To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

 KazaBam przynie[ wody, polecajc oczy[ci j pi razy. Ha, byBa ju| przygotowana. W pracowni alchemików nietrudno o destylowan wod. Na dzwonek ksicia niezwBocznie zjawiB si sBu|cy z pkatym dzbanem. ZaczBam rozkBada swoje przybory starajc si, by ka|da czynno[ robiBa na widzach jak najwiksze wra|enie. CaBy czas czuBam na karku wzrok Viscontiego.  A teraz, monsieur Visconti, przepowiem ci przyszBo[, ty za[ potwierdzisz, je[li powiem prawd.  WymruczaBam inkantacj, zamieszaBam wod, na koniec obdarzyBam publiczno[ kilkoma tajemniczymi spojrzeniami. Niechaj domy[laj si ich mrocznych znaczeD. Obraz w czarze wyBoniB si prawie natychmiast: zobaczyBam ciemn naw jakiego[ ko[cioBa, a potem zamaskowan kobiet. WeszBa drzwiami od ulicy, rzucajc za siebie ukradkowe spojrzenia. Po chwili zdjBa 126 mask, przystanBa obok misy z wod [wicon i zanurzyBa w niej palce. Nie zauwa|yBa skrytej w cieniu twarzy mBodego WBocha powleczonej smutkiem bezgranicznej tsknoty. RozpoznaBam na szcz[cie ten ko[cióB.  Panie Visconti, oto co ci powiem. PBoniesz miBo[ci do piknej kobiety, któr ujrzaBe[ w poBudniowym kru|ganku ko[cioBa Zwitego Eustachego. Bdziesz tam teraz czyhaB z nadziej, |e uda ci si znowu ujrze jej oblicze bodaj przez krótk chwil. Dama ta jest osob zam|n, ty za[ bezwstydnie j [cigasz.  PrzerwaBam, cieszc si ju| z góry zdumieniem swego przeciwnika, i raz jeszcze popatrzyBam w czar. W wodzie dziaBo si co[ dziwnego. Obrazek nagle si zmieniB, sam z siebie, bez |adnego udziaBu mojej woli. Tak przecie| by nie powinno. Czy|by mój talent wymykaB si spod kontroli? Jaka jest tego przyczyna? Czy to mo|liwe, bym go nadu|yBa? A opium? Mo|e to sprawka opium? Chocia|... co mi to wBa[ciwie szkodzi, pomy[laBam, skupiajc znów uwag na obrazku. To, co zobaczyBam, byBo do[ zabawne. Zerknwszy na towarzystwo stwierdziBam, |e wszyscy skupili si przy mnie, z wra|enia wstrzymujc oddech.  Strze| si, monsieur Visconti  |artobliwie pokiwaBam palcem tu| przed jego osBupiaB twarz.  Ona wyznaczy ci schadzk... ka|e, by[ zjawiB si o umówionej porze w ogrodach Tuileries, ty jednak spotkasz tam przebran pokojówk, która bdzie odgrywa swoj pani. Zapamitaj to ostrze|enie. Powiesz mi potem, czy moje naczynie ukazaBo prawd.  MBody czBowiek straszliwie poczerwieniaB, towarzystwo za[ ryknBo [miechem.  Dobrze ci tak, Primi!  wykrztusiB w koDcu de Brissac.  Musisz przyzna, |e zadaBa ci mistrzowskie cicie!  Ja zreflektowaBam si nagle, |e najmniej chyba ze wszystkiego potrzebny mi jest nieprzyjaciel w najbli|szym otoczeniu króla. Musz da Viscontiemu szans na wyrównanie rachunku