To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Przeciwnikiem odnoszącym sukcesy w grze z medycyną klasyczną i naturalną. “Może dzieje się tak dlatego, że lekarze przestali myśleć i stali się Narzędziami Własnych Narzędzi. Sprzedali więc duszę maszynom" — myślał Rezmer w chwilach, gdy ogarniała go melancholia. Oko w oko z prawdą Doktor Maj wpadł do kliniki wcześnie rano. Był w złym nastroju. Czuł odpowiedzialność za zdrowie pacjentów, którymi się opiekował. Tymczasem w ostatnim czasie sprawy układały się niepomyślnie. Mimo ofiarności lekarzy nie udało się wyleczyć kilku chorych, chociaż rokowania początkowo były pomyślne. W szpitalu pojawiły się nowe źródła infekcji, wystąpiły ropienia pooperacyjne, które są największym wrogiem chirurgii. Maj skoncentrował się ponownie na przypadku Rezmera. Jego stan był krytyczny. Jeszcze raz przejrzał stos analiz medycznych, aby szukać w nich promyków nadziei. Spojrzał na zdjęcie komputerowe. Rozległe zmiany w płacie ciemieniowym mózgu wskazywały na guz i to nie na guz łagodny, ale na nowotwór złośliwy. Taką diagnozę mógł sformułować z 99-procentowym prawdopodobieństwem. Opanował go smutek. Wbrew sztuce lekarskiej, która nakazuje trzymanie 41 JÓZEF KOZIELECKI emocji w ryzach, był wściekły na ślepy los, który tak głęboko doświadczył Rezmera. Lubił tego chorego, mimo iż czasem wybuchały między nimi konflikty. Często pacjenci krnąbrni, agresywni, ale z barwną osobowością, zyskują sympatię lekarzy. Do pokoju lekarskiego weszła magister Laska pracująca w klinice jako psycholog kliniczny. Jej obserwacje dotyczące Rezmera były całkowicie zgodne z dotychczasowymi badaniami medycznymi. Pacjent tracił kontakt z otoczeniem społecznym. Pogłębiały się zaburzenia mowy i coraz częściej występowały luki pamięciowe. Nie umiał czasem poprawnie odpowiedzieć na proste pytania. Gdy prosiła go, aby powiedział, co jadł na śniadanie, milczał albo wybuchał agresją typu: “Proszę mnie nie egzaminować, jestem profesorem uniwersytetu, a nie królikiem doświadczalnym." Słowem, częściowej afazji towarzyszyła częściowa amnezja. — Ale — powiedziała pani psycholog — są te cudowne chwile, gdy Rezmer funkcjonuje prawie normalnie. Doktor Maj postanowił odwiedzić chorego. Gdy wszedł do sali, zobaczył przy łóżku jego żonę. — Pani doktor, kiedy pani śpi? — spytał. — Kiedy? Najczęściej wtedy, gdy... pracuję, przy fotelu dentystycznym... — Teraz wiem, dlaczego boję się stomatologów. Zwrócił się do Rezmera. — Proszę powiedzieć, jak pan się czuje? — Podle, jak... wykastrowany kocur... — Ale głowa przestała boleć? — Nie boli ciągle, ale... ale czasem odczuwam bóle... jakby targał mnie... wściekły pies. Doktor Maj poprosił żonę Rezmera do swojego gabinetu. Szli długim korytarzem. Szli, szli, a korytarz się wydłużał, wyciągał, uciekał, jakby poza granice szpitala. Żona Rezmera 42 DUCH BUNTU zdawała sobie sprawę, że Maj ma jej coś ważnego do zakomunikowania. Weszli do gabinetu. — Może napije się pani kawy? — powiedział, aby odroczyć moment przekazania złej wiadomości. — Dziękuję. Zaległa cisza. Ktoś krzyczał. Ktoś bredził. Ktoś jęczał. Ktoś przeklinał. Ktoś płakał. Te odgłosy szpitala nie robiły żadnego wrażenia na Maju. Przyzwyczaił się do nich, jak kapitan okrętu przyzwyczaja się do fali sztormowej. — Proszę parii... mąż znajduje się na ostrym zakręcie — zaczął Maj. — Proszę spojrzeć na klisze tomograficzne... chyba umie pani je odczytywać... Zmiany w części ciemieniowej są charakterystyczne dla Guza Mózgu — zawiesił głos i potem dodał, że prawdopodobnie jest to nowotwór złośliwy. — Czy ta diagnoza jest całkowicie pewna? — spytała Wisia. Pod powiekami czuła łzy. —Jak pani wie, w medycynie nie ma rozpoznań zupełnie kategorycznych... Zawsze istnieje margines ryzyka... Zawsze pali się płomyk nadziei... Może to być jakiś nietypowy ropień albo... — Wierzę — powiedziała łamiącym się głosem — że to nie jest guz, że najgorsze nie zdarzy się mojemu mężowi, że wyzdrowieje... —Ja też w to wierzę, ale musimy być przygotowani na wszystko... Po przerwie dodał refleksyjnie: — Taki już jest los lekarza, iż musi mówić ludziom gorzką prawdę, że musi również — zaciskając zęby — informować ich o nowotworach i wylewach..