To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
W 1907 r., kiedy w Beziers wybuchają rozruchy uliczne, cały pułk buntuje się i przechodzi na stronę demonstrantów. Gdy zaś później wejdzie w życie ustawa o trzyletniej służbie wojskowej, w wielu garnizonach dojdzie do prawdziwych powstań żołnierzy. ...Generał Langlois, wybitny dowódca, pełen umiaru i na pół uznany teoretyk, napisze w związku z tym: «Powinniśmy powiedzieć krajowi prawdę: armia ulega rozkładowi»". A więc armia francuska nie była wtedy „jedną z największych rzeczy tego świata". Przeżywała kryzys, i to głęboki. W tej sytuacji i atmosferze zjawiał się Charles de Gaulle w najbardziej tradycjonalistycznej ze szkół wojskowych Francji. W uczelni ekskluzywnej i arystokratycznej, do której wejście nie dla wszystkich było dostępne. Wymagało bezwzględnego cenzusu urodzenia, a w jego braku przynajmniej cenzusu majątkowego. Charles realizował w znacznej mierze marzenia ojcowskie. Henri de Gaulle też chciał się ongiś poświęcić karierze wojskowej. Bieda nie pozwoliła mu na to. Zgodnie z zasadami szkolnictwa wojskowego owego czasu szkoła zaczynała się od rocznego stażu w pułku liniowym w stopniu szeregowca. Uważano, nie bez racji, że przed wydawaniem rozkazów należy się nauczyć słuchać. Charles de Gaulle otrzymał więc we wrześniu 1909 r. skierowanie do 33 pułku piechoty w Arras. Dlaczego wybrał piechotę, a nie bardziej arystokratyczną kawalerię czy „inteligentniejszą" artylerię? „Ponieważ pole działania piechoty jest nieporównanie większe" — przekazuje wyjaśnienie tej sprawy, pochodzące prawdopodobnie z ust de Gaulle'a, J.-R. Tournoux. Dowódcą kompanii, w której służył de Gaulle, był niejaki kapitan de Tugny. Według jego opinii Charles był miernym szeregowcem. Podoficerowie bardzo się z nim męczyli. Okazał się rekrutem niezręcznym, niezdyscyplinowanym, prawie ofermą. Nie umiał utrzymać swej gigantycznej postaci w postawie „zasadniczej", nie potrafił ułożyć rzeczy osobistych w przepisową „kostkę", nie czyścił należycie trzewików i, co o wiele gorsze, broni — owego długiego lebela będącego cudem ówczesnej techniki bojowej; wyglądało na to, że egzystencja wojskowa przytłacza go bardziej od tornistra z końskiej skóry z włosiem na wierzch, obciążonego zawsze źle zrolowanym kocem, menażką i 28 kilogramami bagażu. Podoficerów złościły liczne książki na temat wielkich wodzów Francji, zwłaszcza Turenne'a i Hoehe'a, a także dzieła nieodłącznego Bergsona, które rozsadzały przegrodę w szafie nieznośnego rekruta. Denerwowała ich wreszcie jego zawsze wyniosła mina i niezmącony, lodowaty spokój, z jakim przyjmował wszelkie przeciwności losu. Staż ten z pewnością bardzo się jednak młodemu elewowi przydał. Zapewne wtedy zaczął sobie wyrabiać opinię o tym, czym było wychowanie koszarowe w ujęciu z owego czasu. Zachował to w swej pamięci i skomentował w niejednej wypowiedzi w późniejszych latach. Wrócił do Saint-Cyr bez najmniejszej naszywki. Kapitan de Tugny wyjaśnił tę sprawę krótko: „W jakim celu miałbym mianować starszym strzelcem faceta, który poczuje się dobrze dopiero jako wódz naczelny?" Zdanie to powtarzają różni biografowie de Gaulle'a zawsze w analogicznym brzmieniu. Czy jest ono prawdziwe? Charles z pewnością musiał się wyróżniać wśród innych rekrutów. Każdy, kto cokolwiek choćby miał do czynienia z koszarami, może to sobie łatwo wyobrazić. Ogromny drągal o bardzo poważnej, a zarazem delikatnej twarzy, obładowany książkami historycznymi, filozoficznymi i matematycznymi. Rozwinięty umysłowo, ale słaby przy chwytach broni i w mustrze zwartej, a już całkiem fatalny przy zamiataniu podwórza... Który kapral to lubi? W koszarach nazywano Charlesa „Wielkim Szparagiem". Przezwisko to przekształciło się następnie w Saint-Cyr w „Wielkiego Konetabla". W wersji spolszczonej byłoby to odpowiednikiem „Hetmana Wielkiego", gdyż connetable był do czasów Ludwika XIII najwyższym dowódcą wojskowym, sprawującym tę funkcję w zastępstwie króla. Należy przypuszczać, że Charles odetchnął nieco, gdy w 1910 r. wrócił do Saint- Cyr po nużącym stażu rekruckim. Miał wtedy 20 lat. Był jednym z 212 elewów. 98 spośród nich miało zginąć w toku zbliżającej się już wojny. Zdjęcia z tamtego tzaisu przekazują dokładnie jego wygląd. Włosy krótko przycięte, wysoko podstrzyżone; czasem nosi na głowie paradny kapelusz z pióropuszem. Mundur z akselbantami, wysoki kołnierz z wąziutkim białym żabotem, rząd złocistych guzików, ręce w białych rękawiczkach wsparte na szabli. W szyku zwartym zajmuje miejsce zawsze na prawym Skrzydle swojej kompanii