To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Nowy Jork to był dopiero początek. W ciągu pięciu lat wystąpiliśmy dosłownie w każdej większej sali widowiskowej w kraju - Soldier's Field, Hollywood Bowl, co tylko chcecie. Za każdym razem, kiedy występowaliśmy w jakimś mieście, przyciągaliśmy kolejne dziesięć czy dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy zostawali z nami. Otworzyliśmy filie kościoła we wszystkich miastach i praktycznie nigdy nie straciliśmy wyznawcy. Dlaczego ktoś chciałby odejść? Oferowaliśmy najlepszy produkt ze wszystkich wyznań w kraju. Kiedy nasi wierni umrą, wyjaśnialiśmy im, Bóg lub może któryś z Jego aniołów zajrzy do wielkiej złotej księgi i sprawdzi zawartość rejestru, i na tej podstawie wierni będą zbawieni albo potępieni. Zbawienie oznacza, no cóż, niebo. Potępienie to źle. Ale przecież nie można oczekiwać od Boga, żeby pilnował każdej pojedynczej duszy w każdej minucie każdego dnia. Bogu wystarczy to, co mu przekażą Jego wyświęceni kapłani. Nie tylko my; nigdy tego nie mówiliśmy. Nigdy nie twierdziliśmy, że Święty Kościół Kwantalnego Zbawienia stanowi jedyne bezpośrednie łącze z Bogiem. Całkiem otwarcie przyznawaliśmy, że każdy ksiądz, pastor czy rabin może zanieść słowo Do Góry. Ale tylko my zachęcaliśmy świadczących, żeby mówili nam dobre rzeczy. Nie pytaliśmy ich o grzechy. W tym względzie liczyliśmy na ich zdrowy rozsądek. Nigdy również nie poddawaliśmy ich próbom na wykrywaczu kłamstw, więc jeśli czasami trochę naciągali prawdę co do swoich dotacji dobroczynnych albo liczby wiekowych krewnych, którymi się opiekowali, to ich sprawa. Muszę przyznać, że chwilami uważałem się za największego szczęściarza na świecie, a wszystko to zawdzięczałem Jeremy'emu Burskinowi. Szczytowy moment nastąpił chyba w trzecim roku, kiedy Madge dowiedziała się, co robię, i pewnego wieczoru w Albany zjawiła się po nabożeństwie, cała słodka i skruszona, i gotowa spróbować jeszcze raz od początku, żeby odzyskać to, co straciliśmy. "Dobrze, Artie, proszę?" Wetknąłem jej kilka setek ze względu na dawne czasy, zanim ją odesłałem. Nie miałem do niej żalu, dawno mi przeszło. Ale ją odesłałem. Kto chciałby się wiązać z jedną przechodzoną paniusią, kiedy dookoła jest tyle młodych i świeżych? Tak, to był stanowczo jeden z punktów szczytowych, przy tym nie było żadnych dołków... przynajmniej dopóki Jerry nie zaczął pić. Zapis wypowiedzi Elizabeth Neisman alias Lilibet Van Nuys Zmiana nazwiska nie miała nic wspólnego z kościołem. To był pomysł mojego agenta, na długo przed moim nawróceniem, jak tylko zrobiłam sobie operację nosa, silikon i korony. Obejrzał mnie i powiedział, że równie dobrze mogę pójść na całość i zafundować sobie całkiem nową osobowość, jeśli naprawdę chcę dostać się do filmu. No więc posłuchałam go - wymyśliłam nowe nazwisko, skompletowałam nową garderobę, głównie buty za kolana i góry bez rękawów - ale w filmie i tak nie byli zainteresowani. Kiedy cyrk wielebnego Burskina przyjechał do miasta, pracowałam jako tancerka w jednym lokalu na Hollywood Boulevard. Za marne grosze. Nie szkodzi; i tak nie tańczyłam najlepiej, ale zarabiałam tyle, żeby opłacić czynsz, z niewielką pomocą mojego stałego faceta. Nazywał się Henny Glass. Chyba to on skierował mnie na dobrą drogę, bo zabrał mnie na spotkanie z Kwantalami w mój wolny wieczór, żeby się podrajcować. Reszta, jak to mówią, jest historią. W każdym razie Henny przeszedł do historii po tym wieczorze. Przyszłam na spotkanie z nim, ale wyszłam z kapłanem z mojej budki, Richym Manneringiem. I to Richy wpadł się pożegnać, kiedy grupa wielebnego skończyła występy w L.A., i to Richy powiedział, że umiem słuchać, mam miły charakter, powinnam wstąpić do kościoła i zgłosić się na kurs spowiednika w centrali w Kolorado. Pomysł wydawał się dobry - w każdym razie lepszy od wszystkiego, czym się wtedy zajmowałam. Więc tak zrobiłam. Przyjęli mnie za pierwszym podejściem, a kurs nie sprawił mi żadnych kłopotów. Richy miał rację, że umiem dobrze słuchać, a na tym polegała połowa szkolenia. Druga połowa to gadka o Heisenbergu i kwantowej nieoznaczoności, ale to również zdałam celująco - zawsze potrafiłam wykuć na pamięć podręcznik w noc przed egzaminem i wyklepać tekst następnego dnia. W końcu odrzuciłam stypendium podyplomowe na uniwersytecie stanu Teksas, żeby podbić Hollywood