie, że chcemy się pobrać - odpowiedział. - Załatwię metrykę, w poniedziałek rano możemy zrobić badania krwi, a w dwa dni później będzie ślub kościelny. Czy ten czas wystarczy ci, żeby zlikwidować apartament w San Antonio i zgłosić zmianę adresu? - Tak - odpowiedziała. Ta niecierpliwość zdziwiła ją, ale bynajmniej nie zdenerwowała. Chciała zacząć żyć z nim - im szybciej, tym lepiej, zanim uświadomi sobie, co robi i zmieni zdanie. Nie zniosłaby, gdyby okazało się, że oświadczył się jedynie pod wpływem chwili. - Nie zmienię zdania - odczytał tę obawę w jej oczach. - Nie mam zamiaru wycofać się w ostatniej chwili, ani też nie powiem ci, że zaspokoiłem swój apetyt i już cię więcej nie pragnę. Chcę z tobą żyć i to nie w tym nowym stylu, bez zobowiązań i statusu prawnego. Dla mnie bycie z kimś jest nieodłącznie związane z tym, co się nazywa honorem. To słowo zostało zapomniane w naszym społeczeństwie, ale dla mnie znaczy piekielnie dużo. Jesteś mi na tyle bliska, że chcę ci dać moje nazwisko. - Postaram się być dobrą żoną - powiedziała uroczyście. - Nie będzie ci przeszkadzać, jeśli czasem usiądę sobie, żeby na ciebie popatrzeć? - Czy mnie kochasz? Uciekła wzrokiem, wpatrując się w jego nagą pierś. Wargi jej drżały. - Dobrze, nie będę zmuszał cię do odpowiedzi. Przyciągnął jej ciało ku swym ustom. Pierś wzbierała mu dumą na myśl, że ona go kocha, choć nie chce 116 OJCIEC MIMO WOLI tego przyznać. Widział to w jej oczach, czuł to w jej ciele. Najwyraźniej miłość może przetrwać najokrut-niejsze ciosy. Bóg jeden wie, jak ją zranił. Jego ciosy mogły zabić wszelkie uczucia, słabsze od miłości. Zaniknąwszy oczy przytulił policzek do jej miękkich włosów. - Będę się tobą opiekował przez całe życie - obiecał. - Nie bój się. Zadrżała lekko, bo nie miała pewności, czy jest mu naprawdę na tyle bliska, że nie będzie żałował swej decyzji. Pewnego dnia mógłby się zakochać w kimś podobnym do Niny i co ona ma wtedy robić? Wszystko działo się tak szybko, za szybko