To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Rodzice Criddle'a nie przestawali martwiæ siê o niego i otaczaæ go œcis³¹ kontrol¹. Pewnego razu, kiedy u przyjació³ hazardowa³ siê w karty, ojciec poszed³ tam i wywo³a³ awanturê. Powiedzia³ im wówczas, ¿e gdyby siê to powtórzy³o, wezwie policjê. Criddle mia³ za z³e rodzicom, ¿e traktowali go jak dziecko, chocia¿ zgadza³ siê z nimi, ¿e jego winy by³y czêsto powa¿ne. Lata, jakie spêdzi³ Criddle razem z rodzicami, by³y dla niego mimo wszystko dobre. Co jest istotne, to fakt, ¿e rodzice i dzieci mog¹ siê czêsto ze sob¹ sprzeczaæ, jednak zdarzaj¹ siê chwile, niekoniecznie rzadko, kiedy wiêŸ rodzinna opiera siê na przyjaŸni. Ojciec Criddle'a zwierza³ mu siê z w³asnych m³odzieñczych wykroczeñ, uczy³ go graæ na tr¹bce, grywa³ z nim w szachy wieczorami oraz popija³ piwo. To wszystko sprawia³o, ¿e Criddle czu³, i¿ mimo rozmaitych do niego pretensji, by³ ukochanym synem swego ojca. Kiedy Criddle wraz z dwoma przyjació³mi przy³¹czy³ siê do zespo³u muzycznego, jego wolny czas wype³ni³y æwiczenia i wy- stêpy. Bywa³ nawet zapraszany przez znajome dziewczêta do tañca, kiedy tañce nastêpowa³y po uroczystych wystêpach. Lecz gdy w zwi¹zku z tymi osi¹gniêciami wzros³o uniezale¿nienie od rodziny, potrzeba obcowania z dziewczêtami nie mog³a pozostaæ u Criddle'a uœpiona. Wywnioskowa³, ¿e gdyby móg³ zataiæ swoje upoœledzenie dopóty, dopóki dziewczyna nie polubi³aby go, wówczas z pewnoœci¹ mog³aby go lubiæ nadal! By³ to plan raczej ambitny. ¯ebym móg³ utrzymaæ dziewczynê w niewiedzy o sta- nie moich oczu, w czasie choæby krótkiego intymnego zbli¿enia, wydawa³o siê nie- prawdopodobne. ¯e mi siê to uda³o — nawet mnie wydaje siê czymœ fantastycznym, gdy zdam sobie sprawê jak s³abo wtedy widzia³em. To ukrywanie wesz³o u mnie w zwyczaj. Unika³em ujawnienia ludziom stanu moich oczu tak odruchowo, jak uni- ka³em dotykania ognia, poniewa¿ by³o to równie bolesne. Ludzie zauwa¿ali jak¹œ dzi- wacznoœæ w moim zachowaniu, lecz czêsto d³u¿szy czas up³yn¹³, nim zorientowali siê, 0 co chodzi (str. 76). Criddle nie zdawa³ sobie sprawy z tego, ¿e dla okresu dojrzewania standardowy stan fizyczny stanowi kryterium normalnoœci seksualnej, 1 dlatego nie widzia³ w sobie cz³owieka poza swoim inwalidztwem. Musia³ byæ wielekroæ dotkliwie raniony, zanim jego jedyna nadzieja, ¿e zdo³a ukryæ swoje kalectwo, a wraz z ni¹ nadzieja szczêœcia, zosta³a zniweczona: Pamiêtam Mary. Sta³em akurat na naro¿niku ulic Forth i West Main, kiedy Mary minê³a mnie id¹c do szko³y. Dzieñ przedtem spotka³em j¹ w klasie muzycznej — nowa twarz, nowy g³os, nowa nadzieja, a wiêc naturalnie trzeba siê zainteresowaæ. Bud opowiada³ mi, ¿e mieszka³a ona w³aœnie w obrêbie bloku, w którym znajdowa³ siê mój dom, ¿e by³a bardzo ³adna i ¿e nosi³a codziennie ciê¿k¹ maszynê do pisania do szko³y i ze szko³y. I tak, jak powiedzia³em, zdarzy³o mi siê, ¿e w³aœnie sta³em tam przypadkiem, kiedy ona przechodzi³a. To, ¿e siê tam przypadkiem znalaz³em, trwa³o ju¿ oko³o 20 min. 223 Uda³em, ¿e zawi¹zujê but. Nastêpnie zacz¹³em iœæ za ni¹. Doszed³em za ni¹ pra- wie do sklepu Condona, zanim zdoby³em siê na tyle odwagi, aby rozpocz¹æ rozmowê. — Czy mogê ponieœæ pani maszynê? — Dziêkujê panu — powiedzia³a ze szczer¹ wdziêcznoœci¹. — Ale ona jest ciê¿ka. Wrêczy³a mi maszynê i odrzuci³a g³owê do ty³u, aby odsun¹æ d³ugie, czarne loki spadaj¹ce na ramiona. Uœmiechnê³a siê. Obserwowa³em j¹ k¹cikiem oka, gdy szliœmy naprzód. Mog³em dostrzec zuchwa³y ma³y