To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Steiner podzielał jej opinię. - Jaki miły sklepik, pani Esterhazy - powiedział stawiając na podłodze ciężkie walizki. Pani Esterhazy wyszła zza lady. - Dziękuję - odparła. - Czym mogę panu służyć? Przyszedł pan sprzedać mi jogurt albo kiełki pszenicy? W jej oczach błysnęły wesołe iskierki. - Potrzebny mi prezent dla Manfreda - powiedział. Na jej twarzy pojawiło się współczucie. - Rozumiem - rzekła. - Może więc... - oddaliła się w kierunku jednej z lad. - Widziałam kiedyś pańskiego syna, gdy zajrzałam do B-G. Czy lubi muzykę? Dzieciom autystycznym muzyka często sprawia radość. - Lubi rysować. Przez cały czas maluje obrazki. Pani Esterhazy wyszukała mały drewniany instrument przypominający flet. - To miejscowe rękodzieło, ale jest dobrze zrobiony. Podała flet Steinerowi. - Dobrze - zdecydował. - Wezmę go. - Panna Milch wykorzystuje w B-G muzykę jako metodę terapii dzieci autystycznych - powiedziała pani Esterhazy zawijając w papier drewniany flet. - Zwłaszcza taniec. - Na chwilę zawiesiła głos. - Panie Steiner, jak pewnie panu wiadomo, jestem w ciągłym kontakcie z tymi, którzy tworzyli scenę polityczną w Domu. Ja... krąży pogłoska, jakoby ONZ rozważała... - Zniżyła głos. Zbladła. - Naprawdę nie chcę pana niepokoić, ale jeśli jest w tym trochę prawdy, a z pewnością jest... - Proszę mówić śmiało. W tym momencie pożałował, że tu przyszedł. Tak, pani Esterhazy była informowana o ważnych wydarzeniach. Świadomość tego faktu wystarczyła, by go zaniepokoić, nie musiała nic więcej mówić. - ONZ podobno rozważa obecnie pewien projekt dotyczący anormalnych dzieci. - Jej głos zadrżał. - Projekt mówi o zamknięciu Obozu B-G. Steiner na chwilę zaniemówił. - Ale dlaczego? - zdołał w końcu wykrztusić. Utkwił nieruchome spojrzenie w pani Esterhazy. - Obawiają się... nie chcą, żeby na skolonizowanych planetach istniały „inwentarze niedorozwiniętych”. Chcą zachować czystość rasy ludzkiej. Może pan to zrozumieć? Ja tak, a mimo to się nie zgadzam. Może dlatego, że sama mam anormalne dziecko. Nie, nie mogę się na to zgodzić. Nie przejmują się anormalnymi dziećmi w Domu, bo w stosunku do siebie nie mają takich aspiracji jak względem nas. A trzeba panu wiedzieć, że służą wielkim ideom i są pełni zapału... Pamięta pan, jak się czuł przed przylotem na Marsa wraz z rodziną? Dla tych w Domu fakt istnienia na Marsie anormalnych dzieci jest sygnałem, że podstawowe problemy Ziemian zostały przeniesione w przyszłość, ponieważ to my jesteśmy ich przyszłością i... - Jest pani pewna, że powstał taki projekt? - przerwał jej Steiner. - Absolutnie. - Uniosła twarz i spokojnie popatrzyła na niego swoimi inteligentnymi oczami. - Nie mamy zbyt wiele czasu. To byłoby straszne, gdyby zamknęli Obóz B-G i... Nie dokończyła. Z jej oczu wyczytał coś strasznego. Anormalne dzieci, jego syn, jej syn, będą uśmiercone w naukowy sposób - bezboleśnie i szybko. Czy właśnie to miała na myśli? - Niech pani mówi dalej - powiedział. - Dzieci zostaną uśpione. Steiner się wzdrygnął. - To znaczy zabite? - Och - obruszyła się - mówi pan o tym tak, jakby to pana w ogóle nie obchodziło. Spojrzała na niego z przerażeniem. - Chryste - nagle