To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Nigdy jeszcze nie słyszała, aby Dziennik pytał kogoś o podobne wrażenia. - Bardzo miła. Muszę przyznać, że nie podejrzewałam nawet, jak piękna jest Mystarria. To bogata i żyzna kraina, a ten pałac... oszałamiający. - Urodziłam się niedaleko stąd - powiedziała Dziennik. -W wiosce Berrston. Znam dobrze Mystarria. Mogą posłużyć waszej wysokości za przewodniczkę. Tego Ioma także nigdy jeszcze nie słyszała... Dziennik służąca pomocą... Członkowie bractwa byli zwykle zimni i bardzo na dystans. Niemniej pomyślała, że ta dziewczyna chyba też czuje się samotna i przytłoczona nowymi obowiązkami... tak samo, jak jej królowa. - Chętnie - odparła i podała dłoń swojej Dziennik. Dziwnie się poczuła. Dotąd zawsze żyła w otoczeniu przyjaciółek. Dostojnych matron i młodych towarzyszek. W Tide nie miała żadnej. Tutaj nie była jednak u siebie. Ciekawe, jak to by było zaprzyjaźnić się ze swoją Dziennik, pomyślała. - Pałac też znasz? - spytała. - Możesz mnie zaprowadzić na wieżę? - Oczywiście, pani. Siedziałam tam całe popołudnie. Dziewczyna powiodła Iomę przez komnaty u podstawy wieży, a potem po długich schodach do apartamentu ojca Gaborna. Stojący przed drzwiami gwardzista otworzył je kluczem i Ioma zaraz poczuła zapach króla Ordena - woń jego potu i włosów była tak silna, że aż nie mogła uwierzyć, iż ojciec jej męża zginął prawie tydzień temu. Niemal bezwiednie rozejrzała się, czy nie wyjdzie zaraz z jakiegoś zakamarka... On albo jego duch, który przecież miał prawo nadal tu przebywać. Komnata była przestronna i bogato umeblowana. Pośrodku stało łoże z wielkim baldachimem i wełnianymi zasłonami. Ioma podeszła do niego i przeciągnęła dłonią po materacu. To tutaj mam sypiać, pomyślała. Tutaj, jeśli Moce nas zachowają, urodzę syna. I tutaj też poczniemy z Gabornem kolejne nasze dzieci. Dziennik podeszła do okna i otworzyła je szeroko. - Słyszałam, że stąd jest piękny widok na miasto - powiedziała. - Chociaż lepiej będzie widać z ganku. Ioma wiedziała, że na pewno już nie zaśnie, zresztą z tyloma darami praktycznie nie potrzebowała snu. W razie zmęczenia starczało jej to, co wszystkim Władcom Runów, czyli kilka chwil pełnego wizji letargu. Sugestia Dziennik brzmiała zaś tak kusząco... Wyszły na ganek okalający wieżę trzy piętra poniżej pomostów, na których czuwali dalekowidzący. Było tu całkiem jasno, gdyż pod jedną z platform płonęła wielka czerwona lampa. - Chwilę temu jeszcze się nie paliła - zauważyła Ioma. - Chwilę temu, pani, nie było tu jeszcze królowej - wyjaśniła Dziennik. - To na twoją cześć. W ojczyźnie Iomy nie było podobnego zwyczaju. Zamek Sylvarresta służył zarazem za rezydencję władcy i warownię i Ioma rzadko go opuszczała. Jednak Mystarria była inna: Gaborn miał z pół tuzina zamków, w których można się było schronić w czasie wojny albo zażyć wypoczynku. Poniżej przycupnęły w ciemności budynki Tide. Dumne pałace z wysokimi wieżycami i otoczone ogrodami dworki. Na zachodzie rozciągały się targowiska i magazyny kryte gładką dachówką, która odbijała teraz blask sierpa księżyca. Dalej zaś ciemniały smołowane dachy domów i tawern biednej dzielnicy portowej. A za nimi ciągnęła się gładź oceanu. Słony powiew dobiegał stamtąd aż na ganek, ale nie był to chłodny wiatr. - Pięknie tu - westchnęła Dziennik. - Tak, jak sobie wyobrażałam. Gdy byłam mała, matka opowiadała mi bajkę o zamkach olbrzymów, które stoją na każdej z krawędzi świata. Ci ze wschodu wojują z tymi z zachodu. Codziennie ładują katapultę płonącą kulą, aby zniszczyć pociskiem dach zachodniego zamku. A co noc ciskają weń wielkim kamieniem. Ta kula to słońce, a kamień to księżyc. I gdy kiedyś przyjdzie pora na dzień, a słońce nie wzejdzie, to będzie znaczyć, że wojna się skończyła. Po tawernach można usłyszeć czasem, że podobno wieża naszego króla jest tak wysoka, że z jej szczytu widać nawet tych olbrzymów ładujących katapultę przed porankiem. To stąd dalekowidzący Falliona spostrzegli nadciągającą szarą flotę. Ioma uśmiechnęła się. Kilka spadających gwiazd przebiegło po niebie jednocześnie. Jedna z nich była szczególnie wielka i zostawiła długo gasnący ślad. - Chyba olbrzymom skończyły się kamienie - zażartowała. -Rzucają węglami