nosek, sz³a tanecznym, pe³nym wdziêku krokiem. Jej ca³a postaæ wydawa³a siê uosobieniem rytmu. Przeszed³bym prawdopodobnie resztê drogi do szko³y w milczeniu, gdyby nie zagadnê³a pierwsza. — Ja pana znam. Widzia³am pana wczoraj w klasie muzycznej. Pan nazywa siê Russell. — Sk¹d pani to wie? — Powiedzia³a mi jedna z dziewcz¹t. By³em ciekawy, czy któraœ z dziewcz¹t powiedzia³a jej o moich oczach. — Czy powiedzia³a pani jeszcze coœ na mój temat? — Powiedzia³a, ¿e jest pan studentem drugiego roku. Ja jestem dopiero na pierwszym. Ale muzyki uczê siê ze studentami drugiego. — Wiem o tym — powiedzia³em — i pani nazywa siê Mary. Potrz¹snê³a ponow- nie g³ow¹, rozeœmia³a siê i, wtedy zakocha³em siê w niej. — Czy ma pan kogoœ? — zapyta³a po d³u¿szej chwili milczenia. — Nie, w³aœnie zerwa³em. A pani? — Oczywiœcie. On jest pracownikiem, zastêpc¹ mojego tatusia na jego farmie. To znaczy by³ nim. Mój tatuœ ju¿ nie ma farmy. Zaczyna³am ju¿ byæ nim znudzona. — Pani jest ³adna — powiedzia³em usi³uj¹c nadaæ mojemu g³osowi spokojny ton. Uœmiechnê³a siê, aprobuj¹c mój komplement i powiedzia³a: — Pan jest silny. — Ach, to nie jest ciê¿kie — odpowiedzia³em. Trzyma³em maszynê na wyprê- ¿onym ramieniu, aby pokazaæ jej, ¿e moje s³owa s¹ po prostu rycerskoœci¹. Wst¹pi- liœmy do cukierni „Pod g³ow¹ cukru" tego wieczora. Mary wziê³a wodê sodow¹ za 15 centów, a ja porcjê lodów za 10 centów. Mia³em tylko 25 centów. Mary pi³a wodê sodow¹ i patrzy³a na mnie przez chwilê, nastêpnie powiedzia³a bez wstêpów: — Pan jest mi³y. Powiedzia³em jej, ¿e chcia³bym zostaæ pewnego dnia reporterem. — Myœlê, ¿e reporterzy to romantyczni ludzie. — Poszliœmy w niedzielê wieczór do kina a potem znowu na wodê sodow¹. Wracaliœmy do domu trzymaj¹c siê za rêce. Mary lubi³a konie. — Mój tatuœ mia³ najlepsz¹ stajniê ze wszystkich — przechwala³a siê. Œmia- ³em siê. Odwróci³a siê nagle i zmierzy³a mnie spojrzeniem. — Ale naprawdê tak by³o. Mój tatuœ tak mówi³. — Wierzê ci — odpowiedzia³em. Szliœmy dalej machaj¹c rêkami w rytm jej tanecznego kroku. Potem zapyta³a: — Z czego siê œmiejesz? — Nie wiem z czego. Mo¿liwe, ¿e po prostu do ciebie. • — Jesteœ dziwnym cz³owiekiem — powiedzia³a z sympati¹ w g³osie, gdy do- szliœmy do bramy jej domu. — Co masz na myœli? — Nie wiem. Czasami patrzê na ciebie i nie wydaje mi siê, abyœ mnie dostrzega³. — Mo¿e po prostu bywam g³êboko zamyœlony — odpowiedzia³em i rozeœmie- liœmy siê. — Myœlê, ¿e jesteœ mi³y — powiedzia³a. Chcia³em j¹ poca³owaæ, sta³a tak blisko, lecz poczu³em .siê winny. To nieuczciwe, ¿e .nie powiedzia³em jej o moich oczach. Potrafi³em ukryæ przed Mary, ¿e bol¹ mnie oczy po dwóch tuzinach szklanek 224 wody sodowej i trzech seansach filmowych. U¿ywa³em wszelkich sztuczek, jakich kiedykolwiek siê wyuczy³em. Zwraca³em ka¿dego rana specjaln¹ uwagê na kolor jej sukni i, oczami, uszami oraz szóstym zmys³em œledzi³em wszystko, co mog³o mieæ coœ wspólnego z Mary. Nie ryzykowa³em niczego. Jeœli nie by³em pewny, ktp idzie, na wszelki wypadek przyjaŸnie go pozdrawia³em. Obcy ludzie brali mnie praw- dopodobnie za wariata, lecz nic sobie z tego nie robi³em. Zawsze wieczorem trzyma- ³em j¹ za rêkê w drodze do kina i z kina i w ten sposób ona mnie prowadzi³a nie wiedz¹c o tym. Dziêki temu nie musia³em szukaæ nog¹ krawê¿ników czy stopni. Po- wiedzia³a, ¿e widzia³a mnie œpi¹cego w bibliotece pewnego dnia. Wiedzia³em, ¿e po po prostu wtedy uczy³em siê, lecz nie powiedzia³em jej tego. — Dlaczego mnie nie obudzi³aœ? Profesor mnie z³apa³