To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
- Tym bardziej. Ach, Puchatku, co my teraz zrobimy? Wówczas mi³y NiedŸwiadek, dzielny Miœ, Kubuœ Puchatek, nasz P. P. (Przyjaciel Prosiaczka), sympatyczny T. K. (Towarzysz Królika), poczciwy P. K. i Z. O. (Pocieszyciel K³apouchego i Znalazca Ogona), s³owem, Puchatek we w³asnej osobie, powiedzia³ coœ tak m¹drego, ¿e Krzyœ móg³ tylko patrzeæ na niego z otwart¹ buzi¹ i szeroko otwartymi oczami, zastanawiaj¹c siê nad tym, czy to naprawdê powiedzia³ Miœ o Bardzo Ma³ym Rozumku, Kubuœ Puchatek, którego zna³ i kocha³ od tak dawna. - Mo¿emy pop³yn¹æ na twoim parasolu - rzek³ Puchatek. - ? - Mo¿emy pop³yn¹æ na twoim parasolu - powtórzy³ Puchatek. - ?? - Mo¿emy pop³yn¹æ na twoim parasolu - powiedzia³ jeszcze raz Puchatek. - !!! I nagle Krzyœ zrozumia³, ¿e jest to naprawdê mo¿liwe. Otworzy³ swój parasol i wsadzi³ go do wody szpicem na dó³. Parasol p³ywa³, lecz chybota³ siê na wodzie. Puchatek wlaz³ do œrodka. I ju¿ mia³ w³aœnie powiedzieæ, ¿e wszystko jest w porz¹dku, gdy zauwa¿y³, ¿e wcale tak nie jest. Gdy¿ po paru ³ykach wody, na które doprawdy wcale nie mia³ ochoty, podp³yn¹³ z powrotem do Krzysia. Potem, gdy obydwaj weszli do œrodka, parasol przesta³ siê kiwaæ. - Ten statek bêdzie siê nazywa³ „Rozumek Puchatka” - oznajmi³ Krzyœ. „Rozumek Puchatka” robi¹c zrêczny pó³obrót odbi³ od brzegu w kierunku po³udniowo-zachodnim. Mo¿ecie sobie wyobraziæ radoœæ Prosiaczka, gdy wreszcie statek ukaza³ siê jego oczom. PóŸniej, po wielu latach, lubi³ sobie wspominaæ, jak to znajdowa³ siê w Bardzo Wielkim Niebezpieczeñstwie podczas Straszliwej Powodzi, lecz jedyne niebezpieczeñstwo, jakie mu naprawdê grozi³o, zdarzy³o siê w ostatniej godzinie jego oczekiwania, gdy Sowa, która w³aœnie przyfrunê³a, usiad³a na ga³êzi drzewa nad jego mieszkaniem i aby mu dodaæ otuchy, opowiedzia³a bardzo d³ug¹ historiê o jakiejœ ciotce, która raz przez pomy³kê wysiedzia³a jajko mewy, i ta historia ci¹gnê³a siê i ci¹gnê³a, mniej wiêcej jak to zdanie, a¿ Prosiaczek, który siedz¹c w oknie bez ¿adnej nadziei na ratunek, zasn¹³ zrezygnowany i przechylony przez okno w dó³ zwisa³ na samych ju¿ tylko kopytkach i w³aœnie w tej chwili, na szczêœcie, nag³y g³oœny pisk Sowy, który w rzeczywistoœci stanowi³ czêœæ opowiadanej przez Sowê historii i by³ w³aœnie tym, co ciotka powiedzia³a, zbudzi³ Prosiaczka, który akurat mia³ tylko tyle czasu, aby zd¹¿yæ cofn¹æ siê w ty³ w bezpieczne miejsce i powiedzieæ: „Ale¿ to bardzo ciekawe, a co ona na to?”, gdy w koñcu ujrza³ - mo¿ecie sobie wyobraziæ jego radoœæ - poczciwy statek „Rozumek Puchatka” (Kapitan Krzyœ; I oficer K. Puchatek) id¹cy mu na ratunek... A poniewa¿ jest to naprawdê koniec historii, a ja jestem bardzo zmêczony po tym ostatnim zdaniu, myœlê, ¿e