go ruszyło. - Jeśli to prawda... A jednak jej nie wierzył. Może dlatego, że nie chciał. Może to było zbyt straszne? Powód był inny. Nie ufał jej kobiecemu instynktowi, jej poczuciu rzeczywistości. Po prostu usłyszała gdzieś jakąś plotkę i teraz wyolbrzymia sprawę. Może rzeczywiście pojawił się projekt dotyczący w pewnym stopniu Obozu B-G i jego podopiecznych. Jednak oni, rodzice anormalnych dzieci, zawsze żyli w cieniu takiej ponurej ewentualności. Czytali o obowiązkowej sterylizacji obojga rodziców i potomstwa w przypadku, gdy pojawiały się dowody, że gruczoły płciowe zostały na stałe uszkodzone, na ogół pod wpływem wielkich ilości promieniowania gamma. - Kto z ONZ wystąpił z takim projektem? - zapytał Steiner. - Prawdopodobnie sześciu członków Międzyplanetarnego Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej. - Zaczęła pisać. - Oto ich nazwiska. Panie Steiner, musimy zaapelować do tych ludzi i porozumieć się z osobami, które... Słuchał jej jednym uchem. Zapłacił za flet, podziękował, Wziął paczuszkę i wyszedł ze sklepu. Jakże żałował, że tu wstąpił! Czy opowiadanie takich rzeczy sprawiało jej przyjemność? Jakby na świecie nie było dość problemów bez tego babskiego gadania, bez plotek rozpuszczanych przez paniusie w średnim wieku, które nigdy nie powinny mieszać się w sprawy publiczne! Głos wewnętrzny podszeptywał jednak: „Ona może mieć rację. Będziesz musiał się z tym pogodzić.” Przerażony i zdezorientowany szedł ulicą dźwigając ciężkie walizki. Prawie nie zauważał nowych sklepików, które pośpiesznie mijał w drodze do Obozu B-G, gdzie czekał na niego syn. Kiedy Steiner wszedł do nakrytego szklaną kopułą solarium Obozu Ben Guriona, zastał tam młodą rudawą blondynkę, pannę Milch, ubraną w fartuch roboczy i sandały. Była umorusana gliną i farbą. Ściągnięte brwi nadawały jej twarzy rozgorączkowany wyraz. Idąc w jego kierunku potrząsnęła głową i odgarnęła z twarzy potargane włosy. - Witam, panie Steiner. Co za dzień! Dwójka nowych dzieci, jedno to diabeł wcielony! - Panno Milch - powiedział - przed chwilą rozmawiałem z panią Esterhazy w jej sklepie i... - Powiedziała panu o projekcie ONZ? - Panna Milch miała znudzony wyraz twarzy. - Tak, pojawił się taki projekt. Anna zbiera wszelkie poufne informacje, chociaż nie mam pojęcia, jak ona to robi. Jeśli mogę prosić, niech pan się postara nie okazywać zdenerwowania w obecności Manfreda. Jest rozstrojony przybyciem nowych pacjentów. Szybko wyszła z solarium, chciała zaprowadzić Steinera do pokoju dziecinnego, w którym przebywał jego syn. Steiner dogonił ją na korytarzu i spytał zdyszany: - Co możemy zrobić w związku z tym projektem? Odstawił walizki i trzymał jedynie papierową paczuszkę, w którą pani Esterhazy zapakowała drewniany flet. - Nie wiem, czy na cokolwiek mamy wpływ - odparła panna Milch. Powoli podeszła do pokoju dziecinnego i uchyliła drzwi. Do ich uszu dobiegły głośne, przenikliwe krzyki dzieci. - Oczywiście władze Nowego Izraela i Izraela na Ziemi złożyły ostry protest, podobnie jak rządy kilku innych państw. Jednak wiele rzeczy dzieje się za naszymi plecami, projekt jest otoczony tajemnicą i wszystko odbywa się sub rosa, żeby nie wywołać paniki. To drażliwa kwestia