To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Naprawdę była piękną młodą kobietą. Choć mogła wiele ukrywać. Miała atrakcyjną figurę i twarz oraz prostoduszny charakter. Kahlan łatwo mogła pojąć, dlaczego Nadine budziła sympatię Richarda. Zastanawiała się, jakie zrządzenie losu sprawiło, że Richard wybrał ją, a nie tamtą. Dziękowała dobrym duchom, że - bez względu na to, jaki był tego powód - tak właśnie się stało, i gorąco się modliła, by tak pozostało. A najbardziej pragnęła, żeby zniknął ów perfidny dar Shoty. Chciała, by ta kusząca, piękna, niebezpieczna kobieta trzymała się z dala od Richarda. Chciała odesłać Nadine. Gdybyż tylko mogła to uczynić. Powiedziała gwardzistom, że Nadine jest gościem, a potem zeszły z Cara po wyłożonych dywanem schodach zaczynających się w końcu korytarza. Kiedy tylko znalazły się na bogato dekorowanym podeście, Cara złapała dziewczynę za ramię i okręciła ją ku sobie. - - Zwariowałaś?! - - O czym ty mówisz? Cara zgrzytnęła zębami i nachyliła się ku niej. - Wiedźma przysyła twojemu mężczyźnie w ślubnym prezencie pannę młodą, a ty ją zapraszasz w gościnę?! Kahlan potarła kciukiem lśniącą kulę wieńczącą tralkę balustrady. - - Musiałam. To chyba oczywiste? - - Dla mnie jest oczywiste, że powinnaś zrobić to, o czym mówiła ta dziewka. Powinnaś ogolić jej głowę i odesłać ją na wozie gnoju. - - Ona również jest ofiarą w tej intrydze. To pionek Shoty. - - Ta dziewczyna odczuwa niechęć do prawdy. I wciąż pragnie twojego mężczyzny. Jeżeli nie widzisz tego w jej oczach, to nie jesteś taka mądra, jak mi się zdawało. - - Ufam Richardowi, Caro. Wiem, że mnie kocha. Richard we wszystkim kieruje się ufnością i lojalnością. Wiem, że moje serce jest przy nim bezpieczne. Jakby to wyglądało, gdybym postąpiła jak zazdrośnica i odesłała Nadine? Jeżeli nie okażę mu ufności, będzie to znaczyło, że nie cenię jego lojalności wobec mnie. Nie wolno mi ani odrobinę zawieść jego zaufania. Twarz Cary wcale nie złagodniała. - Ani trochę mnie to nie przekonuje. Może to i prawda, ale nie dlatego poprosiłaś Nadine, żeby została. Udusiłabyś ją równie chętnie jak ja. Widzę to w twoich zielonych oczach. Kahlan się uśmiechnęła i starała przejrzeć w ciemnym, mocno wypolerowanym drewnie. Jednak widziała tylko niewyraźne odbicie. - Trudno jest oszukać siostrę w Agielu. Masz rację. Musiałam zaprosić Nadine, bo coś się dzieje. Coś niebezpiecznego. A niebezpieczeństwo nie zniknie, jeśli ją odprawię. Mord-Sith odgarnęła z twarzy kosmyk jasnych włosów. - - Niebezpiecznego? To znaczy co? - - W tym cały problem, że nie wiem. I nawet nie waż się myśleć o skrzywdzeniu jej. Muszę się dowiedzieć, co się naprawdę dzieje, a Nadine może mi się do tego przydać. Nie mam ochoty szukać potem tej dziewczyny, skoro mogę ją od razu mieć pod ręką. Spójrz na to w ten sposób. Czy byłoby właściwym posunięciem odprawienie Marlina, kiedy zjawił się i oznajmił, że chce zabić Richarda? Czy to rozwiązałoby sprawę? Po co go tu trzymamy? Więzimy go, by się dowiedzieć, co się dzieje, oto dlaczego. Cara potarła maść na policzku, jakby to była smużka brudu. - Uważam, że sama ściągasz sobie kłopoty na głowę. Kahlan zapiekło oko, więc zamrugała. - - Wiem. Sama też tak uważam. Aż się prosi o to, i ogromnie tego chcę, żeby odesłać Nadine na najszybszym koniu. Lecz żadnego problemu nie da się tak łatwo rozwiązać, zwłaszcza zaś takiego, za który odpowiada Shota. - - Masz na myśli to, co Shota powiedziała Nadine? To, że wicher ściga lorda Rahla? - - Między innymi. Nie wiem, co to znaczy, ale nie brzmi to jak coś, co Shota sobie uroiła. A gorsza jest jeszcze ta modlitwa wiedźmy: „Oby duchy ulitowały się nad jego duszą”. Nic mam pojęcia, co chciała przez to powiedzieć, ale przeraża mnie to. To oraz fakt, że być może popełniam największy błąd w moim życiu. Czyż jednak mam jakiś wybór? Dwoje ludzi pojawia się tego samego dnia. Jeden przychodzi po to, by go zabić, drugi po to, by zań wyjść. Nie wiem, które z tych dwojga jest bardziej niebezpieczne, lecz pojmuję, że żadnego nie można ot tak odprawić. Jeśli ktoś próbuje wbić ci nóż w plecy, to zamykanie oczu nie zapewni ci bezpieczeństwa. Twarz Cary straciła bezlitosny wyraz Mord-Sith - teraz było to oblicze kobiety, która rozumie obawy drugiej niewiasty. - - Będę strzegła twoich pleców. A jeśli ona wśliznie się do łoża lorda Rahla, to ją stamtąd wyrzucę, nim on się zorientuje, że tam jest. - - Dziękuję. - Kahlan ścisnęła ramię Cary. - A teraz chodźmy do lochu. Mord-Sith ani drgnęła. - - Lord Rahl powiedział, że nie chce, byś tam wchodziła. - - A od kiedyż to zaczęłaś słuchać jego rozkazów? - - Zawsze słucham jego rozkazów. Zwłaszcza tych, na których wypełnieniu mu zależy. Jak w tym wypadku. - Doskonale. Zatem popilnujesz Nadine, a ja tam zejdę. Kahlan zaczęła się odwracać, ale Cara chwyciła ją za łokieć. - - Lord Rahl nie życzy sobie, żebyś się znalazła w niebezpieczeństwie. - - A ja nie chcę, żeby jemu coś zagroziło. Czułam się jak idiotka, Caro, kiedy Richard pytał mnie o to wszystko, o co my nie wypytałyśmy Marlina. Chcę poznać odpowiedzi na te pytania. - - Lord Rahl powiedział, że sam go wypyta. - - Przecież wróci dopiero jutro wieczorem. A co się wydarzy do tego czasu? Co, jeśli już się coś dzieje, a wtedy będzie za późno, by to powstrzymać? A jeżeli Richard zginie, ponieważ usiadłyśmy z założonymi rękami, wypełniając ślepo jego rozkazy? On się boi o mnie i dlatego nie potrafi jasno myśleć. Marlin wie, co się dzieje, i głupotą jest marnować czas, pozwalając narastać zagrożeniu