To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Po chwili domyślił się jednak, czym musi być to uczucie, i kiedy już wiedział, zachciało mu się płakać, ale niestety nie wiedział, jak to się robi. * * * Wilk pojawił się godzinę przed świtem. Olaskanin wyczuł coś na chwilę przed tym, jak Kenner krzyknął ostrzegawczo. Książę i Flynn poderwali się z bronią w ręku w samą porę, żeby zoba- czyć, jak zwierzę rzuca się kompanowi do gardła. - Złap polano! - wrzasnął Kaspar. Największym wilkiem, jakiego dawny władca widział w swo- im życiu, był potężny drapieżnik, na którego polował w górach Olasko. Mierzył co najmniej dwa metry od nosa do ogona i wa- żył ponad pięćdziesiąt kilo. To zwierzę było prawie o połowę większe. Długości niemal dwa i pół metra. Musiało ważyć co najmniej tyle, ile dorosły człowiek. Kenner nie miał nawet cienia szansy, żeby umknąć przed potworem. Kaspar złapał za miecz i pożałował, że nie ma przy sobie włóczni. Nie chciał wchodzić w bezpośrednie starcie z wilkiem, jednakże nie dysponował inną bronią, która byłaby skuteczna w walce z tak potężnym zwierzę- ciem. Nie odważył się także rzucić mieczem, gdyż trafienie nie- omal graniczyłoby z cudem. Wilk przestąpił ponad bezwładnym ciałem kupca i warknął ostrzegawczo. Flynn wyciągnął z ogniska płonącą gałąź i trzy- mał ją w lewej ręce, podczas gdy w prawej dzierżył miecz. - Co robimy? - zapytał księcia. - Nie możemy pozwolić mu uciec. To ludojad, a do tego spryt ny na tyle, że zdoła zakraść się do obozu ponownie. Musimy go zabić albo zranić, ale mocno, żeby wczołgał się w jakąś dziurę i zdechł. - Rozejrzał się dookoła. — Zajdź go z prawej i trzymaj przed sobą pochodnię. Jeżeli zaatakuje, rzuć mu gałąź prosto w pysk i postaraj się go trafić mieczem, kiedy będzie szarżo wał. Jeżeli ci się nie uda, spróbuj go zagnać do mnie, dookoła ogniska. 180 * . POWRÓT WYGNAŃCA Ku zdumieniu Kaspara handlarz wykazał się wielką odwagą, gdyż nawet doświadczony myśliwy w obliczu takiego potwora z pewnością by się zawahał. Bestia pochyliła głowę i książę zo- rientował się, że za chwilę zaatakuje. - Przygotuj się! Zaraz skoczy! Kupiec przejął inicjatywę i krótkim zamachem rzucił pochod- nię prosto w pysk wilka. Bestia cofnęła się o krok. Ogień przypalił jej wąsy, a z prawej strony czuła ciepło ogniska, więc skoczyła w tył i na lewo, lądując niemal na boku. Gdybym tylko miał włócznię!, pomyślał Kaspar, przeklinając pod nosem. Przebiegł wokół ogniska i zwierzę odwróciło się w je- go stronę. Wilk nagle nabrał animuszu, gdyż nie czuł już płomie- ni na swojej skórze, a zbliżająca się postać nie niosła ze sobą pochodni. Potwór skoczył na mężczyznę bez ostrzeżenia. Lata doświadczenia ocaliły księciu życie, gdyż rozpoznał za- miar skoku, kiedy tylko zwierzę zaczęło się do niego spinać. Za- miast uskoczyć na prawo, dalej od bestii, jak nakazywał mu in- stynkt, Kaspar obrócił się w lewo niczym dama w tańcu, przesuwając mieczem poziomo tuż nad ziemią. Tak jak miał nadzieję, ostrze uderzyło stwora w klatkę pier- siową. Siła zderzenia niemalże sparaliżowała mu ramię, a wilk wydał z siebie głośny skowyt. Książę kontynuował obrót i stanął przodem do zwierzęcia, na wypadek gdyby chciało ponowić atak. Zamiast tego jednak, potwór zwalił się na ziemię. Teraz pró- bował podnieść się na przednie nogi, z których jedna została ucięta mieczem Kaspara. Zdezorientowany i oszalały z bólu wilk mio- tał się po ziemi, tym samym sprawiając sobie jeszcze większe cierpienie. Książę odciął wilkowi całą przednią łapę. Flynn nadbiegł w momencie, kiedy zwierzę wreszcie stanęło na trzech nogach. - Czekaj! - krzyknął Kaspar. - Wykrwawi się na śmierć. Jeże li podejdziesz zbyt blisko, ciągle może cię dopaść i rozszarpać gardło. Bestia próbowała ich zaatakować, lecz padła pyskiem na zie- mię. Zawyła, ponownie stanęła na nogach i spróbowała się od- wrócić, jednakże znów upadła. 181 RAYMOND E FEIST - Przynieś pochodnię - polecił Olaskanin. - Po co? - Ponieważ musimy się upewnić, że wilk rzeczywiście zdechnie. Poszli za zwierzęciem, które próbowało z trudem zejść ze wzgórza i schować się w lesie wśród drzew. Jednak po pięćdzie- sięciu metrach wilk upadł po raz kolejny i tym razem już nie wstał. Dwaj mężczyźni podeszli na tyle blisko, żeby widzieć go w świe- tle pochodni, lecz na tyle daleko, żeby ustrzec się przed ostrymi kłami i pazurami. W końcu zwierzę przewróciło oczami; Kaspar podszedł szyb- ko do leżącego cielska i zatopił sztych miecza w gardle potwora. Wilk rzucił się na trawie, a potem zamarł. - Nigdy nie słyszałem o takich wielkich - powiedział Flynn, kiedy już było po wszystkim. - Ja także - odparł książę. - Ten gatunek nie występuje w Ola- sko ani nigdzie indziej, a przynajmniej o takim nie słyszałem. - Co teraz zrobimy? - zapytał handlarz. Były władca położył rękę na ramieniu towarzysza. -Zostawimy wilka tutaj. Niech go zjedzą padlinożercy. Po- tem pogrzebiemy Kennera. Dwaj mężczyźni odwrócili się od truchła i w milczeniu ruszyli z powrotem do obozowiska. 182 ROZDZIAŁ TRZYNASTY Filary Niebios aspar sapał z wysiłku. ^ On i Flynn tak okręcili zbroję sznurami, żeby móc jąnieść niczym w hamaku; książę trzymał głowę, a kupiec nogi czarnej postaci. Każdy z nich dźwigał ponadto załadowany zapasami ple- cak, więc teraz z trudem pokonywali wąską szczelinę. Skalne ściany wznosiły się po obu stronach. Mężczyźni nie- mal namacalnie wyczuwali zagrożenie. Czuli się tak, jakby jakaś tajemnicza moc miała ich zgnieść między kamiennymi ścianami, podobnymi do palców skalnego giganta. Nawet wczesnym ran- kiem światło słońca docierało do wąwozu mocno rozproszone, a nad sobą widzieli jedynie wąski pasek błękitu. - Jak ci idzie? - zapytał Kaspar. - Jak się czujesz? - Mar- twił się o Flynna. Kiedy zginął Kenner, kompan stracił nagle wszystkie siły