To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Wyłonił się więc zastęp talentów określających sytuację artystyczną prozy amerykańskiej w ciągu trzeciego ćwierćwiecza XX wieku. 81 Dwa oblicza wojny Obraz drugiej wojny światowej, a mówiąc ściślej wkładu Ameryki i Amerykanów w tę wojnę, stworzony przez literaturę amerykańską, zawiera wyjątkowe wprost skupienie barw czarnych i akcentów krytycznych. I to właśnie utwory najradykalniejsze w swej krytycznej wymowie weszły do klasycznego już kanonu trwałych osiągnięć tej literatury w wieku XX. Jedną z najciekawszych i najoryginalniejszych pod względem artystycznym, krytycznych wizji wojny w literaturze amerykańskiej jest powieść Josepha Hellera Paragraf 22 (1955). Powieść ta jest śmiałą, pełną finezji i wdzięku parabolą artystyczną wyrosłą z doświadczeń bardzo konkretnych. W roku 1967 w czasopiśmie „Holiday” opublikował Heller reportaż z podróży, odbytej współcześnie do miejsc, gdzie stacjonowała jego eskadra, do miejsc, które przed laty atakował z powietrza bombami. Wspomina w tym reportażu m.in., jak w czasie pierwszego rajdu bojowego „przegapił” moment, w którym należało nacisnąć spust luku bombowego, i cały ładunek spadł na wzgórza, z dala od atakowanego mostu na autostradzie przy Poggibonsi. Takie realne doświadczenia stały się tworzywem powieściowym. Przede wszystkim jednak zrodziła tę powieść dojrzała refleksja krytyczna nad sensem i celami wojny. Heller zrozumiał, że samodzielnie i uczciwie myślący Amerykanin musiał dokonywać ścisłego rachunku, gdzie mianowicie kończą się rzeczywiste interesy jego walczącej ojczyzny, interesy zaatakowanej przez hitleryzm demokracji, wolności narodów i jednostek, a gdzie zaczyna inny zgoła, choć przesłonięty demokratyczną i patriotyczną frazeologią, interes amerykańskich sfer wojskowych, sfer wojennego businessu. Takiego właśnie rozgraniczenia tych nietożsamych bynajmniej interesów dokonuje bohater powieści Hellera, kapitan lotnictwa bombowego, Yossarian. Jest w nim i nie naciągana, skromna, męska odwaga, i coś ze Szwejka; nutka szwejkowska tym jest wyraźniejsza, że Yossarian w związku ze swym ormiańskim pochodzeniem czuje pewną odrębność w konflikcie „innych” narodów, ale przecież nie szczędzi poświęcenia, jak długo walkę uważa za słuszną i celową. Kiedy jednak podnoszony jest konsekwentnie kontyngent lotów bojowych (od pięćdziesięciu do osiemdziesięciu!), choć losy wojny są już właściwie rozstrzygnięte (akcja toczy się w finalnej fazie walk we Włoszech, na kilka miesięcy przed zakończeniem wojny), kiedy poświęcenie zmęczonych ponad miarę lotników staje się atutem w rękach układających swoje kariery dowódców, którzy zbijają sobie kapitał „zasług militarnych” w Pentagonie, kiedy rozwija się coraz bujniej wielki business przemytu (wykorzystujący lotnicze możliwości komunikacyjne) i „czarnego rynku” (kapitalna postać Milo Mordenbindera, wielkiego rekina tych nielegalnych, a tolerowanych przez władze operacji) – Yossarian zaczyna myśleć już tylko o sobie, odmawia dalszych lotów, decyduje się uciec do Szwecji. Sprawa „dezercji” Yossariana ukazana jest w konwencji realistycznej groteski, spiętej jednak tragicznymi klamrami (śmierć wielu przyjaciół Yossariana, zwiększane stale pensum lotów), nadającymi powieści prawdziwie dramatyczne ustopniowanie. Przejmująca jest walka człowieka o ocalenie swego życia i wolności przeciw wszystkim i wszystkiemu: businessowi, ambicjom soldateski, zaślepieniu patriotycznemu dziewczyny, pielęgniarki ze szpitala wojskowego, która nie umie dostrzec istoty rozgrywającej się walki i odwraca się od „dezertera”, wreszcie – w samym już finale – przeciw biernej rezygnacji mądrego i 82 uczciwego majora Danby'ego, który wprawdzie widzi wszystkie machinacje za kulisami wojny, ale pragnie do końca wypełnić swój „żołnierski obowiązek”. Podobnie ostrą wymowę krytyczną mają inne „klasyczne” amerykańskie powieści wojenne. Irwin Shaw w utrzymanej w Hemingwayowskiej konwencji powieści Młode lwy piętnuje przejawy faszystowskiej , rasistowskiej mentalności, pieniącej się zaraz za pierwszą Unią antyfaszystowskiego frontu. Norman Mailer w Nagich i martwych, również poczętych pod znakiem Hemingwaya, ukazuje bezcenną ludzką stawkę, jaką „stratedzy” nie wahają się opłacić wątpliwych spekulacji frontowych, służących jedynie do tego, by owi „stratedzy” mogli wykazać się inicjatywą i umocnić swoją pozycję wojskową. James Jones podejmie w powieści Stąd do wieczności ten sam wątek krytyczny, oskarży cielski– w jeszcze bodaj szerszym zakresie. Stawia swego bohatera – arcyciekawą i szczerze ujmującą czytelnika postać młodego chłopaka, któremu lata włóczęgi w okresie wielkiego kryzysu wygarbowały skórę, ale nie potrafiły zabić w nim naturalnej szlachetności, pragnienia dobra, szczęścia, sprawiedliwości – oko w oko z machiną służącą do „obróbki” surowca ludzkiego w armii amerykańskiej. I nie chodzi w tej konfrontacji bynajmniej, a w każdym razie nie przede wszystkim o to, czy Prewitt zgodzi się wystąpić w bokserskiej reprezentacji pułku. Chodzi o absolutne podporządkowanie jednostki machinie wojennej