To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Jednym szła gra o zasłużone mistrzostwo nad opinią spółczesnych, a bardziej jeszcze o to, żeby jak najdłużej cieszyli się mirtową na skroniach opaską i wieńcami apollinowej chwały, jakby te zwiędnąć nie mogły; drudzy nadstawiali się przykładami, które zdobił wdzięk świeższych powabów, którym nadto zgodność z duchem czasu i wzniosłymi jego wyobrażeniami okrasy przysparzała. Jakże? - Cóż znaczył u nas ten głośny roztyrk, że jedni nazywali się romantykami a drudzy klasykami? Wszyscy unieśliśmy się wiatrem nowej nauki, wszyscy dzieliliśmy te nieporozumienia. Nie było to jednak naśladowstwo postronnych swarów ani też dziecinna słów igraszka. Nie ważmy sobie tak lekko rzeczy, które się daleko w narodzie rozpostarły, a przynajmniej między światlejszą publicznością. Potrzeba dalej zasięgnąć i baczniejszym rozmysłem. Lecz cóż powiem nowego w tej mierze, czego bym już po tylekroć nie wypowiedział?...******** Czy możemy razem z mieszkańcami południowych krain zawołać w uniesieniu: to niebo nad nami i ta ziemia, te góry i te doliny pierwszych wieszczów naszych natchnęły! Gdzie indziej poezja poprzedziła wschód rzęsistszej przez główne umiejętności oświaty. U nas przeciwnie sit; stało. Z zapadłych czasów żadne harmonijne pieśni nas nie doszły, tylko może świegotania niestrojnej gęśli. Gdzież są ojcowie naszej poezji? Daremno szukalibyśmy ich w tej omglonej przeszłości, kiedy z śmiałych przedsięwzięć i rycerstwa w przełożeństwie plemię Piastów na sławiańskiej ziemi słynęło. Bolesławowie podobno żadnego barda nie mieli. Czasy poetyckie, godne śpiewu bardów, przeminęły bez wieszczego uniesienia. Sprawy, mądrość wielkich mężów w gminnej pieśni, w pieśni ludu nie zawiekowała; co przeszłe czasy staraniu następnych pokoleń poruczyły, zdaje się odkazem wspaniałej puścizny. Ocalała w Saksonii z czasów najazdu Franków pamięć irmińskiego słupa. Starożytne, cieniste dęby poświęconego gaju Wodana nie straciły czarnoksięskiej natury. Przypomniano sobie czasy wielkiego Hermana, Witykind ożył. - Ale my jeszcze piękniejsze mamy zabytki! Na polach maratońskich, pod Salaminą i Plateą ścierała się przemoc Azji z duchem greckiej wolności - wielcy śpiewacy biegli w zawód ku uczczeniu tej sławnej pamiątki. Daleko pierwej jeszcze niebezpieczeństwo groziło Grekom w Małej Azji osiadłym. Gdy Cyrus zawojował państwo Krezusa, Solon i Pizystrat uczuli w sercu trwogę. Przewidując bliską burzę, która się później pod Dariuszem i Kserksesem na Grecję oberwała, zbierają w całość rozerwane części narodowego pieśnioksięgu Homera. W sercach ziomków wzbudzają heroizm cnoty wspomnieniem dalekim, jako kiedyś bohatyrowie greccy, podawszy sobie bratnie dłonie, obrócili spólną siłę przeciwko Azji, zburzeniem Troi wetując uczynioną jednemu z pośrodku nich zelżywość. Gdy burzą przeciwnych losów Walka żywiołów szaleje, Słyszę pieśń jego śród grzmotu odgłosów. Widzę go w połyskach gromu, Jak z tego nocy poziomu, W zagrobnych krain zamęcie Nieśmiertelności widzi się nadzieję. Taki świetny, a taką pomroką odziany Na rozchwianym stoi okręcie. Pośród wichrów dzikiej wrzawy Szturmuje morze do nawy; A on niezlękły. spokojny, Jak gdyby słuchał tryumfalnych pieni, Z brzmiącą w pewnej ręce struną Wlepił oko w burzy łono, Jakby we tle tych płomieni Widział zwierciadło swej chwały, Jakby w tej gwieździe, co lśni nad obłokiem, Kiedy go piorun rozdwoi, Widział spojrzenie kochanki swojej. Jakby te gromy jego chwale grały! Z spokojna piersią, z niezmrużonym okiem Unosi się okazały ponad śmierć, ponad zniszczenie. O tajemnicze wieszcza zachwycenie! Taki obraz poety Luzytanów kreśli Seweryn Goszczyński w tych pieśniach lirycznych, których rękopism czytałem.********* Tajemnicze wieszcza zachwycenie!! Któż wypowie, jaki wpływ mógł mieć Homer na uczucia i imaginacją synów Grecji, co polegli pod Termopilami? Poezja w Grecji z poezji się rodziła; sama ją stworzyła natura; myśl, natchnienie jednego pokolenia wraz z życiem dostawało się drugiemu puścizną. Ten początek i taki wzrost literatury! Na otworzystym błoniu pod Poitiers mocował się islamizm z chrześcijaństwem. Natenczas jedna z tych dwóch idei zagasła. Niektórzy chcą wyrzucić z historii ten wyraz: gdyby; w czym jednak nie zawsze słuszność mają. Gdyby był Abder-Rahman, a nie rycerski Karol, odniósł natenczas zwycięstwo, jakiż byłyby rzeczy wzięły obrót we Francji i w Europie? Oto niepochybnie na świątyniach Pańskich powiewałyby chorągwie Mahometa! A gdzie teraz sterczą pod niebiosa pomniki feodalnej architektury, gdzie się wznoszą ciemne, melancholijne, gotyckie masy, rżnięte w zygzaki, filigranowe kopuły, wieże kończaste z misterną na wierzchu murów zębacizną, tam przypatrywalibyśmy się wspaniałym meczetom. Bieguny wiatronogie kalifów zarżałyby nad Renem; a może by je i w naszej Wiśle pojono. Bądź co bądź gwiazda Aldeboranu dłużej w niezamierzone lata świeciłaby plemionom dzikich pustyń i stepów. - Czyż zwycięstwa Greków nie miały żadnego wpływu na ich kulturę? Czyż zwycięstwa Karola Martela, Karola W. nie zasłynęły w pośrednich wiekach? Ileż stąd podań, ile tradycji - jakie sagi! Wieki są jako obszerne place, gdzie się wywijają z zawiązków, rozwikłują, szerzą, starzeją i drobnieją pewne pomysły, pewne idee, które wszechmocna, dobroczynna, a czasem karząca ręka Opatrzności snuje na nierozdziergnioną i w coraz większą plączącą się gmatwaninę nić wątkową tylu dziwnych i coraz dziwniejszych losów, tylu niewybadanych rodu ludzkiego klęsk i powodzeń