To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Czy mam wnosić, że pomija pan tę sprzeczność? – Jeśli Wysoki Sąd tak to odbiera... Przewodniczący zagryza wargę. Potem kiwa głową. – Kontynuujmy. – Doktorze Oliverze Goosens – pyta prokurator – jaki typ człowieka popełnił pana zdaniem, jako profesjonalisty, te wszystkie zbrodnie? – Sprzeciw! – woła mój adwokat. – Nie dowiedziono, że te zbrodnie są dziełem jednego człowieka. – Podtrzymuję – mówi sędzia. – Najpierw sąd musi tego dowieść. – Zapytam inaczej – mówi oskarżyciel. – Doktorze Goosens, czy te zbrodnie zostały pana zdaniem popełnione według jakiegoś schematu? – Zdecydowanie tak. – Schematu często spotykanego przez pana, jako eksperta? – Widzę tu związek z socjopatycznymi zaburzeniami osobowości. Prokurator szczypie podbródek kciukiem i palcem wskazującym. – Ale czy można powiedzieć, że są to cechy właściwe jednej osobie? Goosens chichocze cichutko. – Inaczej należałoby przypuszczać, że mamy do czynienia ze skoncentrowaną w jednym punkcie epidemią socjopatii, która trwała dokładnie sześć dni. Oskarżyciel uśmiecha się. – A co przede wszystkim różni cierpiących na te zaburzenia od nas, całej reszty? – Takie osobowości potrzebują natychmiastowego zaspokojenia, nie potrafią się pogodzić z najmniejszym niepowodzeniem w realizacji swoich dążeń. Są manipulatorami i mają szczególny stosunek do samych siebie, co czyni je obojętnymi na prawa i potrzeby innych. – Czy słusznie wnioskuję, że nie jest to choroba psychiczna w ścisłym znaczeniu tego słowa i że nie zmniejsza poczucia odpowiedzialności u cierpiących na takie zaburzenia? – Absolutnie tak. Zaburzenia osobowości są przejawem charakteropatii, zakłóceniami w mechanizmach pozyskiwania nagrody. Prokurator pochyla głowę, kiwa nią w zamyśleniu. – Wspomniał pan o zaburzeniach osobowości o charakterze socjopatycznym. Czy istnieje jakiś bardziej potoczny termin na określenie ludzi cierpiących na takie zaburzenia? – Socjopaci to... no tak, są po prostu klasycznymi psychopatami. Stłumiony szmer przebiega przez salę. Czuję, że moje okulary robią się grube i ciężkie. – A czy morderstwa należą do powszechnie znanych manifestacji takich zaburzeń? – Sprzeciw – mówi Brian. – Większość morderców nie jest psychopatami i nie wszyscy psychopaci popełniają morderstwa. Sędzia patrzy zmęczonym wzrokiem na oskarżyciela. – Panie prokuratorze, ja bardzo pana proszę... Widać, że chciałby użyć mocniejszych słów, ale mówi tylko „proszę”. Jestem pewien, że to właśnie różnica między tym, co chce, a tym, co może powiedzieć, sprawia, że jego spojrzenie jest takie krowie. Prokurator zaciska usta, po czym znów zwraca się do doktora Goosensa. – A zatem, doktorze, czy słusznie wnioskuję, że cierpiący na takie zaburzenia, o jakich pan wspomniał, są obojętni wobec rezultatów swoich działań? Że nie czują skruchy? – Sprzeciw! Brak skruchy może się logicznie wiązać z niewinnością! Oskarżyciel zwraca się do przysięgłych i uśmiecha się sztucznie. Ja zachowuję kamienny spokój. – Oddalam – mówi sędzia. – Pytanie nie odnosiło się do pańskiego klienta. Kiwa głową Goosensowi, żeby ten odpowiedział. – Cierpiący na takie zaburzenia mają o wiele wyższy próg pobudzenia – mówi Goosens, miotając sakiewkami policzków w stronę prokuratora. – Ich zapotrzebowanie na dreszczyk emocji może ich popchnąć do najbardziej ryzykownych czynów, bez oglądania się na konsekwencje. – Na taki dreszczyk emocji, jakiego może dostarczyć morderstwo? – Tak. Prokurator pozwala, by odpowiedź doktora rozsiadła się na podłodze sali sądowej. Jej odór płynie ku ławie przysięgłych. Oskarżyciel patrzy na mnie, zastanawiając się nad kolejnym pytaniem do Goosensa. – A proszę nam powiedzieć, czy w takim zachowaniu odgrywa jakąś rolę czynnik seksualny? – Seks to najpotężniejszy popęd. Jest to naturalnie główna sfera zachowań skierowanych na uzyskanie i utrzymanie władzy nad innymi. A w świadomości socjopaty śmierć i seks dzielą łoże. – I jak mogą się te cechy wykształcić, mówiąc prostymi słowami? – No cóż, taka mania może się rozwinąć w dzieciństwie... – Mania na punkcie, powiedzmy, kobiety? – Oskarżyciel pochyla głowę, ale jego wzrok umyka ku stanowisku dla świadków. – No tak, obiektem męskiej manii staje się najczęściej kobieta. – Czy socjopata może zabić kobietę dla dreszczyku? – Owszem. Albo może zabić dla niej. – Nie mam więcej pytań. Na drugie śniadanie jest dziś makaron z serem. I chleb. Później, kiedy mój adwokat podchodzi z uśmiechem do stanowiska dla świadków, wszystko to rośnie mi w brzuchu. – Jak się pan dzisiaj miewa, doktorze Goosens? – Dziękuję, świetnie. – Proszę mi powiedzieć, doktorze, czy te socjopatyczne postawy zaostrzają się z wiekiem? – Niekoniecznie. Aby je w ogóle za takie uznać, muszą się pojawić przed ukończeniem piętnastego roku życia. – Czy to jest uleczalne, kiedy chory ma piętnaście lat? – Większość takich zaburzeń można leczyć w dowolnym wieku, choć w przypadku prawdziwej socjopatii rokowania są raczej niepomyślne. – To znaczy, że nie można ich skutecznie wyleczyć? – Na to wskazuje większość dotychczasowych doświadczeń. Mój obrońca odbywa krótki spacer po sali, chodzi zamyślony, z opuszczoną głową. W końcu zatrzymuje się. – W swoim raporcie dla sądu w Martirio zalecał pan, żeby mój klient był leczony jako pacjent dochodzący, a nie w zakładzie zamkniętym? Goosens patrzy na sędziego. Ten kiwa głową, żeby odpowiedział. – Tak – mówi Goosens. – Dość niefrasobliwe podejście w stosunku do nieuleczalnego psychopaty, nie uważa pan? Na twarzy lekarza pojawia się irytacja. – Takie przypadki trudno zdiagnozować podczas jednej wizyty