To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
.. A kiedy jego, Gerasima, z Donu wyprawią, ma on, wziąwszy od atamanów i Kozaków odpowiedź, jechać do Moskwy jak najprędzej. A jadąc na Don i z Donu, ma strzec się Stieńki Razina, żeby go •w drodze z gramotą monarszą nie zatrzymał. A przyjechawszy do Moskwy, zjawić się ma i atamanów i Kozaków odpowiedź złożyć w Prikazie Poselskim". 189 A w ciągu tego czasu nadeszła wreszcie upragniona wiosna... Huczy w Czerkiesku Koło kozackie -wybierają stanicę do Moskwy, która pojedzie wraz z Gerasimeni Jewdokimowem. Do Moskwy już się szykował dworzanin, do domu. A teraz pił herbatę i miody w domu atamana. I nagle na Kole zjawił się Stiepan Timofieicz Kazin. Był to gość niespodziewany. Wyprzedził swoje wojsko, które na strugach spływało w dół Donu do Czerkieska. - Dokąd stanicę wybieracie? - zapytał głośno, zuchwale. - Wysyłamy razem z dworzaninem Gerasimem do cara - odpowiedział Korniej, wyraźnie zaskoczony widokiem swego groźnego chrześniaka. - Kto go przysłał? - Car... - Zawołać tu Gerasima! - rozkazał Stiepan. - Zaraz się dowiecie, kto go przysłał. - I obrzucając wzrokiem ucichłych nagle Kozaków czerkieskich, podniósł głos: - Wszystkich łajdaków bojarskich przyjmujecie? Biedota kozacka wlokła już Gerasima... Dworzanin był wystraszony i wyraźnie stracił pewność siebie. - Kto cię tu przysłał, sukinsynu, car czy bojarzy? - zapytał Stiepan. - Przyjechałem od Wielkiego Gosudara Aleksego Michajłowicza z jego monarszym pismem - odpowiedział pośpiesznie Gerasim, wyciągając zza pazuchy upstrzone kolorowymi pieczęciami pismo. -Wielki Gosudar, Car i Wielki Książę Aleksy Michajłowicz, samo-władca Wszechrosji oraz wielu państw i ziem wschodnich, zachodnich i północnych, po ojcach i dziadach odziedziczonych, pan i władca, kazał wszystkich atamanów i Kozaków o zdrowie zapytać... - Łżesz! - zagrzmiał Stiepan. - Nie przyjechałeś od cara, tylko na przeszpiegi! - Przecież pismo mam! Z pieczęciami... - Bojarzy cię nasłali, psie! - Stiepan podszedł do Gerasima, wyrwał mu pismo, podarł, rzucił na ziemię, wdeptał w błoto. I plunął na nie. 190 ciótąd w Czerkiesku nie widziano." Dworzanin poczuł nagły przypływ poselskiej odwagi: - Jak śmiałeś, zbóju! Stiepan zamachnął się i trzepnął posła w pysk. Gerasim zatoczył się i upadł pod nogi razinowcom, którzy wysunęli się naprzód, odpychając zamożnych Kozaków czerkieskich. Dopiero teraz wzięli go w obroty. - Do wody z nim! - krzyknął Stiepan. Korniej rzucił się w obronie Gerasima, ale go odepchnęli. Powlekli posła nad Don. - Stiepan, co ty robisz! - krzyknął Korniej. - Zatrzymaj ich! - Chcesz, żebym z tobą zrobił to samo? Uważaj! - Rozkazuję ci! - Korniej próbował grozić. - Kto tu jest atamanem Wojska Dońskiego? Ty czy ja? Zatrzymaj ich! - Rządź swoim wojskiem, jeżeli jesteś atamanem, a ja rządzę swoim. Do wody dworzanina! - Stiepan... Synku... Wszyscy za to głową zapłacimy! Co ty wyprawiasz?! - prosił Korniej. Za posła Moskwa ani chybi każe odpowiadać. I nie sam Stieńka będzie za to odpowiadał! - Stiepan wyszedł z Koła. - Stieńka, przecież to wojna! Rozumiesz, durniu?! - krzyknął za nim Korniej. - Wojna, chrzestny, wojna! - odpowiedział Stiepan. Dworzaninowi Jewdokimowowi związali ręce, nałożyli kamieni za pazuchę, rozhuśtali i wrzucili do wody. Dworzanin krzyczał przeraźliwie. Groził karą niebios. Groził carem. Stiepan ukazał się na brzegu. - Nie znaleźliście Froła Minajewa? - zapytał otaczających go Kozaków. - Nie, zaszył się gdzieś. Albp wyjechał. Nigdzie go nie ma. - Powiedzcie mu - mówił Stiepan po drodze - że ataman jeszcze raz wybacza mu wszystkie winy. Niech wyłazi, nie tknę go... Nasi już wiosłują... Powiedzcie, że zwołujemy Koło. Komieja i sprzedajną starszyznę wypędzić! Koło do nas należy. Stiepan z bratem Frołem, otoczony przez esaułów i setników, stanął nad Donem, tam, dokąd nadpływała jego flotylla z Iwanem Czarnojarcem na czele. 191 atamana. - Jak poszło? - zapytał Stiepan. - Bóg łaskaw, wszyscy zdrowi. Razem będzie trzy tysiące siedemset! - Iwan promieniał, doczekał się nareszcie wyprawy. - Dobra. Strugów nie rozładowywać. Wyciągnijcie te, co przeciekają, przesmołujcie. Zwołaj wszystkich cieśli z Czerkieska, niech robią nowe, ile tylko zdążą. - Kornieja widziałeś? - Widziałem. Powiedz Kozakom, że zwołujemy Koło. Jak tam moi? - Są tam - wskazał Iwan. - Cali i zdrowi. Z jednego ze strugów wysiadały babka Matriona i Alona z Afońką. - Zawołać ich? - Później. Niech idą do domu. Chodźmy na Koło. Iwan, Fiodor. chodźcie do mnie, pogadamy. Przed każdym Kołem Stiepan rozmawiał ze swymi najbliższymi pomocnikami, najbardziej łebskimi. Ataman nie dyktował im, co mają mówić podczas narady, ale nie ukrywał również, czego od nich oczekuje i ku jakiej decyzji powinni zmierzać. Zebrało się Koło biedoty kozackiej. Nie było tu ani Kornieja Jakowlewa, ani starszyzny, ani zamożnych Kozaków - sami swoi. Ledwo nastały ciepłe dni, Stiepan przyspieszył działania. Zdawał sobie sprawę, że siłom, które zgromadził, musi nadać kierunek. Zastój i zwłoka są zgubne dla sprawy i dla jego atamaństwa. Stiepan usiadł nieco z boku, na wzgórku. Na środek wyszedł Iwan Czarnojariec. - Kozacy! Nadszedł czas, abyśmy ruszyli. Ale dokąd? Ja uważam, że pod Azow! Spróbujmy jeszcze raz! No, co? Podoba wam się? W naradzie z atamanem ustalili, że przedstawią do wyboru wszelkie możliwe kierunki. - Na Azow, chłopcy?! - krzyknął Iwan jeszcze raz. I nie wiadomo po co, wskazał ręką w stronę Azowa. Koło milczało. Czarnojariec to jeszcze nie ten najważniejszy. Iwan podszedł do Stiepana. Ten spojrzał na niego przelotnie i zaczął smagać nahajką czubek buta. Wsłuchiwał się w to, co mówią. Wyszedł na środek Fiodor Suknin