To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
" Oznajmi³ otym- wieczorem, gdy wrócili zBercfc, w bia³o-ró¿owym salonie Tnê Daffodils. i Wyje¿d¿am jutro. Jutro? Monika i Karol podnieœli g³owy. Julianagwa³towniezamknê³a radio, przerywaj¹c w pó³ tonu ³kanie hawajakiejgitary, p³yn¹ce nie wiadomo sk¹d nafalacheteru. Nie ma ¿adnego powodu, ¿ebyœ jutro wyje¿d¿a³. To zale¿y od punktu widzenia. Aha, wiêcnasopuszczasz? Znowu -wracasz do niej? Do niej? Notak, do twojej kochanki, nie udawaj g³upiego! Guerran'bez s³owaskierowa³ siê do drzwi. Ale Julianazast¹pi³a mu drogê. Uciekasz! Boisz siê wyjaœnieñ przy Karolu i Monice! Ale wiedz,¿e ja siê nie bojê! I bêdziesz mówi³! Teraz, tu,przy wszystkich! Powiesz nam, dlaczego nie dosta³eœ tu anijednego listu,dlaczego mnie ju¿ nie chcesz, dlaczegospa³eœ w osobnym pokoju, ty! Och, ty! S³uchajcie, dzieci, 460 s³uchajcie! Pos³uchajcie no, co potrafi wymyœliæ na swoj¹obronê! Pozwól mi wyjœæ rzek³ Guerran. Ca³ym cia³em przywar³ado drzwi. Twarz mia³adzik¹,niemalprzera¿aj¹c¹,jakwtedy, gdy musia³ j¹ biæ, abyoprzytomnia³a. Guerran zacisn¹³ piêœci, pohamowa³ siê i usiad³ podoknem pogwizduj¹c przez zêby. Wiêc znowu zaczynasz sycza³a Juliana. Ma³oci tego, coœ dot¹d wyprawia³. Ile razy mnieju¿ zdradza³eœ,ile razy ciprzebacza³am ze wzglêdu na dzieci! Nawetprzed œlubem mia³eœ przecie¿ inn¹, w tym samymczasie,co mnie. Milcz! krzykn¹³. Nie bêdê milcza³a! Mówiê sam¹ prawdê. Ju¿ Karolby³ na œwiecie,a ty jeszcze nie chcia³eœ siê ¿eniæ,jeszczesiê waha³eœ, by³byœ siê chêtnie wyrzek³ w³asnego syna! A co, mo¿e tonieprawda, co? Karoli Monika stali obok siebie i s³uchali. Dopiero chrzestna matkamusia³aciê namawiaæ, ¿ebyœspe³ni³ swój obowi¹zek, ty nêdzniku! Ciekawezreszt¹, czyi ona te¿ nie by³a twoj¹kochank¹! Co? Ale mo¿e dotegonie by³eœju¿ zdolny! Guerran wzruszy³ ramionami. Wzruszasz ramionami. Œmiejesz siê! Myœlisz,¿e niemam dowodów. A ta ostatnia twoja historia z Janin¹Bonier? Mo¿esiê sam nie przyzna³eœ, co? A jej m¹¿? Mo¿enie wiedzia³ o wszystkim tak samo jak ja? A to dziecko,któreurodzi³a? Czy jej m¹¿ sam nie opowiada³, ¿e to niejego, ¿e. Niemów o dzieciach! hukn¹³ Guerran. Nie mówo dzieciach, Juliano! Albo i ja te¿ coœ tobie powiem! Coœ mipowiesz? Tak, coœ potwornego. Ty zreszt¹ wiesz dobrze. Przyblad³a trochêpod warstw¹ ciemnej szminiki. Leczodpar³a drwi¹co: Mów! Ja siê nie bojê! Aleon machn¹³ rêk¹. Wyczu³a, ¿e nie powie nic, ¿e siênie odwa¿y przy dzieciach, ¿e mimo wszystko jeszcze siênad ni¹ lituje. I pewna wielkodusznoœci przeciwnika nanowo ruszy³a do ataku, podjê³a walkê przenosz¹c j¹ tylkona inny teren. Wka¿dymrazie nie wyjedziesz st¹d, póki siêniewyt³umaczysz! 