To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

— Następnie przydałoby się jakieś zakłócenie porządku. Nie w samym hotelu, ale gdzieś w okolicy. Zamieszki w hotelu doprowadziłyby jedynie do wzmocnienia ochrony. Wybrałbym któryś z sąsiadujących budynków, może park. Mały wybuch, wypadek samochodowy, coś, co zainteresowałoby ludzi i przyciągnęło ich uwagę na zewnątrz. Dobrze, żeby pojawiły się gliny. Ludzie poczuliby się bezpiecznie, gdyby przed hotelem krzątała się policja. Tak, koniecznie ściągnąłbym gliny. Rany boskie, co on wygaduje, pomyślała. — A kiedy przeprowadziłbyś akcję? — Bez dwóch zdań w noc poprzedzającą aukcję. Przygotowania są zapięte na ostatni guzik, prawda? Wszyscy myślą tylko o tym, że jutro czeka ich wspaniały dzień. Towar lśni, znane osobistości i majętni goście są już w hotelu. Obsługa ma ręce pełne roboty, trwa zbieranie autografów, omawianie wyglądu każdej gwiazdy i dyskusje nad tym, kto z kim sypia. To najlepsza pora. — Zrobiłbyś to? — Czybym to zrobił? — Spojrzał na nią, a jego oczy stały się intensywnie niebieskie. — W innych okolicznościach pewnie by mnie kusiło jak diabli. Gdybym się na tym skoncentrował, tak, zrobiłbym to, jak cholera. Dlatego uważam, że nikt inny się nie odważy. Bo wszystko przewidziałem. — A może ktoś zna cię na tyle dobrze, że wziął pod uwagę i to? Zna twoje zwyczaje i też wszystko przewidział. Pomyśl, niedawno zakłócono twój spokój. Od kilku dni niczym innym się nie zajmujesz, jak właśnie tą sprawą. Nie sprawdzasz zabezpieczeń. nie rozmawiasz z ochroną, nie nadzorujesz przygotowań w hotelu. — Właśnie o to chodzi — przyznał cicho. - Nie zaprzątnęło mi to całkiem głowy, ale przyznam się, że w dużym stopniu. — Czy znasz kogoś, kto byłby w stanie przeprowadzić taką operację? Oczywiście poza tobą. — Niewielu. To ja byłem najlepszy. — Jasne, gratuluję. Kto? — Chodź do mnie, usiądziemy. — Usiadł i poklepał się po udach. — To mi rozjaśni umysł. — Co, wyglądam na sekretarkę? — Nie, nie teraz, choć to może być nawet zabawne. Ja byłbym napalonym dyrektorem, który chce zdradzić obłożnie chorą żonę. Spróbujemy? Powiedz: „Ależ panie Monteguc, to niemożliwe! I koniecznie westchnij. —Tak, i tym zabawnym akcentem kończymy część roiywkowi dzisiejszego przedstawienia. Kto? — Dwie osoby, które mogłyby się pokusić o zorganizowanie takiego skoku, nie żyją, co potwierdza moją wcześniejszą tezę. No, może znalazłby się jeszcze ktoś, góra dwóch ludzi. Sprawdzę. — Podaj nazwiska. Oczy Roarke”a nabrały chłodnego wyrazu. — Pani porucznik, nie będę sypał, nawet dla pani. Sam to sprawdzę. Jeśli okaże się, że któryś z tych dwóch może być wmieszany, dam ci znać. Ale dopiero jak sam się upewnię. Podeszła do niego. — Czyjeś życie jest zagrożone, więc może mógłbyś odłożyć na bok złodziejski kodeks honorowy? — Wiem, że czyjeś życie jest zagrożone, Eye. W moim życiu był taki czas, że jedyne, co miałem, to honor złodziejski. Sponiewierany do granic możliwości, ale był. Pozwól, że zrobię to po swojemu, a jeśli coś znajdę, na pewno cię o tym zawiadomię. Teraz mogę ci jedynie powiedzieć, że Gerade nie byłby w stanie zaplanować tak skomplikowanej operacji. Nie jest złodziejent, nawet kiepskim. Co innego Naples. Ma talent i zna właściwych ludzi. Jest jednym z najlepszych przemytników, ma odpowiednie powiązania i absolutnie żadnego honoru. Poza tym doskonale zorganizował nielegalną sieć transportu. Jeśli szukasz powiązań z Yostem, postawiłbym na Naplesa. Zniecierpliwiona Eye zacisnęła usta, próbując nie zapominać, że jej zadanie nie polega na schwytaniu złodzieja, ale na powstrzymaniu mordercy. W porządku, zaraz się za niego zabiorę. — Rano. Musisz trochę odpocząć. Rozbolała cię głowa. — Nic mnie nie rozbolało. Prawie nic. Jednym szybkim jak błyskawica ruchem Roarke podciął jej lewą nogę i chwycił ją w pasie, powstrzymując przed upadkiem. Nagle, sama nie zauważyła kiedy, znalazła się na jego kolanach. — Znam świetne lekarstwo dla tych, których prawie nic nie boli. Próbowała uderzyć go łokciem w brzuch, ale zdążył zablokować jej ramiona. A poza tym cudownie pachniał. — Nawet nie myśl, że będę cię nazywać panem Montegue. — Ty zawsze potrafisz wszystko zepsuć. — Ugryzł ją delikatnie w ucho. — Już nie chcę, żebyś mi siedziała na kolanach. — I bardzo dobrze. Będę mogła... Zanim się zorientowała, leżała na plecach na podłodze, pod nim. — Czy wiesz, ile w tym domu jest łóżek? — zapytała, kiedy odzyskała oddech. — Nie mam pojęcia, ale mogę sprawdzić