To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- Postawił Fortune na ziemi, bez słowa zawrócił konia i ruszył podjazdem. Za nim podążył Kevin oraz Jasmine. - Mamo! - zawołała Fortune. Jasmine zatrzymała się. - Wracaj szybko do domu, a zanim się z nim rozstaniesz, udziel mu wszystkich rad, jakie przyjdą ci do głowy. Jasmine skinęła głową i ruszyła za zięciem. Fortune zawróciła do domu. Nie mogła patrzeć, jak odjeżdżali, znikając jej z oczu. Mama miała wrócić do domu nie wcześniej niż za tydzień. Dziewczyna została zupełnie sama, jeśli nie liczyć poczciwej Rois. - Nie znoszę tego - mruknęła do siebie Fortune i wezwała pokojówkę, żeby dotrzymała jej towarzystwa. Podejrzewała, że Rois jest równie nieszczęśliwa jak ona. Rois pojawiła się z oczami czerwonymi od płaczu. - Nie becz, bo ja też się rozpłaczę - rzekła Fortune. - Jest mi równie smutno jak tobie, Rois. - Wiem, że musieli odjechać - Rois pociągnęła nosem. - Kevin mówi, że jeśli mamy myśleć o przyszłości, musimy zdobyć własną ziemię, której nie posiadaliśmy w Ulsterze. Ale dlaczego teraz? Dlaczego teraz, kiedy spodziewam się naszego pierwszego dziecka! - I znów zaczęła płakać. - Ty też będziesz miała dziecko? Kiedy? - Fortune nie mogła zrozumieć, czemu jest taka zaskoczona. - Tuż po tobie, milady - wyznała Rois. - Czy Kevin wie? Rois potrząsnęła głową. - Bałam się, że nie pojedzie, kiedy mu powiem, a tak bardzo mu na tym zależało, więc nie chciałam psuć mu sposobności. Fortune zaczęła się śmiać. To wszystko było takie absurdalne. Sama wyszła za mąż za niewłaściwego brata, bo go pokochała, w konsekwencji straciła swoje wiano, a teraz, brzemienna, została z ciężarną służącą, podczas gdy ich mężowie wyruszyli na spotkanie swojego przeznaczenia. Gdyby ktoś dwa lata temu przedstawił jej taki scenariusz, śmiałaby się z niego. - Cóż, Rois - powiedziała - chyba nie mamy innego wyjścia, jak tylko mieć nadzieję, że wysiłki naszych mężczyzn zostaną uwieńczone wielkim sukcesem. My tymczasem będziemy sobie dotrzymywać towarzystwa, a nasze dzieci będą rosły. Umiesz robić na drutach? Nigdy się tego nie nauczyłam, ale potrafię ładnie szyć. Zróbmy śliczne ubranka dla naszych dzieci. To równie dobre zajęcie, jak każde inne, które możemy wymyślić, aby się czymś zająć. Młoda pani Bramwell, pomagająca ochmistrzyni, udała się do składziku, skąd przyniosła prześliczny batyst i potrzebne przybory krawieckie. Rohana, która nie pojechała ze swoją panią, przyszła im pomagać. Następny tydzień spędziły krojąc i szyjąc. Mała Autumn raczkowała wokół ich nóg, bawiąc się skrawkami materiału, które spadły na podłogę. Jasmine, eskortowana przez zbrojnych z Glenkirk, wróciła do Queen's Malvern po ośmiu dniach. - Popłynęli do Irlandii - zakomunikowała. - Wiatr był sprzyjający, a morze spokojne. Nie miej takiej zmartwionej miny, skarbie - powiedziała do córki. - Podróżowałam z Indii przez sześć miesięcy i udało mi się przybyć szczęśliwie. - Powinien już dotrzeć do Ulsteru i zabrać na pokład osadników - odpowiedziała Fortune. - Może teraz właśnie płyną na spotkanie z Leonardem Calvertem. A już na pewno wsiedli na statek. * I rzeczywiście, wyprawa lorda Baltimore opuściła Gravesend, ale nie odpłynęła daleko. Cecil Calvert miał słuszność, pozostając w Anglii. Jego przeciwnicy rozsiewali pogłoski, że jego dwa statki, „Ark” i „Dove” w rzeczywistości przewożą do Hiszpanii żołnierzy i zakonnice. Lord Baltimore musiał udać się na królewski dwór, żeby bronić siebie i wyprawy. Statki zostały zatrzymane przez królewski okręt i zmuszone do zawinięcia do Cowes na wyspie Wight. Stały tam niemal przez miesiąc, zanim pozwolono im na kontynuowanie podróży. Właściciel „Ark”, wiedząc że „Róża Cardiffu” czeka koło przylądka Clear, posłał wiadomość do Kierana Deversa. Wyjaśnił powód opóźnienia i zasugerował, żeby „Róża...” płynęła na Barbados, gdzie może czekać na wyprawę lorda Baltimore. Dwudziestego drugiego listopada koloniści zmierzający do Mary's Land w końcu wypłynęli