461. Nie mam nic do t³umaczenia. Powieszmi, kimjest ta kobieta! Ty natomiast dasz mi œwiêty spokój'. Wiêc nie powiesz? A tynie przestaniesz? Dobrze. I tak siê dowiem. Jeszcze mnie nie znasz! Nie minie tydzieñ, a bêdê wiedzia³a. Ju¿ ja do niej trafiê,i ja jej poka¿ê! Jakzechcesz, bêdziesz mniemóg³potemzamkn¹æ. Ale nie powstrzymasz mnie. Ju¿ja dam siê jejpoznaæ! Co? Chcesz skandalu? No,to go bêdziesz mia³! A jak trzeba bêdzie, siêgnê po rewolwer albo witriol! Ja siê skandalu nie bojê! Atwoje stanowisko mam gdzieœ! Przysz³oœæ dzieci i tak zrujnujesz. Karierê Karola diabli wezm¹, ma³¿eñstwo Moniki siê rozleci! I to wszystko bêdzietwoje dzie³o, twojaw³asna robota, twoja i tej twojej. Monika wytouchnê³a p³aczem. Guerran zerwa³ siê z fotela i z zaciœniêt¹ piêœci¹ ruszy³ ku Julianie, która nadal zas³ania³a drzwi. Tej twojej kochanicy! krzyknê³a. Tak, kochamicy! Tej twojej dziwki! Twojej kur. Och! Ty bydlaku! Policzek na sekundê j¹ og³uszy³,zachwia³a siê. A potemw jej oczach zapali³ siê p³omieñ i rzuci³a siê na mê¿a. Odepchn¹³j¹ tak brutalnie, ¿e siê zatoczy³a na stolik odradia. Karol przyskoczy³ do 'niego i 'chwyci³ go za rêkê. Do jasnej cho. zakl¹³ Guerran. Gwa³townym szarpniêciem wyrwa³rêkê. Przez chwilêojciec i syn stali bez ruchu naprzeciw siebie i mierzyli siêwzrokiem. Monika u boku matki milcz¹co wpatrywa³a siê w ojca. Poczu³ nagle, jak bardzo jestw tej chwili samotny, jakprzez sw¹ winê zosta³ wy³¹czony z ich grona. Jak bardzosiê ju¿ zespolili we wspólny front przeciw niemui terazstoi wœród nich . jak obcy, jak wróg. Pochyli³g³owê. Karolpozosta³ przy drzwiach, aon wolnym krokiem podszed³ . do Juliany. Monika zast¹pi³a mu drogê. I ty! powiedzia³. Nie bój siê. Nicjej nie zrobiê,twojej matce. S³uchaj, Juliano, dobrze. Powiem ci wszystko za parê dni. Wyjaœniê ci, czegoza¿¹dasz. To ju¿ koniec. Proszêciê tylko o kilka tygodni. Ile trzeba bêdzie,¿eby wszystko u³o¿yæ. Juliana os³upia³a, rozchyli³a usta, ale nie powiedzia³a s³owa. Wyje¿d¿am. Jutro rano. Spotkamy siê w Angers,omówimy warunki separacji. Myœlê, ¿e raczej rozwód. 462 Zastanów siê, ileci bêdzie potrzeba. Tym razem tonaprawdê koniec. Nasze drogi siê rozesz³y. Popatrzy³ nadzieci, 'najpierw na jedno, potem na drugie. I powtórzy³ cicho: ; Nasze drogisiê rozesz³y. Ciê¿kim krokiem ruszy³ do drzwi,³agodnie odsun¹³Karola i wyszed³. Postanowi³ wyjechaæ nazajutrz rano, ko³ogodziny dziewi¹tej, nim Juliana wstanie, i z nikim siê ju¿ nie widzieæ. Ale o ósmej s³u¿¹caJuliany zastuka³a do drzwi: Przyjecha³pan Bussy! Chcia³by siê z panem zobaczyæ! Rejent Bussy czeka³ na niego w salonie. Wsta³, by gopowitaæ, serdecznie wyci¹gaj¹c rêce. No i jak tam? Coœ nie bardzo? Pañska ¿ona telefonowa³a do mnie wczoraj wieczorem. Opowiada³a jakieœdziwne historie