tu siê na chwilê zatrzymamy. ROZDZIA£ X w którym Krzyœ wydaje przyjêcie na czeœæ Puchatka, i tu siê ¿egnamy Pewnego dnia, gdy s³oñce znów ukaza³o siê nad Lasem, przynosz¹c z sob¹ majowe wonie, a leœne strumyki szemra³y radoœnie, ¿e znowu s¹ œliczne, tak jak dawniej; gdy ma³e ka³u¿e le¿a³y sobie spokojnie, œni¹c o tym, co widzia³y, i o przygodach, których zazna³y; gdy w cieple i ciszy Lasu kuku³ka ostro¿nie próbowa³a swego g³osu i nas³uchiwa³a uwa¿nie, jak te¿ on brzmi; gdy leœne go³êbie u¿ala³y siê miêdzy sob¹ i grucha³y ³agodnie o tym, ¿e to by³a, oczywiœcie, wina tamtego i owego, ale ¿e to nie ma wiêkszego znaczenia - otó¿ jednego z takich dni Krzyœ gwizdn¹³ w umówiony sposób i w chwilê potem przyfrunê³a Sowa ze Stumilowego Lasu, aby dowiedzieæ siê, czego siê od niej ¿¹da. - Sowo - powiedzia³ Krzyœ - urz¹dzam wielkie przyjêcie. - Ty? Ty urz¹dzasz przyjêcie? - spyta³a Sowa. - Tak. I to bêdzie wielkie przyjêcie na czeœæ tego, ¿e Puchatek zrobi³ to, co zrobi³, ¿eby wyratowaæ Prosiaczka z powodzi. - Ach, to dlatego, ¿e zrobi³ to, co zrobi³? - Tak. Wiêc jak najprêdzej daj znaæ Puchatkowi i wszystkim innym. Bo to przyjêcie odbêdzie siê jutro. - Czy¿by, rzeczywiœcie, w samej rzeczy? - dopytywa³a siê Sowa. - Wiêc b¹dŸ tak dobra, Sowo, i zawiadom ich wszystkich. Sowa próbowa³a pomyœleæ o czymœ strasznie m¹drym do powiedzenia, ale nic nie wymyœli³a, wiêc pofrunê³a, ¿eby zaprosiæ goœci. I pierwsz¹ osob¹, któr¹ spotka³a, by³ Puchatek. - Puchatku - rzek³a - Krzyœ wydaje wielkie przyjêcie. - O - rzek³ Puchatek i widz¹c, ¿e Sowa oczekiwa³a od niego, ¿e powie co innego, powiedzia³: - A czy bêd¹ tam takie ma³e s³odkie przedmiociki z ró¿owym lukrem na wierzchu? Sowa czu³a, ¿e to jest stanowczo poni¿ej jej godnoœci mówiæ o jakichœ ma³ych przedmiocikach z ró¿owym lukrem na wierzchu, wiêc powtórzy³a Puchatkowi to, co mówi³ Krzyœ i pofrunê³a do K³apouchego. „Przyjêcie na Moj¹ czeœæ? - myœla³ Puchatek id¹c. - To nies³ychane!” - i zacz¹³ rozmyœlaæ, czy inne zwierzêta dowiedz¹ siê o tym, ¿e to bêdzie uroczystoœæ specjalnie urz¹dzona na jego czeœæ, i czy Krzyœ opowiedzia³ im o „P³ywaj¹cym Misiu” i o „Rozumku Puchatka”, i o wszystkich cudownych statkach, jakie on, Puchatek, wynalaz³ i na jakich p³ywa³. I pomyœla³ jeszcze, jakie by by³o straszne, gdyby Krzyœ zapomnia³ o tym powiedzieæ i gdyby nikt nie wiedzia³ dok³adnie, na czyj¹ czeœæ jest przyjêcie. I im bardziej o tym myœla³, tym bardziej wszystko miesza³o mu siê w g³owie jak sen, w którym wszystko dziwnie siê ze sob¹ pl¹cze. I sen zacz¹³ wyœpiewywaæ siebie samego w jego g³owie, a¿ sta³ siê czymœ w rodzaju piosenki. By³a to: PIOSENKA ZATROSKANEGO PUCHATKA Hej¿e ha! Niech ¿yje Miœ! (Kto? Kto taki? Co za Miœ?) Miœ Puchatek, chyba wiecie. Kubuœ znany w ca³ym œwiecie