To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Dostrzegał w nim, jak mi się wydaje, szansę naprawienia krzywd, jakie poniosło jego środowisko. W tym to okresie zaczęto mówić o tych, którzy przyszli ze Wschodu i tych, którzy walczyli w kraju. - Była to próba reanimowania konfliktów drążących partię w okresie wojny i w pierwszych latach powojennych. - Niewątpliwie, z tym że przed laty Stalin arbitralnie rozstrzygnął te konflikty na niekorzyść Gomułki. Była to więc jakaś próba moralnego zadośćuczynienia, trzeba jednak przyznać, że sam Wiesław nie dał się bezpośrednio włączyć w tę szemraną zabawę, mimo niewątpliwej ochoty Moczara. - Czy nurt antysemicki w moczarowskiej ideologii był wtórny, czy pierwotny? - Wiązał się on niewątpliwie z rodowodem KPP, a także PPR. Żydzi, jak wiadomo, odegrali kluczową rolę w Rewolucji Październikowej, a we wszystkich krajach wschodnioeuropejskich z racji istniejącego rachunku krzywd - zdecydowanego upośledzenia prawnego i ekonomicznego - stanowili naturalną bazę ludzką dla wszelkiej działalności rewolucyjnej. Konsekwencją tego były ich wielkie wpływy w poszczególnych partiach. Do tego doszła świadoma polityka narodowościowa Stalina, który uważał, że będzie poszczególne partie lepiej kontrolował, jeśli na ich czele postawi Polaków pochodzenia żydowskiego czy nawet Żydów przybyłych ze Wschodu. Mieliśmy więc w latach stalinowskich taką sytuację, że w administracji, wojsku, bezpieczeństwie partię kontrolowali doradcy radzieccy, a w Biurze Politycznym, Komitecie Centralnym kluczowe pozycje zajmowali towarzysze pochodzenia żydowskiego. Mówię o tym bez emocji, bo przez całe życie pozbawiony byłem i jestem pierwiastków antysemickich. Ważne to jednak jest dla zrozumienia ujawnionych wówczas antysemickich skłonności naszego aparatu. Jedlicki w swym antykomunistycznym pamflecie na polski Październik, opublikowanym w paryskiej „Kulturze”, a trudno go uznać za antysemitę, frakcję „natolińską” nazwał Chamami, a „puławską” Żydami. W każdym razie mówienie nieotwarte o tym sporze jest strusim chowaniem głowy w piasek. - Ale przecież w latach sześćdziesiątych o polskich Żydach można było mówić już tylko w aspekcie historycznym. Polska przeżyła po wojnie dwie wielkie fale repatriacji żydowskich lat czterdziestych i pięćdziesiątych i była już krajem bez Żydów. - Właśnie, perfidia Moczara polegała na tym, że odgrzał on spór w gruncie rzeczy historyczny i wykorzystał pewne wciąż żywe resentymenty antyżydowskie w społeczeństwie i aparacie przeciwko Polakom pochodzenia żydowskiego. - Sygnał do nagonki, po wojnie siedmiodniowej, dał jednak Gomułka swym słynnym passusem o piątej kolumnie. - Gomułka odreagował publicznie wyrażaną przez pewne środowiska radość ze zwycięstwa Dajana nad Naserem. Było to sprzeczne z jego polityką, uznał towięc za przejaw nielojalności wobec polskiej racji stanu. Pamiętajmy, że po tej wojnie Polska w 1967 roku zerwała stosunki dyplomatyczne z Izraelem. - Czy wobec tego Marzec 1968 roku był wymierzony przeciwko Gomułce? - Niewątpliwie tak, dlatego też jako pierwszy, widząc, co się święci, na wielkim wiecu w Katowicach poparłem mocno Wiesława, o co Moczar miał zawsze do mnie pretensje. - Jednak Pańskie hasło „pogruchotania kości przez f ale śląską” zabrzmiało wówczas złowieszczo. - Był to zwrot czysto retoryczny. A dzięki temu u mnie, to znaczy na Śląsku, nie było żadnych ekscesów antysemickich. Nikt też z aktywu wojewódzkiego w tamtym roku nie wyemigrował za granicę i nie był do tego zmuszany. - Czy dlatego Moczar zrewanżował się Panu na wiecu w Warszawie, który niewątpliwie kontrolował, skandowaniem przez salę Pańskiego nazwiska na przemian z partyjnym pseudonimem Gomułki - Wiesław? - Wyznam panu, że gdy wraz ze wszystkimi członkami Biura siedziałem w prezydium i usłyszałem te ryki sali „Wiesław-Gierek, Wiesław-Gierek” poczułem mrowie na plecach. Był to jeden z trudniejszych momentów w mojej karierze politycznej. - Czy tamten wiec zamknął jednak pewien etap niepewności politycznej? - Niewątpliwie tak, zresztą wkrótce Gomułka wymierzył Moczarowi kopniaka w górę, pozbawiając go funkcji ministra spraw wewnętrznych. Został on zastępcą członka Biura Politycznego i sekretarzem KC, ale przestał operacyjnie kierować milicją i bezpieczeństwem. Sterował niektórymi tytułami prasowymi, przede wszystkim „Kurierem Polskim”, „Prawem i Życiem” i „Walką Młodych” oraz telewizją, w której wtedy stałym gościem był, jak pewnie pan pamięta, Kazimierz Kąkol. Ale to było już za mało, aby sięgnąć po władzę. Ponadto, mimo że fala antysemicka przyniosła mu pewne punkty, przyniosła też odwrócenie się od niego inteligencji. Przyzwoici ludzie jak zwykle przestraszyli się wówczas pałkarstwa. Ponadto Gomułka wziął wówczas Moczara w karby i trzymał go już odtąd krótko na smyczy. Ważne też chyba było to, że wówczas, jak sądzę, stracił on zaufanie tak Kliszki, jak i Logi. Przez cały bowiem czas odnosiłem wrażenie, że w przeszłości Moczar lepiej niż z szefem porozumiewał się z Kliszką i Logą